środa, 19 marca 2014

Rozdział 16 - Nowe ciało.

 Od niespodziewanej tragedii na terenie królestwa minął już równy tydzień. Gazeta, którą Gray dzierżył w ręce mówiła, że w ruinach zamku zginęła ponad setka ludzi, lecz nikomu nie udało się przeżyć mocnego wybuchu. Fullbuster kolejny raz rozprostował prasę w poszukiwaniu odpowiedniego fragmentu przemieszczając się pomiędzy straganami z żywnością porozstawianymi na pobliskim rynku.
   Tragedia na terenie królestwa
Nikt nie jest w stanie zrozumieć jaki był bezpośredni powód śmiercionośnej eksplozji, przez którą zginęła ponad setka ludzi m.in. sekretarz królewski, doradca, generał oraz inne ważne osobistości. Do tej pory nie udało się odnaleźć wszystkich ofiar. Wśród zaginionych znajdują się nazwiska pary królewskiej…

Gray na chwilę przerwał lekturę. Lucy ukrywali w mieszkaniu Hayato, a Jellala… po prostu gdzieś wcięło. Nawet nie brali pod uwagę tego, że on również mógł zginąć w ruinach zamku, a dopóki go nie znajdą nie mają nawet po co wracać do obozu. Zamyślony niechcący potrącił ramieniem kobietę, z której ręki wypadła reklamówka z jabłkami, które potoczyły się po rynku.
-Przepraszam – mruknął po chwili chłopak pomagając jej zbierać owoce. W pewnym momencie poczuł na sobie jej wzrok, więc podczas podnoszenia jednego z jabłek pobieżnie na nią zerknął i aż zamarł z ręką w drodze do reklamówki. Znowu ona… Jeśli ciągle mają tak na siebie wpadać, to wypadałoby może…
-Jestem Gray – przedstawił się chłopak, lekko kiwając głową w jej stronę.
-Juvia… - odpowiedziała podnosząc się i równocześnie otrzepując sukienkę.
Wszystkie jabłka zostały już zebrane. Przez chwilę stali naprzeciwko siebie nie do końca wiedząc o czym mają rozmawiać. Gray nigdy nie był dobry w kontaktach damsko-męskich, dlatego nie miał pojęcia co mógłby powiedzieć pięknej nieznajomej. Ładnie wyglądasz? Nie, wyszedłby na podrywacza…
Cóż za piękna pogoda? Zbyt oklepane…
-No więc… - odchrząknął i jednym ruchem odsunął na bok grzywkę przesłaniającą mu oczy. – W którą idziesz stronę?
Wskazała głową
stronę w którą kierował się zanim na nią wpadł.
-Juvia idzie do domu – odpowiedziała już trochę pewniej, lecz nadal czerwieniła się, gdy tylko na niego spojrzała. – Do tamtej starej kamienicy.
Chłopak spojrzał we wskazanym kierunku i za chwilę uśmiechnął się szeroko.
-Więc chyba mamy ten sam cel – stwierdził i w szarmanckim geście ofiarował jej swoje ramię, które nieśmiało chwyciła. Przez resztę drogi chłopak czuł się dość nieswojo widząc ciągłe oczarowane spojrzenia dziewczyny rzucane w jego stronę. Dodatkowo gorące, południowe słońce niewyobrażalnie go prażyło i miał wielką ochotę rozebrać się nawet tutaj, na środku ulicy.
W końcu w ciszy doszli do budynku i powoli zaczęli wchodzić po schodach.
-Które to twoje mieszkanie? – Zapytał w pewnym momencie czarnowłosy, przyglądając się kolejnym mijanym drzwiom z wygrawerowanymi numerami.
-Numer osiem – odpowiedziała dziewczyna przyglądając mu się uważnie. – A twoje?
-Tutaj – wskazał drzwi z liczbą siedem, lecz zanim zdążył złapać
za klamkę, otworzyły się szeroko i stanął w nich Hayato w pełnym mundurze, który właśnie miał zamiar wyjść do pracy. Uśmiechnął się lekko w stronę Gray’a, lecz na widok dziewczyny zmarszczył brwi.
-Juvia Loxar – prychnął lekceważąco. – Moja ukochana sąsiadka…
-Hayato Fuchida… - warknęła, nie pozostając mu dłużna. – Juvia jest niebywale szcz
ęśliwa, że znów - jak zresztą codziennie - może zobaczyć się z byłym narzeczonym… Chyba, że nie życzysz sobie, by Juvia wspominała o tym innym ludziom…
Mężczyzna skrzyżował ramiona z groźną miną.
-Nie obchodzi mnie to – mruknął odwracając głowę.
W tym momencie Fullbuster stwierdził, iż chyba nie wypada dalej przysłuchiwać się tej rozmowie, dlatego cicho cofnął się do mieszkania blondwłosego. Była narzeczona Hayato…  Obrotny chłopak…
Długo nie zajęło mu poszukiwanie przyjaciół, gdyż ich aktualnym miejscem posiedzeń stała się kuchnia, a dokładniej duży, drewniany stół.
-Dobrze, że jesteś – mruknął w jego stronę Laxus, gdy ten rzucił mu na kolana zwiniętą gazetę. Usiadł przy stole między Lyonem a Natsu. Oprócz ich trójki i Laxusa siedział tam też Sting. Lucy zazwyczaj nie brała udziału w ich długich rozmowach, gdyż –mimo usilnych przekonywań Dragneela – nadal nie do końca jej ufali. Gray zdążył już dowiedzieć się, że Gajeel udał się w jakiejś ważnej sprawie do Korpusu Phantom Lord, dlatego można było powiedzieć, iż znajdowali się w komplecie.
-I jak z Erzą? – Czarnowłosy zwrócił w ich stronę pytające spojrzenie. – Poprawiło się coś?
-Gray, nie było cię raptem godzinę – Lyon nie mógł powstrzymać się od zgryźliwej uwagi, która jednak została zignorowana.
-Nadal leży, gdyż w tej chwili musi przede wszystkich zregenerować siły i porządnie wypocząć. Można powiedzieć, że już jest dobrze, bo rana całkowicie się zabliźniła
. Teraz jednak mamy ważniejszą sprawę do roztrząsania…

