Od niespodziewanej tragedii na terenie
królestwa minął już równy tydzień. Gazeta, którą Gray dzierżył w ręce mówiła,
że w ruinach zamku zginęła ponad setka ludzi, lecz nikomu nie udało się przeżyć
mocnego wybuchu. Fullbuster kolejny raz rozprostował prasę w poszukiwaniu
odpowiedniego fragmentu przemieszczając się pomiędzy straganami z żywnością
porozstawianymi na pobliskim rynku.
Tragedia na terenie
królestwa
Nikt
nie jest w stanie zrozumieć jaki był bezpośredni powód śmiercionośnej
eksplozji, przez którą zginęła ponad setka ludzi m.in. sekretarz królewski,
doradca, generał oraz inne ważne osobistości. Do tej pory nie udało się odnaleźć
wszystkich ofiar. Wśród zaginionych znajdują się nazwiska pary królewskiej…
Gray
na chwilę przerwał lekturę. Lucy ukrywali w mieszkaniu Hayato, a Jellala… po
prostu gdzieś wcięło. Nawet nie brali pod uwagę tego, że on również mógł zginąć
w ruinach zamku, a dopóki go nie znajdą nie mają nawet po co wracać do obozu.
Zamyślony niechcący potrącił ramieniem kobietę, z której ręki wypadła
reklamówka z jabłkami, które potoczyły się po rynku.
-Przepraszam – mruknął po chwili chłopak pomagając jej zbierać owoce. W pewnym
momencie poczuł na sobie jej wzrok, więc podczas podnoszenia jednego z jabłek
pobieżnie na nią zerknął i aż zamarł z ręką w drodze do reklamówki. Znowu ona…
Jeśli ciągle mają tak na siebie wpadać, to wypadałoby może…
-Jestem Gray – przedstawił się chłopak, lekko kiwając głową w jej stronę.
-Juvia… - odpowiedziała podnosząc się i równocześnie otrzepując sukienkę.
Wszystkie jabłka zostały już zebrane. Przez chwilę stali naprzeciwko siebie nie
do końca wiedząc o czym mają rozmawiać. Gray nigdy nie był dobry w kontaktach
damsko-męskich, dlatego nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć pięknej
nieznajomej. Ładnie wyglądasz? Nie, wyszedłby na podrywacza… Cóż za piękna pogoda? Zbyt oklepane…
-No więc… - odchrząknął i jednym ruchem odsunął na bok grzywkę przesłaniającą
mu oczy. – W którą idziesz stronę?
Wskazała głową stronę w
którą kierował się zanim na nią wpadł.
-Juvia idzie do domu – odpowiedziała już trochę pewniej, lecz nadal czerwieniła
się, gdy tylko na niego spojrzała. – Do tamtej starej kamienicy.
Chłopak spojrzał we wskazanym kierunku i za chwilę uśmiechnął się szeroko.
-Więc chyba mamy ten sam cel – stwierdził i w szarmanckim geście ofiarował jej
swoje ramię, które nieśmiało chwyciła. Przez resztę drogi chłopak czuł się dość
nieswojo widząc ciągłe oczarowane spojrzenia dziewczyny rzucane w jego stronę.
Dodatkowo gorące, południowe słońce niewyobrażalnie go prażyło i miał wielką
ochotę rozebrać się nawet tutaj, na środku ulicy.
W końcu w ciszy doszli do budynku i powoli zaczęli wchodzić po schodach.
-Które to twoje mieszkanie? – Zapytał w pewnym momencie czarnowłosy,
przyglądając się kolejnym mijanym drzwiom z wygrawerowanymi numerami.
-Numer osiem – odpowiedziała dziewczyna przyglądając mu się uważnie. – A twoje?
-Tutaj – wskazał drzwi z liczbą siedem, lecz zanim zdążył złapać za klamkę, otworzyły się szeroko i stanął w nich Hayato w
pełnym mundurze, który właśnie miał zamiar wyjść do pracy. Uśmiechnął się lekko
w stronę Gray’a, lecz na widok dziewczyny zmarszczył brwi.
-Juvia Loxar – prychnął lekceważąco. – Moja ukochana sąsiadka…
-Hayato Fuchida… - warknęła, nie pozostając mu dłużna. – Juvia jest niebywale
szczęśliwa,
że znów - jak zresztą codziennie -
może zobaczyć się z byłym narzeczonym… Chyba, że nie życzysz sobie, by Juvia
wspominała o tym innym ludziom…
Mężczyzna skrzyżował ramiona z groźną miną.
