sobota, 25 stycznia 2014

Rozdział 10 - Biały szalik.

    Dziś wyjątkowo moje nudne gadanie umieszczę na początku rozdziału, ze względu na to, iż będzie to takie małe przypomnienie.
Po pierwsze, akcja rozgrywa się teraz trzynaście lat później.
Po drugie, Igneel oraz Metallicana zostali wysłani na kilkuletnią misję, z której do tej pory nie wrócili.
Po trzecie, kocham was.
Po czwarte, Jellal pojechał sobie do królestwa rodziców Lucy, od razu po pogrzebie Cornelii.
Hmm… po piąte, Natsu tylko będzie sprawiał wrażenie zdrowego na umyśle. I w przyszłości nie będzie aż tak dużo myślał.
Mam przy okazji małą prośbę.
Jeśli są tu osoby, które czytają mojego bloga, lecz go nie komentują, to bardzo prosiłabym o jakiś nawet króciutki komentarz, który pokazałby mi, że naprawdę tu ze mną jesteście i czytacie, bo dzięki waszym opiniom aż chce mi się dalej pisać.
I to chyba tyle z informacji :3
Rozdział dedykuję Anonimce Mary, której bardzo dziękuję za to, że jest ze mną od początku i zawsze wspiera mnie swoimi pięknymi komentarzami ;*
Życzę miłego czytania!
…….

   Czułem się szczęśliwy, jak nigdy dotąd od czasu zniknięcia na podejrzanej misji najważniejszej dla mnie osoby, jaką był mój opiekun Igneel. Znalazłem miłość swojego życia, oświadczyłem się. Uważałem, że większego szczęścia już nie mogę dostąpić. Lecz kolejne wydarzenia sprawiły, że moje serce eksplodowało nowym, nieznanym uczuciem. Zrozumiałem, że życie u boku tej, która była dla mnie wcześniej moim cennym skarbem już mnie nie zadowala. Bo poznałem dziewczynę, której złote włosy iskrzyły się na tle zachodzącego słońca. Mimo iż jej nie znałem, stała się dla mnie ważniejsza niż wszystko inne. Niż moja narzeczona. A stało się to tego jakże zwyczajnego dnia… 