  Erza obudziła się słysząc przyciszone głosy dochodzące z kuchni, które do
cierały do niej w postaci niezrozumiałych szumów. Natsu, Gray, Sting, Laxus, Lyon. Przez miniony tydzień zdążyła zapamiętać imiona osób, które podawały się za jej przyjaciół. Opowiedzieli jej kim jest oraz kim są oni. Już wiedziała. Lecz nadal nie pamiętała.
Cicho podeszła do drzwi i uchyliła je delikatnie, by móc usłyszeć rozmowę przyjaciół z Korpusu. Czuła się już naprawdę dobrze – po ranie została pamiątka w postaci blizny, a jej siły powoli się regenerowały. Mogła już nawet spokojnie walczyć…. Z zamyślenia wyrwał ją mocny głos Laxusa.
-Jellal zasługuje jedynie na śmierć.
Jellal. Wróg.
-Zdobyłem pewne informacje na temat jego obecnego miejsca pobytu – tym razem rozległ się głos Stinga. – Podobno obecnie znajduje się w pobliskim lesie. Jeśli nie zmieni miejsca obecnego
postoju, to idąc z prądem rzeki powinniśmy go dopaść.
Nagle rozległ się głośny huk krzesła uderzającego o podłogę.
-No to na co czekamy? – Natsu jak zwykle już palił się do walki. – Ale się napaliłem!
-Spokojnie, Natsu – opanowany głos Laxusa od razu sprowadził go na ziemię. – Wyruszamy jutro o świcie. Sting? – Chłopak spojrzał na niego pytająco. – Chciałbym byś wrócił do naszego Korpusu i zdał raport Mistrzowi.
Szuranie krzeseł zasygnalizowało, że rozmowa dobiegła końca, dlatego szkarłatnowłosa cicho przymknęła drzwi. Wiedziała już co zrobi dzisiejszej nocy.
Jellal.
Wróg.


Jellal

Obudził go cichy głos w jego głowie. Z trudem otworzył oczy, by zauważyć, że zmierzch już dawno ogarnął las, w którym postanowił chwilę odpocząć. Był coraz słabszy, Zeref natomiast przeciwnie – z każdą chwilą coraz bardziej rósł w siłę pobierając jego energię życiową. A w tej chwili Jellal czuł, że jego dręczyciel czuje się coraz bardziej podniecony. Dlaczego?