-Nie obchodzi mnie to – mruknął odwracając głowę.
W tym momencie Fullbuster stwierdził, iż chyba nie wypada dalej przysłuchiwać
się tej rozmowie, dlatego cicho cofnął się do mieszkania blondwłosego. Była
narzeczona Hayato… Obrotny chłopak…
Długo nie zajęło mu poszukiwanie przyjaciół, gdyż ich aktualnym miejscem
posiedzeń stała się kuchnia, a dokładniej duży, drewniany stół.
-Dobrze, że jesteś – mruknął w jego stronę Laxus, gdy ten rzucił mu na kolana
zwiniętą gazetę. Usiadł przy stole między Lyonem a Natsu. Oprócz ich trójki i
Laxusa siedział tam też Sting. Lucy zazwyczaj nie brała udziału w ich długich
rozmowach, gdyż –mimo usilnych przekonywań Dragneela – nadal nie do końca jej
ufali. Gray zdążył już dowiedzieć się, że Gajeel udał się w jakiejś ważnej
sprawie do Korpusu Phantom Lord, dlatego można było powiedzieć, iż znajdowali
się w komplecie.
-I jak z Erzą? – Czarnowłosy zwrócił w ich stronę pytające spojrzenie. –
Poprawiło się coś?
-Gray, nie było cię raptem godzinę – Lyon nie mógł powstrzymać się od
zgryźliwej uwagi, która jednak została zignorowana.
-Nadal leży, gdyż w tej chwili musi przede wszystkich zregenerować siły i porządnie
wypocząć. Można powiedzieć, że już jest dobrze, bo rana całkowicie się
zabliźniła. Teraz
jednak mamy ważniejszą sprawę do roztrząsania…
Erza obudziła się słysząc przyciszone
głosy dochodzące z kuchni, które docierały do niej w postaci niezrozumiałych szumów. Natsu,
Gray, Sting, Laxus, Lyon. Przez miniony tydzień zdążyła zapamiętać imiona osób,
które podawały się za jej przyjaciół. Opowiedzieli jej kim jest oraz kim są
oni. Już wiedziała. Lecz nadal nie pamiętała.
Cicho podeszła do drzwi i uchyliła je delikatnie, by móc usłyszeć rozmowę
przyjaciół z Korpusu. Czuła się już naprawdę dobrze – po ranie została pamiątka
w postaci blizny, a jej siły powoli się regenerowały. Mogła już nawet spokojnie
walczyć…. Z zamyślenia wyrwał ją mocny głos Laxusa.
-Jellal zasługuje jedynie na śmierć.
Jellal. Wróg.
-Zdobyłem pewne informacje na temat jego obecnego miejsca pobytu – tym razem
rozległ się głos Stinga. – Podobno obecnie znajduje się w pobliskim lesie.
Jeśli nie zmieni miejsca obecnego postoju, to idąc z prądem rzeki powinniśmy go dopaść.
Nagle rozległ się głośny huk krzesła uderzającego o podłogę.
-No to na co czekamy? – Natsu jak zwykle już palił się do walki. – Ale się
napaliłem!
-Spokojnie, Natsu – opanowany głos Laxusa od razu sprowadził go na ziemię. –
Wyruszamy jutro o świcie. Sting? – Chłopak spojrzał na niego pytająco. –
Chciałbym byś wrócił do naszego Korpusu i zdał raport Mistrzowi.
Szuranie krzeseł zasygnalizowało, że rozmowa dobiegła końca, dlatego
szkarłatnowłosa cicho przymknęła drzwi. Wiedziała już co zrobi dzisiejszej
nocy.
Jellal.
Wróg.
Jellal
Obudził
go cichy głos w jego głowie. Z trudem otworzył oczy, by zauważyć, że zmierzch
już dawno ogarnął las, w którym postanowił chwilę odpocząć. Był coraz słabszy,
Zeref natomiast przeciwnie – z każdą chwilą coraz bardziej rósł w siłę
pobierając jego energię życiową. A w tej chwili Jellal czuł, że jego dręczyciel
czuje się coraz bardziej podniecony. Dlaczego?
Dziś. To już dziś. Czuję to.
Jellal
mimowolnie jęknął. Chyba domyślał się o co chodzi Zerefowi…
Dziś wreszcie odzyskam moje ciało… Już za chwilę…
Pamiętasz ten ból, gdy przejmowałem nad tobą kontrolę? Czy pamiętasz?