  Natsu delikatnie zsunął głowę śpiącej białowłosej ze swojego ramienia i podniósł się z miejsca. Tymczasowy obóz Korpusu znajdował się na małej łące otoczonej przez rozłożyste drzewa, pod których cieniem można było doskonale wypocząć przed kolejnymi obowiązkami. Dla różowłosego było to akurat pełnienie całonocnej warty. Niektórzy uważali to zadanie za katorgę pomieszaną z torturą, jednak on lubił zagłębić się w nocną ciszę i po prostu pomyśleć. Ostatni raz spojrzał na Lisannę, która przez sen lekko uchyliła usta. Chłopak bezszelestnie podszedł i pocałował ją w jeden z rumianych policzków, po czym lekko się przeciągając odszedł w drugą stronę, by przejąć wartę od Gajeela. Miejsce, do którego się kierował oddalone było od obozu o kilometr, dlatego przy okazji zapewnił sobie krótki, orzeźwiający spacer. Gdy w końcu znalazł się na wyznaczonym miejscu zauważył, że trafiły mu się całkiem miłe dla oka widoki. Na skraju lasu znajdowało się ogromnych rozmiarów jezioro, w którego tafli odbijały się promienie powoli zachodzącego słońca. Znajdował się tam także niewielki, drewniany pomost, na którego końcu Dragneel dostrzegł zamyślonego czarnowłosego. Powoli zaczął skradać się w jego stronę, przypominając sobie przy okazji informacje, które czasem udało podsłuchać mu się w obozie. Ludzie często opowiadali, że Gajeel podobny jest w wielu aspektach do Metallicany. I nie chodziło tylko o charakter. Obaj zwykli zamiast mocno zielonych płaszczy Zwiadowców zakładać te smoliście czarne znane bardziej z południowych części świata. Redfox podobnie jak jego nauczyciel  także wiązał swoje czarne włosy w niewielki kucyk na karku. Nikt nie wiedział, czy wynika to z tego, że chłopak w taki sposób wyraża swoją tęsknotę za opiekunem, chce się do niego upodobnić, czy może po prostu podoba mu się taki styl ubierania. W końcu Natsu znalazł się za jego plecami i już wyciągał rękę do przodu, by wepchnąć czarnowłosego do zimnej wody, gdy ten bez zbędnego odwracania się złapał go za nadgarstek.
-Zwiadowca, który próbuje podejść Zwiadowcę, hę? – Prychnął Gajeel wpatrzony w niewidzialny punk przed sobą. – Niewykonalne.
Natsu jednak całkowicie niezrażony swoim niepowodzeniem wyciągnął przed siebie rękę, by pomóc wstać chłopakowi z desek pomostu.
-Zmiana! – Wykrzyknął zadowolony z siebie serwując Redfoxowi swój szeroki uśmiech.
-Szczere wyrazy współczucia – odpowiedział Gajeel prostując zmęczone kości. – A teraz idę jeść. A tak w ogóle, – rzucił, powoli kierując się w stronę, z której nadszedł Natsu – to gratuluję zaręczyn. Wreszcie zmądrzałeś.
Różowowłosy jeszcze kilka minut wpatrywał się w punkt, gdzie zniknęły plecy Redfoxa, by po chwili ślimaczym krokiem zwlec się z pomostu. Ciężko przysiadł na pieńku znajdującym się w ukryciu skąd miał doskonały widok na wszystko, co go otaczało, jednak nikt nie mógłby go dostrzec. Teraz mógł spokojnie pomyśleć. Mimowolnie wrócił myślami do wczorajszego dnia. Bo to właśnie wczoraj oświadczył się Lisannie, która mimo całkowitego zaskoczenia od razu odpowiedziała „tak”. Później, co było zresztą do przewidzenia, cały Korpus postanowił rozpocząć zabawę, która skończyła się dopiero o świcie. Mimo tego, iż czuł, że kochał białowłosą, czegoś mu w tej miłości brakowało. A dokładniej czegoś brakowało mu w zachowaniu swojej narzeczonej. Umiaru w czułościach. Mniejszej śmiałości. Rozwagi. Lekkiego wstydu. Natsu uwielbiał, gdy dziewczyna wykazywała się dozą nieśmiałości, może lekkiego zakłopotania w jego obecności. Co to za kobieta, która rzuca się na ciebie, gdy tylko cię zobaczy? Natsu szybko się otrząsnął – nie powinien tak myśleć o swojej przyszłej żonie. Każdy posiada w końcu jakieś wady…
Z westchnieniem opadł na miękką trawę spoglądając w niebo. Ciepły, letni wiatr targał jego różową czuprynę w kolejnych, delikatnych podmuchach. W końcu wbrew własnej woli przymknął powieki ukołysany dźwiękami lasu i po prostu usnął.
Nagle coś wyrwało go z błogiego odpoczynku. Zerwał się na nogi karcąc przy okazji siebie za to, że tak szybko oddał się ogarniającemu zmęczeniu podczas pełnienia warty. W tej chwili jednak szukał czegoś, co zbudziło go ze snu. Był Zwiadowcą, więc podczas odpoczynku potrafił wyczuć, kiedy ktoś się zbliża i od razu zareagować. Te lata treningów… W końcu zlokalizował źródło dźwięku i aż oniemiał ze zdziwienia. Słodki, dziewczęcy śpiew pieścił jego uszy bardziej niż najpiękniejszy świergot ptaka, jaki kiedykolwiek udało mu się usłyszeć. Powoli uniósł głowę, by w ostatnich promieniach słońca ujrzeć smukłą, zgrabną postać stąpającą delikatnie po pomoście. Chłopak stał oczarowany wsłuchując się w jej piękny, cichy głos i podziwiając jej zgrabną sylwetkę i złociste, iskrzące się włosy, które wiatr co chwilę porywał w swój taniec. Chciał za wszelką cenę podejść do niej, ujrzeć jej twarz, zatopić w głębi jej oczu, po prostu jej dotknąć… W tej chwili Lisanna i całe zaręczyny zeszły na dalszy plan. Liczyła się teraz tylko piękna nieznajoma. Leciutko kroczyła po deskach pomostu w żółtej, zwiewnej sukience całkiem nieświadoma tego, że ktoś jej się przypatruje. Jednakże wszystko co piękne, ma także swój koniec. Chcąc usiąść pochwyciła rękami za krawędź drewnianej kładki, która jednak nie dała jej oparcia. Śliskie od wody deski skierowały dziewczynę wprost w czeluści przejrzystego jeziora. Natsu przez chwilę wpatrywał się w miejsce, gdzie przed chwilą z chlupotem zniknęła dziewczyna i zamiast rzucić się jej na ratunek, przysiadł z powrotem na pieńku.