Dziś. To już dziś. Czuję to.

Jellal mimowolnie jęknął. Chyba domyślał się o co chodzi Zerefowi…

Dziś wreszcie odzyskam moje ciało… Już za chwilę… Pamiętasz ten ból, gdy przejmowałem nad tobą kontrolę? Czy pamiętasz?

O tak, pamiętał doskonale… Tak potwornego cierpienia jeszcze nigdy w życiu nie doświadczył…

 W takim razie dziś poboli troszkę bardziej… Wybacz, to już ostatni raz…

Fernandes wiedział, że Zeref nie żartuje. Przymknął powieki biorąc ostatni, głęboki wdech, by za chwilę poczuć dziwne drgawki ogarniające całe jego ciało. Niewyobrażalny chłód wciskał się powoli do jego żył, zakłócając prawidłowe krążenie. Niespodziewany przeszywający ból ugodził go w czaszkę sprawiając wrażenie, że jego głowa zaczyna pękać. Dusił się. Kości płonęły mu ogniem, coś pożerało jego ciało od środka. Oślepiający ból nie pozwalał mu na zobaczenie czegokolwiek. Niewyobrażalna siła cisnęła nim w drzewo, aż zabrakło mu tchu. Po chwili upadł na kolejne drzewo. I kolejne. Obijał się o nie jak szmaciana lalka, marionetka. I nagle wszystko się skończyło. Jellal leżał oparty o wielki dąb myśląc jedynie o śmierci. Bolało go wszystko, nie potrafił prawidłowo oddychać. Ostatkiem sił uchylił powieki z nadzieją, że ujrzy przed sobą Zerefa w ludzkiej postaci, że to już koniec…
Teraz

Mocne uderzenie w brzuch. I kolejne. Jakby coś chciało wyjść z jego ciała, rozrywając jego narządy wewnętrzne, spijając jego krew z bezbarwnych warg. Krew. Jellal zachłysnął się szkarłatną cieczą, którą szybko wypluł pod nogi osoby stojącej przed nim. Ogarnięty przerażeniem, ignorując krzyczące z bólu mięśnie, podniósł głowę do góry, by ujrzeć przed sobą wysokiego, czarnowłosego mężczyznę o młodej twarzy odzianego w czarny długi płaszcz obwiązany białym materiałem. Jego mocno czerwone oczy zdawały się przewiercać Jellala na wylot. Ze sztucznym uśmiechem przyjrzał się swojej ręce i lekko zgiął palce.
-Wreszcie… - mruknął do siebie i powoli rozprostował kości. – Teraz mogę przejąć władzę nad całym światem…
Fernandes schylił głowę pod naporem jego miażdżącego spojrzenia.
-Oszczędzę cię za to, że służyłeś mi tyle lat – Zeref spojrzał na niego z wyższością. – Ale inni… To będzie jednostronna masakra. Żadna dusza nie ucieknie przed moim gniewem. 