O
tak, pamiętał doskonale… Tak potwornego cierpienia jeszcze nigdy w życiu nie
doświadczył…
W takim razie dziś poboli troszkę bardziej…
Wybacz, to już ostatni raz…
Fernandes
wiedział, że Zeref nie żartuje. Przymknął powieki biorąc ostatni, głęboki
wdech, by za chwilę poczuć dziwne drgawki ogarniające całe jego ciało. Niewyobrażalny
chłód wciskał się powoli do jego żył, zakłócając prawidłowe krążenie.
Niespodziewany przeszywający ból ugodził go w czaszkę sprawiając wrażenie, że
jego głowa zaczyna pękać. Dusił się. Kości płonęły mu ogniem, coś pożerało jego
ciało od środka. Oślepiający ból nie pozwalał mu na zobaczenie czegokolwiek.
Niewyobrażalna siła cisnęła nim w drzewo, aż zabrakło mu tchu. Po
chwili upadł na kolejne drzewo. I kolejne. Obijał się o nie jak szmaciana
lalka, marionetka. I
nagle wszystko się skończyło. Jellal leżał oparty o wielki dąb myśląc jedynie o
śmierci. Bolało go wszystko, nie potrafił prawidłowo oddychać. Ostatkiem sił
uchylił powieki z nadzieją, że ujrzy przed sobą Zerefa w ludzkiej postaci, że
to już koniec…
Teraz
Mocne
uderzenie w brzuch. I kolejne. Jakby coś chciało wyjść z jego ciała, rozrywając
jego narządy wewnętrzne, spijając jego krew z bezbarwnych warg. Krew. Jellal
zachłysnął się szkarłatną cieczą, którą szybko wypluł pod nogi osoby stojącej
przed nim. Ogarnięty przerażeniem, ignorując krzyczące z bólu mięśnie, podniósł
głowę do góry, by ujrzeć przed sobą wysokiego, czarnowłosego mężczyznę o młodej
twarzy odzianego w czarny długi płaszcz obwiązany białym materiałem. Jego mocno
czerwone oczy zdawały się przewiercać Jellala na wylot. Ze sztucznym uśmiechem
przyjrzał się swojej ręce i lekko zgiął palce.
-Wreszcie… - mruknął do siebie i powoli rozprostował kości. – Teraz mogę
przejąć władzę nad całym światem…
Fernandes schylił głowę pod naporem jego miażdżącego spojrzenia.
-Oszczędzę cię za to, że służyłeś mi tyle lat – Zeref spojrzał na niego z
wyższością. – Ale inni… To będzie jednostronna masakra. Żadna dusza nie ucieknie
przed moim gniewem.
Zarzucił długim płaszczem i ku uldze Jellala powoli zaczął znikać za drzewami.
W tym momencie mógł pozwolić sobie na jęk bólu. To coś… Zeref… siedział w nim
przez trzynaście lat. Przez chwilę spróbował się podnieść, lecz jego starania
poszły na marne. Ból był nie do wytrzymania przy każdym, nawet najmniejszym
ruchu. Ze zrezygnowaniem, delikatnie położył się na powrót na ziemi, lecz po
chwili zrozumiał, że błogi odpoczynek i w tej chwili będzie musiał zostawić na
później. Cichy szelest zarośli po prawej stronie zmusił go do odwrócenia się w
stronę nadchodzącej osoby. Z jego ust dobył się kolejny syk bólu, o którym za
chwilę zapomniał na widok osoby stojącej przed nim. Szkarłatne włosy związane w
wysoki kucyk powiewały na nocnym wietrze. Erza patrzyła na niego jak na największego
śmiecia, dzierżąc w dłoni niewielki miecz, który znalazła gdzieś w domu Hayato.
-Erza… - chłopak westchnął z ulgą na widok dziewczyny, mając nadzieję, że
dostanie z jej strony pomocną dłoń. Zbyt się jednak przeliczył.
-Skrzywdziłeś mnie i moich przyjaciół – stwierdziła rzeczowo, podchodząc do
niego z kamienną twarzą i mieczem wysuniętym do przodu. –Teraz zginiesz.