-To tylko jakieś przewidzenia, idioto – mruknął do siebie z uśmiechem, znów rozciągając się na trawie. – Była zbyt piękna.
Tym razem nie dane mu było dłużej poleżeć. Przytłumione wołania o pomoc całkowicie zniwelowały przeświadczenie Dragneela, że był to tylko sen. Zerwał się na równe nogi, by ostatni raz zobaczyć znikającą pod wodą, wyciągniętą rękę dziewczyny. Nie czekając na kolejny znak, rzucił kołczan i łuk obok ukochanego miecza, i pobiegł na ratunek blondwłosej po drodze ściągając z siebie płaszcz. Kilka sekund później zimna woda ostudziła jego otumaniony umysł. Wróciły umiejętności natychmiastowej analizy sytuacji i wykorzystywania potrzebnych umiejętności, które wpajane mu były na treningach już w wieku pięciu lat. Wziął kilka głębokich oddechów i zanurzył się pod wodę. Brak słońca uniemożliwiał mu dobrą widoczność, lecz na szczęście jezioro nie było głębokie. Po kilku kolejnych zanurzeniach wreszcie złapał w rękę jakiś materiał. Sukienka. Podpłynął bliżej i poczuł drobne ciało dziewczyny, które bez namysłu przyciągnął do siebie. Jedną ręką ujął ją w pasie, próbując jak najszybciej znaleźć się na powierzchni. W końcu czyste powietrze znów znalazło się w jego płucach. Nie tracąc czasu na okazywanie swojego zadowolenia, w jak najszybszym tempie zaczął płynąć do brzegu. Gdy woda sięgała mu  tylko do piersi, wziął dziewczynę na ręce i szybkim krokiem udał się w stronę brzegu. Nie zwracał uwagi na kamienie porozrzucane na każdym skrawku niewielkiej plaży, które raniły go w stopy. Teraz liczyło się dla niego tylko uratowanie życia nieznajomej. Delikatnie ułożył ją na miękkiej trawie nie wiedząc za bardzo co ma teraz zrobić. Zawstydzony poklepał ją po zarumienionym policzku, lecz nie przyniosło to upragnionego efektu. Po chwili nieumiejętnie postanowił zabrać się za masaż serca, jednak na widok mokrej sukienki, która przylgnęła do jej ciała ukazując każdy najmniejszy szczegół bielizny, zarumienił się aż po same uszy. Próbując za wszelką cenę pozbyć się widocznych rumieńców spojrzał w niebo i lekko zaczął uściskać miejsce, które wydawało mu się do tej czynności najlepsze.
-Raz… dwa… trzy… czternaście… dwadzieścia…. dwadzieścia trzy… dwadzieścia pięć… dwadzieścia siedem… trzydzieści!
Dziewczyna jednak nadal nie dawała znaków życia, ku wielkiemu załamaniu chłopaka. Przecież teraz trzeba zrobić sztuczne oddychanie, czyż nie? Ale czy będąc obecnie w związku może tak sobie prawie całować inną dziewczynę? A co jeśli ona też jest w związku? Znów odsunął od siebie przeszkadzające myśli i po prostu powoli zaczął nachylać się nad jej ustami. Gdy dzieliło go od nich już zaledwie kilka centymetrów, dziewczyna uniemożliwiła mu jego „niecne” zamiary i odkaszlnęła przekręcając się w tym samym momencie na brzuch. Wypluła wodę zalegającą w płucach i głęboko odetchnęła. Znów przekręciła się na plecy i zadrżała z zimna. Natsu nie zastanawiając się długo rzucił się na poszukiwanie swojego płaszcza. Miał on to do siebie, że dla zwykłego obserwatora był niewidoczny, ponieważ swym charakterystycznym kolorem idealnie wtapiał się w tło lasu. Teraz rzucony gdzieś w krzaki również był trudno dostrzegalny. Chłopak co chwilę przeklinając pod nosem rozglądał się w jego poszukiwaniu przez dobre kilka minut. Gdy wreszcie znalazł go i porwał w ręce zauważył, że dziewczyna przysiadła i rozgląda się dookoła pocierając dłońmi ramiona, jakby w próbie ogrzania całej siebie. Znajdowała się do niego tyłem, więc jeszcze nie dostrzegła swojego wybawcy. Bezszelestnie, jak to bywało w jego zwyczaju, podszedł do niej i zarzucił jej na plecy ciężki, zwiadowczy płaszcz.
Jak przystało na osobę zaskoczoną nagłym ciężarem materiału na swoich barkach, blondwłosa z piskiem zrzuciła go z siebie i odskoczyła na co najmniej dwa metry. Dragneel nie przewidując takiego obrotu sprawy złapał w dłonie swoje nakrycie i powoli zaczął podchodzić do dziewczyny, która obserwowała każdy jego ruch spłoszonym wzrokiem. Gdy dzielił ich metr, chłopak powoli przystanął i aż jęknął w duchu. Niemożliwe… Ona jest zbyt piękna żeby istniała naprawdę… Chłonął oczami każdy skrawek jej twarzy. Zarumienione policzki, czekoladowe oczy wpatrujące się w niego z lekką nieśmiałością i małe, rumiane wargi, które teraz delikatnie zagryzała. Zapragnął znów usłyszeć jej piękny głos i na szczęście nie musiał długo czekać.
-Czy… czy to ty mnie uratowałeś? – Zapytała obserwując go uważnie.
Kiwnął głową.
-Dziękuję – powiedziała, a na jej ustach pojawił się niepewny uśmiech.
Znów kiwnął głową przeklinając się w myślach, że z jego ust nie potrafi wydobyć się nic sensownego. Widząc jednak ciągle drżenie jej ciała nie potrafił zrobić nic innego, więc po prostu podszedł i szczelnie odwinął ją swoim płaszczem. Tym razem nie sprzeciwiła się znając jego zamiary. Zadowolony z siebie usiadł naprzeciwko niej i znów wrócił do czynności jaką było przyglądanie się dziewczynie. Był nią oczarowany do wszelkich granic możliwości.
-Przecież tobie będzie zimno – przerwała ciszę spoglądając na jego przemoknięte do suchej nitki ubranie.