Zarzucił długim płaszczem i ku uldze Jellala powoli zaczął znikać za drzewami. W tym momencie mógł pozwolić sobie na jęk bólu. To coś… Zeref… siedział w nim przez trzynaście lat. Przez chwilę spróbował się podnieść, lecz jego starania poszły na marne. Ból był nie do wytrzymania przy każdym, nawet najmniejszym ruchu. Ze zrezygnowaniem, delikatnie położył się na powrót na ziemi, lecz po chwili zrozumiał, że błogi odpoczynek i w tej chwili będzie musiał zostawić na później. Cichy szelest zarośli po prawej stronie zmusił go do odwrócenia się w stronę nadchodzącej osoby. Z jego ust dobył się kolejny syk bólu, o którym za chwilę zapomniał na widok osoby stojącej przed nim. Szkarłatne włosy związane w wysoki kucyk powiewały na nocnym wietrze. Erza patrzyła na niego jak na największego śmiecia, dzierżąc w dłoni niewielki miecz, który znalazła gdzieś w domu Hayato.
-Erza… - chłopak westchnął z ulgą na widok dziewczyny, mając nadzieję, że dostanie z jej strony pomocną dłoń. Zbyt się jednak przeliczył.
-Skrzywdziłeś mnie i moich przyjaciół – stwierdziła rzeczowo, podchodząc do niego z kamienną twarzą i mieczem wysuniętym do przodu. –Teraz zginiesz.
I nie czekając na jego reakcję po prostu rzuciła się z
bronią wyciągniętą przed siebie. W ostatniej chwili zdążył przesunąć się kilka centymetrów tak, że stal zahaczyła tylko o jego włosy. Dziewczyna przed nim wpadła niemal w szał machając na prawo i lewo ostrzem, przed którym on ledwo potrafił się obronić.
-Erza, nie pamiętasz mnie? – W pewnym momencie
miecz zahaczył
o jego ramię powodując kolejny wylew krwi. – Erza… - Jego głos był niemal błagalny.
Zatrzymała się, jednak w jej intencji nie leżało darowanie mu życia. Chciała wziąć oddech, znów go zaatakować. Zmiażdżyć. Zabić.
-Tak się składa, że nie pamiętam – warknęła na niego, kierując ostrze miecza w stronę jego serca. –Straciłam wszystkie wspomnienia. Wiem tylko, że chciałeś mnie zabić – odruchowo złapała za zraniony bok, który po wysiłku dawał o sobie znać. Nie trafiała w mężczyznę, choć z jej celnością nigdy nie było źle. Rana na jej brzuchu blokowała jej ruchy nie pozwalając wykorzystać całej swojej siły. W tej chwili mogła jedynie symulować dawną, super silną Erzę.
-Nie pamiętasz mnie? – Z jego oczu zniknęła nadzieja, która pojawiła się tak szybko, gdy tylko ją zobaczył. –Nie pamiętasz naszego dzieciństwa?
-Dzieciństwa? – Jego słowa sprawiły, że stanęła w pół kroku. –Nie rozumiem o co ci chodzi…
Nie pamiętała.
-Kiedyś ci się oświadczyłem. Miałem siedem lat, ty sześć – powoli kontynuował widząc, że słucha go uważnie. – Usiedliśmy sobie gdzieś na łące i wtedy zapytałem, czy w przyszłości zostaniesz moją żoną…
-Kłam…- dziewczyna miała ochotę zaprzeczyć, lecz nagle coś w jej umyśle potwierdziło jego słowa. Wspomnienie.


-Ładna jesteś – powiedział w pewnym momencie chłopczyk przekrzywiając głowę na bok. Erza kolejny raz tego dnia spłonęła rumieńcem. 
-Dz-dziękuję – odpowiedziała zmieszana, po czym zaraz otrząsnęła się i odchrząknęła – Ty też jesteś! 
 -To może w przyszłości zostaniesz moją żoną? – Zapytał z uśmiechem łapiąc ją za ręce. 
-Dobra! – Wykrzyknęła dziewczynka uśmiechając się coraz szerzej. 
-Obiecujesz? – Szepnął Jellal patrząc na nią z uwagą. 
Chwilę milczała wpatrując się w jego piękne, szczere oczy. 
-Obiecuję – odpowiedziała. 

Spojrzała na niego zaskoczona. Przecież to…
-A pamiętasz, jak na pogrzebie trzymaliśmy się za ręce? Byłaś wtedy taka malutka i tak bardzo chciałaś pocieszyć Gildartsa… - Jellal zauważył, że jej twarz powoli się zmienia. Wyrażała teraz zamyślenie i pewien rodzaj konsternacji, jakby nie mogła uwierzyć w to, że naprawdę tak się stało.
-Pamiętam – szepnęła cicho, a miecz wypadł jej z ręki.
-I jeszcze wtedy, gdy spotkaliśmy się po raz pierwszy od trzynastu lat… I wtedy przybiegłaś i…

 
Mimowolnie podniósł się z miejsca i jak w transie zaczął poruszać się w jej stronę. Już za chwilę poczuł jak drobne ciało przytula się do jego umięśnionej piersi. Szkarłatne włosy kuły go w twarz. 
-Erza? – Zapytał z niedowierzeniem, delikatnie odsuwając ją od siebie. Nic się nie zmieniła. Nadal uważał, że jest piękna.
-Jellal… czemu tak uciekłeś? – Zapytała próbując zdobyć się na swoją zwykłą powagę, lecz jego widok całkowicie jej to uniemożliwił. – I czemu nic mi nie powiedziałeś? Ja chciałam cię szukać, ale Makarov mi nie pozwolił i byłam zbyt mała i… 
-Powoli – zaśmiał się cicho lekko gładząc ją po policzku.