I nie czekając na jego reakcję po prostu rzuciła się z bronią
wyciągniętą przed siebie. W
ostatniej chwili zdążył przesunąć się kilka centymetrów tak, że stal zahaczyła
tylko o jego włosy. Dziewczyna przed nim wpadła niemal w szał machając na prawo
i lewo ostrzem,
przed którym on ledwo potrafił się
obronić.
-Erza, nie pamiętasz mnie? – W pewnym momencie miecz
zahaczył o jego ramię powodując kolejny wylew krwi. – Erza… -
Jego głos był niemal błagalny.
Zatrzymała się, jednak w jej intencji nie leżało darowanie mu życia. Chciała
wziąć oddech, znów go zaatakować. Zmiażdżyć. Zabić.
-Tak się składa, że nie pamiętam – warknęła na niego, kierując ostrze miecza w
stronę jego serca. –Straciłam wszystkie wspomnienia. Wiem tylko, że chciałeś
mnie zabić – odruchowo złapała za zraniony bok, który po wysiłku dawał o sobie
znać. Nie trafiała w mężczyznę, choć z jej celnością nigdy nie było źle. Rana
na jej brzuchu blokowała jej ruchy nie pozwalając wykorzystać całej swojej
siły. W tej chwili mogła jedynie symulować dawną, super silną Erzę.
-Nie pamiętasz mnie? – Z jego oczu zniknęła nadzieja, która pojawiła się tak szybko,
gdy tylko ją zobaczył. –Nie pamiętasz naszego dzieciństwa?
-Dzieciństwa? – Jego słowa sprawiły, że stanęła w pół kroku. –Nie rozumiem o co
ci chodzi…
Nie pamiętała.
-Kiedyś ci się oświadczyłem. Miałem siedem lat, ty sześć – powoli kontynuował
widząc, że słucha go uważnie. – Usiedliśmy sobie gdzieś na łące i wtedy
zapytałem, czy w przyszłości zostaniesz moją żoną…
-Kłam…- dziewczyna miała ochotę zaprzeczyć, lecz nagle coś w jej umyśle
potwierdziło jego słowa. Wspomnienie.
-Ładna jesteś –
powiedział w pewnym momencie chłopczyk przekrzywiając głowę na bok. Erza
kolejny raz tego dnia spłonęła rumieńcem.
-Dz-dziękuję
– odpowiedziała zmieszana, po czym zaraz otrząsnęła się i odchrząknęła – Ty też
jesteś!
-To
może w przyszłości zostaniesz moją żoną? – Zapytał z uśmiechem łapiąc ją za
ręce.
-Dobra!
– Wykrzyknęła dziewczynka uśmiechając się coraz szerzej.
-Obiecujesz?
– Szepnął Jellal patrząc na nią z uwagą.
Chwilę
milczała wpatrując się w jego piękne, szczere oczy.
-Obiecuję
– odpowiedziała.
Spojrzała na niego
zaskoczona. Przecież to…
-A pamiętasz, jak na pogrzebie trzymaliśmy się za ręce? Byłaś wtedy taka
malutka i tak bardzo chciałaś pocieszyć Gildartsa… - Jellal zauważył, że jej
twarz powoli się zmienia. Wyrażała teraz zamyślenie i pewien rodzaj
konsternacji, jakby nie mogła uwierzyć w to, że naprawdę tak się stało.
-Pamiętam – szepnęła cicho, a miecz wypadł jej z ręki.
-I jeszcze wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy od trzynastu lat… I wtedy
przybiegłaś i…
Mimowolnie podniósł się
z miejsca i jak w transie zaczął poruszać się w jej stronę. Już za chwilę
poczuł jak drobne ciało przytula się do jego umięśnionej piersi. Szkarłatne
włosy kuły go w twarz.
-Erza? – Zapytał
z niedowierzeniem, delikatnie odsuwając ją od siebie. Nic się nie zmieniła.
Nadal uważał, że jest piękna.
-Jellal… czemu
tak uciekłeś? – Zapytała próbując zdobyć się na swoją zwykłą powagę, lecz jego
widok całkowicie jej to uniemożliwił. – I czemu nic mi nie powiedziałeś? Ja
chciałam cię szukać, ale Makarov mi nie pozwolił i byłam zbyt mała i…
-Powoli – zaśmiał
się cicho lekko gładząc ją po policzku.
Pamiętała… Wszystkie
wspomnienia wróciły do niej z szybkością uderzenia bata. Znów widziała Natsu
bijącego Gray’a i to jak ich uciszała. Gildartsa, który tak rozpaczał po
utracie Cornelii. I Jellala. Lekko zmarszczyła brwi.