-Och, o mnie się nie martw – odpowiedział jej posługując się swoim firmowym uśmiechem. – Jestem do tego przyzwyczajony.
Z niewiadomych powodów dziewczyna po jego słowach spłonęła rumieńcem.
-Już ci tak gorąco? – Zapytał chłopak przekrzywiając głowę lekko w bok na co ona tylko cicho zachichotała. Tylko czemu jest taka czerwona?
-Tak naprawdę to strasznie zimno! – Poskarżyła się i jakby na potwierdzenie tych słów cicho kichnęła.
-Hmm… - chłopak zamyślił się, a że nie było to jego mocną stroną, nawet przez myśl mu nie przeszło, że może rozpalić ognisko. Do głowy dobijał się mu tylko jeden pomysł, który wydawał mu się tak głupi, że aż warty zrealizowania.
Spojrzał na dziewczynę przenikliwym wzrokiem.
-Co? – Zapytała po chwili czując, że znowu się rumieni.
Chłopak nadal zamyślony wyciągnął ku niej ramiona w zachęcającym geście.
-Chodź tu.
Blondwłosa mniej więcej pojmując jego zamiary spojrzała na niego z zaskoczeniem.
-Ale…
-Żadne „ale” – przerwał jej cicho. – Tobie jest zimno, a mi ciepło. To chyba normalne, że jako gentelman powinienem służyć jako ludzki kaloryfer.
Nadal nie była do końca przekonana, jednak zaśmiała się i owinięta w płaszcz podpełza, ku jego wyciągniętym rękom. Gdy znalazła się już obok, odsunęła poły szerokiego nakrycia tak, że zaleźli się pod nim oboje. Przyciągnął ją do siebie i z zadowoleniem stwierdził, że po chwili przestała się trząść. Oparła się o jego tors, on zaś położył brodę na jej głowie. Wzajemna bliskość była dobrym rozwiązaniem, ze względu na zbliżającą się chłodną noc.
-To… dopóki nie wyschniesz opowiedz mi trochę o sobie, dobrze? – Zapytał w pewnym momencie Natsu z braku innego tematu. –Może najpierw mi się przedstawisz?
-Lucy – odpowiedziała bez namysłu. – Jestem z Francji.
-Tak myślałem! – Odpowiedział choć jego mina wcale na to nie wskazywała. –To przez ten… akcent. Ale w takim razie skąd umiesz tak dobrze hiszpański?
-Mama mnie nauczyła – skłamała bez mrugnięcia okiem. Tak naprawdę posiadała prywatnego nauczyciela, który każdego dnia przychodził do jej komnaty, gdy była dzieckiem. – W wiosce, w której mieszkam kładą naprawdę duży nacisk na naukę innego języka.
Każde kolejne kłamstwo przychodziło jej z niebywałą łatwością. Nie mogła jednak powiedzieć mu prawdy. Z oczekiwaniem wpatrywała się w jego ciemne oczy czekając aż on powie coś o sobie.
-No więc ja jestem Natsu – powiedział z uśmiechem, przez który zrobiło jej się gorąco. –Jestem Zwiadowcą Korpusu Fairy Tail wojsk hiszpańskich. Moim opiekunem jest Igneel, najlepszy Zwiadowca o jakim słyszałaś.
-Nie słyszałam o żadnym ze Zwiadowców – odpowiedziała bez namysłu. Owszem, wiedziała kim są, jednak nie zagłębiała się w ich imiona.
-Nie masz racji – wzruszył ramionami, a kiedy ze zdziwieniem zmarszczyła brwi, kontynuował. – Jeśli ci o nim powiedziałem, to znaczy, że słyszałaś.
-No dobrze, w takim razie słyszałam – stwierdziła z uśmiechem, po czym wtuliła się w niego jeszcze bardziej. Bardzo podobała jej się ta bliskość nieznajomego chłopaka i mimo tego, że go nie znała, w ogóle się nie krępowała. –Co tutaj robisz?
Przez chwilę patrzył przed siebie, po czym znów spojrzał na nią.
-Trzymam wartę – odpowiedział, jakby była to najoczywistsza rzecz na świecie.
Przez dłuższy czas rozmowa jakoś przestała im się kleić. Gdy dziewczyna stwierdziła, że ubranie już mniej więcej wyschło, a włosy również są w dobrym stanie, postanowiła pożegnać się z chłopakiem i odejść w swoją stronę. Ciepło jego ciała było jednak tak przyjemne, że nie chciała już nigdy stąd odchodzić. Poza tym na usta cisnęło jej się jeszcze jedno pytanie…
-Zawsze tak ratujesz damy z opresji? – Zapytała zanim zdążyła się powstrzymać.
Spojrzał na nią z uśmiechem.
-Tylko te piękne – odpowiedział ukazując w szerokim uśmiechu prawie wszystkie zęby.
-Och… - mruknęła czując, że niestety znów się rumieni. Ciekawość jednak znów dała o sobie znać. – A czy dużo było tych dam?
Przez chwilę wyglądał jakby nad czymś się zastanawiał, lecz w głowie od początku uformowaną miał idealną odpowiedź.
-Jeśli liczyć z dzisiejszym dniem to… no cóż… chyba tylko jedna.
Zadowolona z odpowiedzi znów opadła na jego pierś. „Zadowolona” jednak nie było tutaj odpowiednim słowem. Szczęście wręcz rozsadzało ją z każdej możliwej strony. Ze smutkiem musiała jednak przerwać tą piękną chwilę.
-Wiesz… ja musze już iść – powiedziała cicho w pewnej chwili, a w jej głosie pobrzmiewała nutka żalu.
-Czemu?- Zapytał Natsu przypominając dziecko, któremu ktoś chce odebrać coś cennego.
-Będą się martwić – odpowiedziała. Nieprawda. Nikt nie będzie.
Chłopak ciężko westchnął, odwinął się z płaszcza i pomógł dziewczynie podnieść się na nogi. Trzymając ją za ręce wpatrywał się głęboko w jej czekoladowe oczy.
-Zobaczę cię jeszcze kiedyś? – Zapytał z nadzieją w głosie.
Uśmiechnęła się smutno.
-Możliwe – odpowiedziała oddając mu płaszcz. Już miała odejść, gdy złapał ją za rękę.
-Jutro. Bądź tu jutro – powiedział z błaganiem w głosie. – Proszę…
-Będę – ścisnęła mocno jego rękę, lecz on zrobił jeszcze coś. Szybkim ruchem odwinął biały szalik znajdujący się na jego szyi i przerzucił go przez głowę dziewczyny.
-A po co to? – Zapytała zdziwiona, czując miłe ciepło materiału.
-Masz mój szalik. I teraz będziesz musiała mi go oddać – odpowiedział chytrze, po czym ostatnia raz uśmiechnął się w jej stronę i odszedł w kierunku ciemnego lasu.