-A jednak tobie coś się stało…
- szepnęła cicho, spuszczając głowę. – Byłeś inny… Mimo tych wszystkich
wspomnień, ty nadal chciałeś mnie zabić. Mnie i moich przyjaciół.
Chłopak westchnął i z przyzwyczajenia roztrzepał włosy dłonią zapominając o
tym, że każdy ruch sprawia mu ból.
-Chciałbym ci to wytłumaczyć… - jęknął, przypominając sobie wszystkie złe
rzeczy, które musiał zrobić, kiedy Zeref przejmował jego ciało. –Pamiętasz może
moment, gdy nagle wyjechałem gdzieś z ojcem? – Kiwnęła głową w geście
potwierdzenia. Teraz już pamiętała. –W tym dniu zostałem opętany. Wiem jak
absurdalnie to brzmi, jednak moje ciało przejęła osoba przesiąknięta złem do
szpiku kości. Ja pragnąłem władzy, Zeref
mi ją dał, jednak przejmował on nade mną kontrolę za każdym razem, gdy sytuacja szła nie po jego
myśli. Teraz stanowi niebywałe zagrożenie, gdyż zregenerował się i zamierza
zniszczyć każde istnienie… Wtedy, gdy odszedłem z Korpusu zostawiając cię na
polanę. Wtedy, gdy kazałem wtrącić cię do lochów. I wtedy, gdy zażyczyłem
sobie, by wysadzono w powietrze zamek, w którym się znajdowałaś. To nie byłem
ja… Erzo, proszę – spojrzał na nią błagalnie. – Zaufaj mi znów…
Sytuacja w jej sercu idealnie przedstawiona została na jej twarzy pod postacią
mieszaniny emocji. Chciała mu wierzyć, lecz… czy potrafiła?
W końcu usiadła obok niego zrezygnowana, przyglądając się ranom, z których
małym ciurkiem wylewała się krew. Wyglądał jak siedem nieszczęść, poturbowany,
brudny, z podkrążonymi oczami…
-Jesteś trochę ranny – stwierdziła dziewczyna po chwili, przyglądając się szkarłatnej
cieczy sączącej się z jego ramienia.
Powędrował za jej spojrzeniem.
-Tak troszkę – odpowiedział ze śmiechem, lecz za chwilę spoważniał. –Ja… nie
będę cię winił, jeśli postanowisz zachować do mnie dystans… A jeśli chcesz
zemścić się za wszystkie krzywdy, które wyrządziłem tobie i twoim przyjaciołom,
jestem gotowy oddać życie…
-Myślisz, że tego właśnie pragnę? – Spojrzała na niego ze spokojem. – Zemsty?
Jeśli chcesz naprawić swoje błędy, a to co mówisz jest prawdą, po prostu musisz
pomóc nam walczyć z Zerefem i…
-Sam nie wiem… - przerwał jej, chowając twarz w dłoniach. – Teraz już nie
odpokutuję moich grzechów. Po co to robię? Zgubiłem się w labiryncie własnych
myśli… - Na chwilę zatrzymał się, by głęboko zaczerpnąć powietrza. -Może
powinienem umrzeć…
Erza spojrzała na niego ze zdenerwowaniem wypisanym na twarzy.
-Jak możesz mówić… - przerwała na chwilę, by lekko się uspokoić, lecz jego
słowa wciąż rozbrzmiewały w jej głowie jak echo. – Coś tak tchórzliwego?
-Nie jestem taki silny jak ty… - odpowiedział odwracając głowę. Nie spodziewała
się tego. Odetchnęła kilka razy i już uspokojona, spojrzała w niebo.
-To nieprawda – szepnęła cicho, na powrót siadając obok niego. – Na własny,
niezdarny sposób żyję pełnią życia. To wszystko i ja… - poczuła, że w jej
oczach zbierają się łzy. –Ja wcale nie jestem silna…
Lekko ujął jej dłoń w swoją i na tyle, na ile pozwalały mu jego obolałe
mięśnie, przysunął się do niej.
-Erzo…
-Ja… myślałam, że już cię nie zobaczę – powiedziała zakrywając twarz dłońmi. –Dla
mnie byłeś zawsze taki… inny. Byłeś moim Jellalem… - lekko oparła się o jego
ramię, zapominając, że znajduje się na nim otwarta rana. Mocno zacisnął zęby,
by nie jęknąć z bólu. Ta chwila była dla niego zbyt cenna…
-Nauczysz mnie, prawda? – Spojrzała na niego pytająco. Ze zdziwieniem
stwierdził, że jej oczy nadal są suche. Naprawdę była silna… -Nauczysz mnie żyć
pełnią życia?