    Szybkim krokiem zbliżała się do oddalonego o kilka kilometrów powozu, który zawieść miał ją z powrotem do zamku. Nie była to pierwsza noc, kiedy wymykała się ze swojego domu, by zaznać trochę wolności. Woźnica na jej widok odetchnął z ulgą. Zresztą, jak zwykle.
-Dobrze, że pani wróciła. Król Jellal ukarałby mnie, gdyby coś się pani stało.
W odpowiedzi jedynie prychnęła i wsiadła do ciepłego pojazdu. Król Jellal. Kiedy tylko zobaczyła go pierwszy raz wiedziała, że będzie z nim coś nie tak. I rzeczywiście. Po kilku dniach znów wrócił do jej zamku z prośbą o własną komnatę, w której mógłby zamieszkać. Zanim jednak zasiadł na tronie musiał dotrzymać obietnic, które złożył podpisując umowę z jej matką. Nie kochał jej. Żądał władzy, która doprowadziła go do szaleństwa. Dlatego gdy tylko 1 lipca ukończyła osiemnaście lat została zaprowadzona przed ślubny kobierzec i wydana za najbardziej egoistycznego człowieka jakiego w życiu udało jej się spotkać. Od tego wydarzenia minął dokładnie miesiąc. Jej rodzice zniknęli kilka dni później w dziwnych okolicznościach przez co przy okazji Jellal został koronowany. I tak niestety skończyły się dobre czasy panowania jej królestwa. Fernandes był władcą bezwzględnym, pobierał zbyt duże podatki, a swoją żonę traktował jak najgorszą służkę…  Bo cóż z tego, że chciał ją udobruchać pięknymi strojami i nienagannymi manierami, jeśli z jego oczu i zachowania w każdej chwili biło przerażające zimno?
Ku rozpaczy Lucy powóz nagle zatrzymał się przed samymi wrotami pałacu. Dobrze, że mąż nie zabraniał jej przynajmniej tych nocnych wędrówek. Zawsze zastanawiał ją fakt, że nie boi się jej ucieczki. Jak najwolniej mogła weszła na schody i stanęła przed drzwiami, które natychmiast zostały przed nią otwarte. Zsunęła z szyi biały szalik Natsu i ścisnęła go w ręce, jakby dla dodania sobie otuchy. Wysoki kamerdyner wyszedł z jednej z bocznych komnat i zbliżył się do niej szybkim krokiem.
-Król oczekuje pani w waszej komnacie – rzucił tylko i pospiesznie się kłaniając odszedł w swoją stronę.
No tak… Jest tylko jeszcze jedna rzecz, której Jellal pragnie prawie tak bardzo jak władzy... Potomka.