Przytaknęła uśmiechając się lekko i myśląc o tym, że od tej chwili pomoże mu
znów nauczyć się żyć normalnie…
Gray przyspieszył bieg myśląc o najgorszym.
On, Natsu, Laxus i Lyon wyruszyli na poszukiwanie Erzy, gdy tylko zauważyli jej
nieobecność. Nikt nie miał wątpliwości, gdzie teraz znajduje się dziewczyna.
Zgodnie ze wskazówkami Stinga poruszali się wzdłuż rzeki, jednak nocna pora
całkowicie uniemożliwiała im tropienie i wychwytywanie jakichkolwiek śladów.
-Myślę, że to tam! – Wykrzyknął w pewnym momencie Natsu, wskazując kierunek, w
którym drzewa trochę się przerzedzały.
Wszyscy ruszyli za nim, gdyż mimo że przechodzili to samo szkolenie, to i tak
Dragneel najlepiej z nich wszystkich potrafił tropić. Gdy jednak wybiegł na
niewielką polanę i zatrzymał ich gestem dłoni, szybko zwątpili w jego
umiejętności.
-Co jest? – Warknął Laxus również się zatrzymując.
Natsu nic nie mówiąc, cicho podszedł do dwóch postaci ułożonych pod drzewem.
Przyjaciele zrobili to samo. Mimo ciemności doskonale można było dojrzeć, że
śpią wtuleni w siebie jak pięcioletnie dzieci.
-I bardzo dobrze – mruknął w pewnym momencie Lyon, wyjmując miecz z pochwy. –
Zabijemy go śpiącego i po…
Różowowłosy jednak przerwał mu rozdrażniony.
-Idioci – warknął cicho, by nie obudzić śpiącej pary. – Wy nigdy nie
zrozumiecie potęgi miłości!
Spojrzeli na niego jak na największego debila, co nie było tak bardzo dalekie od
prawdy.
-Chyba ma rację – poprał go Gray, sam nie wierząc, że to robi. – Erza uśmiecha
się przez sen, a dodatkowo nie wygląda jakby była zmuszana do… - przez chwilę
szukał odpowiedniego słowa – spania w takiej pozycji.
Laxus i Lyon jedynie przewrócili oczami.
-W takim razie dobrze – mruknął zrezygnowany blondwłosy. – Porozmawiamy z nim
sobie rano – z westchnieniem opadł na wilgotną trawę i oparł się o drzewo. Już
za chwilę reszta znalazła się obok niego w oczekiwaniu na świt, który przynieść
miał im zaskakujące informacje…
Od autorki:
No, no, ale mam rozruch! Dwa dni i nowy rozdział…
Ale to dzięki wam, dziękuję za te wszystkie sznury, którymi przywiązałam wenę
do kaloryfera ^^
Bez łańcucha oczywiście się nie obyło :D
No i macie tu tą Jerzę, ehh, sama bardzo na nią czekałam c;
Po co przedłużać zanik pamięci? Lecimy, Ran Nishi ma gdzieś zasady, które sama
ustala! No nic, chyba będzie mi już łatwiej pisać…
A może nie? Jellal jest bardzo skomplikowany…
Mam nadzieję, że choć troszkę się podobało, proszę o komentarze, dziękuję za
to, że jesteście, no i wiadomo… (jestem tak beznadziejna w pisaniu zakończeń
wszystkiego, że musicie mi to wybaczyć).
nie gadaj głupot :) dobry rozdział :) fakt że Jellal jest skomplikowany, ale co tam !
OdpowiedzUsuńdobry rozdział xD
jak zawsze mi się podoba i czekam na dalsze xD
teraz to dopiero się zacznie :)
pozdrawiam i weny życzę :)
mysza715^^
Jellal jest osobą, którą naprawdę bardzo trudno ogarnąć, kiedy się pisze :D
UsuńTutaj charakter taki, za chwilę taki, mogę lepić go jak plastelinę, bo w sumie jest nieokreślony B|
No, zaczną się miłości!