…..

Ran Nishi… ty egoistyczny zboczuchu <3
I do następnego! ;*

28 komentarzy:

  1. Słoneczko, jestem Ci mega wdzięczna za ten rozdział. ♥ Och, rany rany... Natsu zdawał się być momentami tak nieporadny, że, co do mnie jest nie podobne, schrupała bym gościa na śniadanko. ♥ xD
    Nie wiem jak to poprowadzisz dalej, ale na chwilę obecną wyobrażenie sobie, że TEN Twój Jellal będzie z Twoją Erzą jest... Łoah. <3 XDDD
    Pozdrawiam cieplutko. ;)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ohoh, ja też jeszcze tego nie wiem, ale im trudniej będzie ich połączyć tym piękniejsze będzie ich zostanie parą <3
      Tak myślę ^^
      Ja też pozdrawiam ;*

      Usuń
  2. Po pierwsze bardzo dziękuję za dedykację :*
    A co do rozdziału - boski, cudowny, romantyczny itp itd
    Po prostu Natsu i Lucy tak do siebie pasują ♥ Brak mi słów :)
    Dobrze że Natsu woli Lucy od Lisanny, dobry z niego facet (przepraszam ale nie przepadam za Lisanną, no cóż...)
    I... jak to Lucy i Jellal są już małżeństwem?? Znaczy, nie żeby mi to jakoś strasznie przeszkadzało, ale Jellal należy tylko do Erzy i mnie. :P
    I obyyy z tym potomkiem nic nie wyszło :c
    A co do tego, że jesteś zboczuchem, nie bój się nie ty jedna :) (ehh... ja i moje zboczone myśli -.-)
    No cóż, nie mogę się doczekać następnego rozdziału, z resztą jak zwykle :)
    Pozdrawiam, i życzę weny ♥
    Anonimka Mary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Lisanna nic u mnie jesze nie zrobiła, a ja już mam ochotę ją zabić ;-;
      Niechęć uzasadniona!
      Jellal tylko Erzy (i Twój), Lucy nie będzie przeszkadzała xD
      No bo w sumie...
      Jerza to główna tematyka bloga tak jakby :3
      Ale resztę paringów też przecież trzeba tu umieścić!
      Dziękuję ;*

      Usuń
  3. Kyaaaa! Nalu! Ja chcę więcej takich scen! I chcę, żeby Lucynka wreszcie zwiała do Natsu! I jeszcze Lisanna. Normalnie nie mam nic do niej, ale jak widzę paring nali, to uch! Krew zalewa.
    Rozdział świetny, aczkolwiek mogłabyś informacje na początku wpleść w opowiadanie.
    Życzę ci duuuuuuuuuużo weny!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Zwieje, zwieje! ;D
      Informacje te były wcześniej, ale po prostu nie wszyscy mogą dobrze pamiętać o co chodziło, dlatego wolałamzrobić takie małe przypomnienie :D
      Dziękuję ;*

      Usuń
  4. Hej :3
    Czytam twojego bloga od bardzo dawna, wiec zgodnie z prozba - dodaje komentarz :) Wybacz, ze ogólnie tego nie robię... Ale nienawidzę pisać >.< Jestem scislowcem, nie chce mi sie pisać nawet takich drobiazgów jak komentuje, wybacz "XD
    Co do rozdziału... Kya~! O ile za Nalu ogólnie nie przepadam (nudzi mnie to troche, ale nie mam nic przeciwko), to w tym rozdziale byłem zachwycona :D
    Jellal... Jest taki jak na początku anime, kiedy Ultear go opentala x.x Wiesz, Siegrain... Ale mam nadzieje, ze niedługo bedzie mój ukochany Jellal (taki Jellal Jellal)~ No i Erza~
    ...Jerza - OTP...
    Mam tez nadzieje na troche Gruvii ^ ^
    Rozdział świetny, czekam na następny (i duuuuuuzo Jerzy *O*) i śle wene :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Wybacz, ze takie to dziwne i nijakie, ale... No nie umiem pisać "XD
      PS:. Jellal, zboczencu, czekaj na Erze!!

      Usuń
    2. Dziękuję, po prostu chciałam wiedzieć, czy ktoś tu jeszcze jest :)
      Będzie ukochany Jellal, też za nim tęsknię ;-;
      I Gruvia też będzie!
      Jeszcze raz dziękuję ;*

      Usuń
  5. Niech on ją tylko TKNIE, a nogi z dupy mu powyrywam !!!
    Dobra, to wracając, WRÓCIŁAM !! Cieszysz się ? HA ! Oczywiście że nie, nie ma z czego >.< Notka wyszła tak zajebiście że czytałam ją 2 razy *.* Naprawdę genialne ! Tylko zachowanie na początku Natsu i Lucy mi trochę nie pasowało. No bo kurde, kto normalny poszedłby się przytulić do zupełnie nieznanej osoby ? No ale może to ja jestem jakaś dziwna, że tego nie rozumiem xD A właśnie, Ran-chan, kiedy napisałaś o tym że nasz Salamander zaręczył się z ...z....z...no wiesz kim, to moje pierwsza myśl: Aha, czyli Natsu już będzie wiedział co robić z Lucy. O.O No ja się pytam, po kim ja odziedziczyłam te meeeega zboczone myśli !! xD
    Już chcę następnej notki, nie "chcę" to złe słowo. Pragnę, potrzebuję, wyczekuję, pożądam, to dobre określenia :D
    PS. Jakbyś mogła trochę zwęzić kolumnę, ponieważ jest tak szeroko, że troszkę niewygodnie mi się czyta. Ale jak nie chcesz to nie musisz, oczywiście .