Dziękuję ;*
AAAAAAAAAAAA Jerza, Jerza everywhere ♥♥♥♥♥♥♥
OdpowiedzUsuńSzaleję, normalnie nie mogę!!! Jellal i Erza wreszcie razem!... Mary uspokój downa -.-
Normalnie nie spodziewałam się tak szybko rozdziału :) Jestem zachwycona, a rozdział boski :*
Natsu znalazł prawdziwą miłość (hahaha Lucy a nie Lisanne :P Jak wspominałam "nie przepadam" za Lisanną), więc może teraz walić tekstami na temat miłości ♥
Gray i Juvia ♥ Ochy i achy normalnie i... Hayato?? Eks-narzeczony Juvii??? Tu mnie kurde zaskoczyłaś :)
Co tu więcej gadać... cudo, cudo i jeszcze raz CUDO! ♥
Ps. Przepraszam za nadużywanie serduszek ♥
Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny ♥ (ehh znowu...)
Anonimka Mary
A gdzie! <3 Nie tak szybko z tą Jerzą ^^
UsuńJa też naprawdę nie spodziewałam się tak szybko następnego rozdziału ;-;
Zabijemy Lisannę, tak!
Jejuu, dziękuję ;*
Baaka ! >3<
OdpowiedzUsuńŻELEK I ERCIA! ŻELEK I ERCIA! KHIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
(Normalnie w takich momentach piszę/mówię coś, co może strasznie odstraszać ludzie, nie zastąpię jednak mego uczucia w tym momencie żadnym innym słowem jak tylko - orgazm. )
O kutfa. I Ty sądziłaś, że jesteś psychiczna? X DDDDDDDDDDDDDDDDD
A teraz, każdy czytelnik tego zdurnowaciałego komentarza zapomina o moich słowach z przed chwili. XDDDD
Słoneczko, zawsze wiedziałam, że jesteś zdolna.
Wierzę w Ciebie, masz Nas dalej w taki cudowny sposób zaskakiwać. ;-;
Jesteś niesamowita. I taka motywacja dla mnie to przeczytanie Twojego bloga...
To takie... Smutne było z początku, że Erza niczego nie pamiętała...
A koniec mnie powalił.
Przepraszam. Wybuchłam śmiechem na hasło Natsu o niezrozumianej potędze miłości. To dlatego, żę powiedział ot tak otwarcie zaraz po tym, jak chciał go zabić z zimną krwią. Tak myślę. Kotku, kochanie, pisz. ♥____________________________♥
Czy ja już mówiłam, że nie zgadzam się na Twoje komentarze? ;-;
UsuńJezu, ten kop weny! Za każdym razem jak czytam coś co napiszesz, rozdział, komentarz, wiadomość, cokolwiek!
Wydrukuję sobie to i powieszę na ścianie normalnie, będę się do tego modlić!
Z każdego otworu mojego ciała teraz wycieka tęcza, naprawdę...
TRAFIŁ SWÓJ NA SWEGO, ZOSTAŃ MOJĄ SIOSTRĄ <3
Nie, ja już nie czytam tego komentarza dziesiąty raz z rzędu, bo umrę ze szczęścia...
Przestań <3
KYAAAA!!! To było takie KAWAI! KAWAI! KAWAI!
OdpowiedzUsuńAż się wzruszyłam tą scenką i łezka w oku mi się zakręciła. Erza i Jellal w końcu razem! Po tylu latach. W końcu moga być razem, chociaż na jakiś czas.
Już myślałam, że Erza nie będzie go pamiętać, a tutaj taki obrót spraw. Ahhh...
Słodkie... Niesamowite. KAWAI!
Natsu rozumie potęgę miłości ? Coś nie zrozumiałego! On rozumie! Ale numer!
Powali mnie to!
Życzę weny i zdrowia!
Pisz tak dalej.
Sayonara i zapraszam do siebie: http://milosc--bez--granic.blogspot.com/ lub tutaj:http://nie-wierz-blizniaczkom.blogspot.com/
Na jakiś czas... No bo Ran Nishi im utrudni życie oczywiście, gdzie tam by mogli być razem tak szybko? ^^
UsuńPowiedzmy, że rozumie!
Dziękuję :*
I przepraszam, że tak odwlekam to czytanie Twojego bloga, ale naprawdę już niedługo się za niego zabiorę! Obiecuję!
Yay~! Świetny rozdział! Najlepszy! Nareszcie Jerza T^T... Juz sie doczekać nie mogłam! Jakie słodkie spotkanie... No dobra, chciała go zabic, ale cicho... I to jak pozniej zasneli... Kya... No i węszę tu Gruvie *niuch niuch* =w=...