    Pozdrawiam :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Cieszę się bardzo!
      Własnie się zastanawiałam, gdzie ta Miku, moja Mistrzyni się ukrywa ;-;
      Ale jest już! <3
      Ja się przytulam czasem, nie zwracaj uwagi xDD
      Wiesz, wolałam nie pisać zaręczyn Natsu z Lisanną, bo bym się po prostu porzygała, poryczała, pocięła i w ogóle ;-;
      Postaram się w wolnej chwili coś zrobić z tą kolumną :3
      I dziękuję bardzo ;*

      Usuń
  6. Mówię poważnie, jeśli Jellal, choć tknie Lucynkę, to wypowiem strajk !! Przestane czytać twojego bloga !! (chociaż znając moje postanowienia i to że tak zajebiście piszesz, długo bym nie wytrzymała xD)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Będę go biła za każdym razem jak coś zrobi ;-;
      Jeju, dziękuję <3

      Usuń
  7. Gdzie moge przeczytac rozdział 5? Bo w archiwum złe przekierowanie jest

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Przepraszam za utrudnienia, już wszystko naprawione i na swoim miejscu ;D

      Usuń
  8. Cudny rozdział. Czekam na więcej. Pozdrowienia Nati-chan

    OdpowiedzUsuń
  9. Zajedwabisty blog~

    Skomentowałam, bo notka kazała :D

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Notka i ja kazałam! ;D
      Jedwabisty..mmm... dziękuję ;*

      Usuń
  10. Super blog czekam na kolejne notki :P

    OdpowiedzUsuń
  11. WOW! Wielkie WOW! Chcę więcej!
    Natsu i Lucy. Nie przepadam za nimi, ale czym byłby ten blog gdyby nie było tej pary ?
    Jellal i Lucy ? Nie, nie i jeszcze raz nie! Jakoś nie potrafię ich sobie razem wyobrazić.
    A co na to Erza ?
    Gajeel upodabnia sie do Metallicany, co ? Podoba mi się...
    Liczę na jakieś wątki miłosne.
    Dużo, dużo, dużo weny.
    Sayonara i do następnego razu.

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Erza będzie z Jellalem, spoczko, to tylko taka przeszkadzajka :D
      Będzie duużo wątków miłosnych <3

      Usuń
  12. Ej, ej, ej! To ja powinnam być pierwsza! ;-;
    Ale nie będę płakać, gdyż to moja wina!
    No to od początku! :D (trzy zdania z rzędu zakończone wykrzyknikiem. Tak. )
    ,,Niektórzy uważali to zadanie za katorgę pomieszaną z torturą, jednak on lubił zagłębić się w nocną ciszę i po prostu pomyśleć.'' przepraszam, ale co zrobić? Natsu? Myśleć? Przecież on wyznaje zasadę ,,Myślenie? A co to?''
    Myślący Natsu, jeszcze mi tylko Graya w ubraniu brakuje i czułego Jellala xDD
    Natsu i Lisanna... hmm... znowu chemia xDD
    Przecież wiesz, ze ja lubię ten paring! Ale znowuż Twoja Wersja NaLu mi się strasznie podoba xD
    Matko! Pojawił się Gajeel! <3 mój kochany wychowanek Metiego ;-;
    A może on jest metalem? Czarne barwy i te sprawy... długie włosy... Kuc!
    Gratulacje z okazji zaręczyn... Raczej kondolencje.
    Ej, Jellalowi i Erzie to nikt nie gratulował...
    Ale idziemy dalej xD
    Natsu taki romantyk... widać, ze myślenie mu nie służy... Chciał jej dotknąć... I KNOW THAT FEEL BRO!
    Zostałam zniszczona w momencie, gdy ona wpadła do wody, a on jej nie poszedł ratować xDD Mój Natsu! Tak jak Cię uczyłam ;-;
    Pierwsze spotkanie i już się przytulają! Oni są sobie przeznaczeni. Zadecydowałam o tym.
    Tak sobie teraz myślę, że Natsu na pierwszym spotkaniu przytula, Gray rozbiera się, Jellal oświadcza, a Gajeel co? Wrzuca w pogo? xD
    Coś mi się zdaję, że Natsu zdradzi Lisannę (tak, jestem z siebie dumna, że sama wysuwam takie wnioski xD)
    Dał jej szalik! *o* Patrz jaki uroczy... Zobaczymy czy odda!
    No i mój kochany Jellal <3
    Hmm... zastanawiam się czy sama mu się odda, czy on ją zgwałci... I tak będę kochała Jellala mimo wszystko!
    No! Rozdział chyba najlepszy do tej pory :D Wiedz, że jestem z Ciebie dumna :*
    Pozostaje mi tylko czekać na ciąg dalszy, życzę weny :3