OdpowiedzUsuńCieszę sie, ze moj sznur sie przydał ^^
Mam nadzieje, ze następny rozdzial bedzie tak samo szybko :3
Matta ne~!
~ (zbyt leniwa, zeby sie logować) Foxi
Ja też naprawdę się nie mogłam doczekać Jerzy u siebie!
UsuńI dobrze, że czujesz Gruvię ^^
Jeju chyba tak jednorazowo tylko mi się udało tak szybko napisać, bo sama nawet byłam zdziwiona :D
Ran Nishi maszyna B|
Dziękuję :*
Ehhh, i co ja mam napisać? Może i ładnie piszę bloga, ale komentarze, to moja największa porażka. Może zacznę od tego, że ŁAŁ! Kolejny rozdział, taki dobry i wcale nie krótki, tak szybko. Tak sobie wchodzę na blogera i przecieram oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Ta notka była taka cudowna. No, w końcu się pozbył Zerefa. A potem przyszła Erza i się przytulili i było tak uroczo i wzruszająco, że ja cię nie mogę. I jabłuska też były ciekawe. A Grey taki bardzo szarmancki, ach! Wszystko genialne, a mój komentarz iście kiepski więc się zwijam, żeby nie robić wiochy. Życzę weny i pozdrawiam :)
OdpowiedzUsuńAj weź, ja to też mam problemy z pisaniem komentarzy zawsze :D
UsuńWięc podzielamy problem!
Co to za czary, ja to jak usiądę, to będę siedziała kilka godzin dopóki nie napiszę rozdziału i koniec :3
Dziękuję, że się podobało :*
ŁAŃCUCH NAJWAŻNIEJSZY! JEST MĘSKI!
OdpowiedzUsuńobiecuję, że jak tylko znajdę czas to przeczytam ; -;
Z góry uprzedzam, że za chwilę wstawię swój komentarz, i lepiej weź coś do jedzenia, żebyś nie zgłodniała podczas czytania :D Ihihihihihih!
OdpowiedzUsuńNo i znów jestem. Mój Shinigami, od mojego pierwszego wpisu sporo minęło, ależ mi wstyd, takie mam zaległości. Ale dobrze, bierzmy się do pracy!
Usuń"Gazeta, którą Gray dzierżył w ręce mówiła, że w ruinach (...)" przecinek po "ręce"
"W którą idziesz stronę?
Wskazała głową stronę w którą (...)" powtórzenie "stronę".
Piękny opis cierpienia Jellala. Po prostu się rozpływam, Ran, i chcę, żebyś o tym wiedziała. Coś niesamowitego, uważam, że przeszłaś samą siebie, choć nie był to długi fragment. Jestem pod wielkim wrażeniem, i za ten moment kłaniam Ci się w pas, jeśli to coś dla Ciebie znaczy. Naprawdę mnie uwiodłaś. Mrrr... <3
"Wtedy, gdy odszedłem z Korpusu zostawiając cię na polanę." polanie.
Ale już z fragmentem w którym Erza i Jellal rozmawiają, i on jej tłumaczy swoje opętanie, a ona mówi, że nie chce się zemścić... nie, to zdecydowanie nie to. Znów najniższa linia oporu, takie "-Zabiłem, bo byłem opętany.
-Aha, spoko, dobra, to co? Idziemy spać, bo jestem zmęczona?
-Dobra, to cho. Tylko się przytul."
Mało wiarygodne, biorąc pod uwagę charakter Erzy, który przedstawiłaś.
Na dodatek gdy Wspaniała Ekipa Zwiadowców ich znajduje, ot, tak porzucają pomysł, by zniszczyć Jellala, bo "śpią, to potęga miłości". W życiu! Powinni być nadal wściekli za krzywdę Erzy, Natsu pierwszy powinien przyskoczyć do Jellala i go za fraki złapać. I nie kupuję tego, że argument Graya o uczuciu dotarł do Gromowładnego. Nie ma szans. Chociaż u Ciebie Lax zatracił swój twardy charakter, nie wydaje poleceń, raczej ich słucha, co jest niesamowicie dziwne i ciężko mi w to uwierzyć.
No i gdzie Gajeel?! Gdzie go, jasna cholera, wywiało?!
Dobra, idę dalej, ogarnąć akcję :*