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Płacz teraz! ;-;
      Bo ja płakałam jak tak długo Cię nie było...
      Natsu tylko udaje że myśli xDD
      Mydło? Co to?
      Idź z tym paringiem NaLi, nikt go nie lubi, tylko to, zabiję Lisannę i Ci dedykuję ten rozdział XD
      Tata Jellala gratulował xDDD
      Bo ja chciałam ten szalik i tak wyszło :(
      Ty mi komentujesz rozdział, a ja Tobie komentarz, to zabawne xDD
      Dziękuję ! ;*

      Usuń
  13. oh ah i jeszcze raz oh !
    doczekałam się paringu NaLu xD
    sooooooł romantic ! xP xD
    czytałam z zapartym tchem:) ogółem to wszystkie rozdziały tak czytałam żeby nie było xD
    iiiide zaczytywać się dalej:)

    OdpowiedzUsuń
  14. Nie obchodziło go, co pomyśli sobie o nim Mistrz oraz reszta Korpusu. On nie ma już dla kogo żyć. Całkowicie zajmie się szkoleniem Erzy na Zwiadowcę, który nie będzie popełniał takich błędów jak on. Cana zbyt przypominałaby mu o Cornelii, by móc ją wychowywać. Nie zasłużył na to… Nie zasłużył, by znów być odpowiedzialnym za czyjeś życie…” i dlatego wziął się za szkolenie Erzy? Choć nie zasłużył, by znów być odpowiedzialnym za czyjeś życie?
    W ogóle relacje między Gildartsem i Igneelem były takie dobre, i nagle, pod wpływem jednego wspomnienia, Igneel odchodzi na misję z Metallicaną, bez pożegnania z najlepszym przyjacielem. Na dodatek Gildarts-Zwiadowca (inteligentny, bystry, rozumny), przez dziesięć (!) lat nie domyślił się, a i Cornelia mu o tym nie wspomniała, że Igneel był kiedyś jej niedoszłym narzeczonym. Aha.
    - Nie powinnaś mnie nigdy poznać, Erzo. Ale jeszcze kiedyś się spotkamy. Żegnaj – rzucił jeszcze przez ramię i odszedł pozostawiając ją samą. A ona nie potrafiła pobiec za nim…” Mam do Ciebie żal, kochana Ran, bo w pierwszej sadze wszystko było do bólu przewidywalne, proste, łatwe, banalne. I to zakończenie… Jellal uciekł (ciekawe, dokąd), a Erza po prostu stała jak kołek i się gapiła. No, dobrze. Ale jej tekst, że Gildarts bardzo kochał Corenlię… a skąd ona to, na Boga Ojca, wiedziała? Nie znali się zbyt długo, małą chyba nawet nie poznała tej babeczki, ale wyciąga takie wnioski, że szczęka opada.
    Ponad to nie mogę zrozumieć, dlaczego ustawiasz różne kolory tła pod tekstem. Rozumiem, że to się podoba, szanuję to, ale chcę nadmienić, że to trochę utrudnia czytanie. To moje zdanie, powtarzam, możesz je olać, usunąć komentarz, albo zabronić mi wchodzić na swojego bloga :D
    kaloryfer. To oni wiedzieli co to jest „kaloryfer”?
    przed ślubny kobierzec „ przed ołtarz, na ślubnym kobiercu się stoi.
    Jej rodzice zniknęli kilka dni później w dziwnych okolicznościach przez co przy okazji Jellal został koronowany.” Jasne, i nikt nie martwił się zniknięciem koronowanych głów, bez szemrania koronując nowego króla. Ran, proszę!
    Dzięki Bogu, że nie napisałaś czegoś w stylu „Ale Lucy nie chciała z nim sypiać, a on to szanował”, bo znalazłabym Cię, nawet na końcu świata! :D Moment z uratowaniem Lucy był z kolei bardzo ciekawy i zabawny, zwłaszcza, gdy Natsu zobaczył, że wpadła do jeziora i zamiast gnać na łeb, na szyję, stwierdził „e tam ,przywidzenie” – padłam! Znów! Gratuluję! Te zabawne momenty wychodzą Ci o wiele lepiej niż te, które próbujesz stworzyć mrocznymi i poważnymi.
    Nie ukrywam, że jestem ciekawa następnego rozdziału mimo kilku wad. Ran, jeszcze się na mnie nie obraziłaś? Na pewno? :D

    OdpowiedzUsuń

Obserwatorzy