Pamiętała… Wszystkie wspomnienia wróciły do niej z szybkością uderzenia bata. Znów widziała Natsu bijącego Gray’a i to jak ich uciszała. Gildartsa, który tak rozpaczał po utracie Cornelii. I Jellala. Lekko zmarszczyła brwi.
-A jednak tobie coś się stało
… - szepnęła cicho, spuszczając głowę. – Byłeś inny… Mimo tych wszystkich wspomnień, ty nadal chciałeś mnie zabić. Mnie i moich przyjaciół.
Chłopak westchnął i z przyzwyczajenia roztrzepał włosy dłonią zapominając o tym, że każdy ruch sprawia mu ból.
-Chciałbym ci to wytłumaczyć… - jęknął, przypominając sobie wszystkie złe rzeczy, które musiał zrobić, kiedy Zeref przejmował jego ciało. –Pamiętasz może moment, gdy nagle wyjechałem gdzieś z ojcem? – Kiwnęła głową w geście potwierdzenia. Teraz już pamiętała. –W tym dniu zostałem opętany. Wiem jak absurdalnie to brzmi, jednak moje ciało przejęła osoba przesiąknięta złem do szpiku kości. Ja pragnąłem władzy, Zeref  mi ją dał, jednak przejmował on nade mną kontrolę  za każdym razem, gdy sytuacja szła nie po jego myśli. Teraz stanowi niebywałe zagrożenie, gdyż zregenerował się i zamierza zniszczyć każde istnienie… Wtedy, gdy odszedłem z Korpusu zostawiając cię na polanę. Wtedy, gdy kazałem wtrącić cię do lochów. I wtedy, gdy zażyczyłem sobie, by wysadzono w powietrze zamek, w którym się znajdowałaś. To nie byłem ja… Erzo, proszę – spojrzał na nią błagalnie. – Zaufaj mi znów…
Sytuacja w jej sercu idealnie przedstawiona została na jej twarzy pod postacią mieszaniny emocji. Chciała mu wierzyć, lecz… czy potrafiła?
W końcu usiadła obok niego zrezygnowana, przyglądając się ranom, z których małym ciurkiem wylewała się krew. Wyglądał jak siedem nieszczęść, poturbowany, brudny, z podkrążonymi oczami…
-Jesteś trochę ranny – stwierdziła dziewczyna po chwili, przyglądając się szkarłatnej cieczy sączącej się z jego ramienia.
Powędrował za jej spojrzeniem.
-Tak troszkę – odpowiedział ze śmiechem, lecz za chwilę spoważniał. –Ja… nie będę cię winił, jeśli postanowisz zachować do mnie dystans… A jeśli chcesz zemścić się za wszystkie krzywdy, które wyrządziłem tobie i twoim przyjaciołom, jestem gotowy oddać życie…
-Myślisz, że tego właśnie pragnę? – Spojrzała na niego ze spokojem. – Zemsty? Jeśli chcesz naprawić swoje błędy, a to co mówisz jest prawdą, po prostu musisz pomóc nam walczyć z Zerefem i…
-Sam nie wiem… - przerwał jej, chowając twarz w dłoniach. – Teraz już nie odpokutuję moich grzechów. Po co to robię? Zgubiłem się w labiryncie własnych myśli… - Na chwilę zatrzymał się, by głęboko zaczerpnąć powietrza. -Może powinienem umrzeć…
Erza spojrzała na niego ze zdenerwowaniem wypisanym na twarzy.
-Jak możesz mówić… - przerwała na chwilę, by lekko się uspokoić, lecz jego słowa wciąż rozbrzmiewały w jej głowie jak echo. – Coś tak tchórzliwego?
-Nie jestem taki silny jak ty… - odpowiedział odwracając głowę. Nie spodziewała się tego. Odetchnęła kilka razy i już uspokojona, spojrzała w niebo.
-To nieprawda – szepnęła cicho, na powrót siadając obok niego. – Na własny, niezdarny sposób żyję pełnią życia. To wszystko i ja… - poczuła, że w jej oczach zbierają się łzy. –Ja wcale nie jestem silna…
Lekko ujął jej dłoń w swoją i na tyle, na ile pozwalały mu jego obolałe mięśnie, przysunął się do niej.
-Erzo…
-Ja… myślałam, że już cię nie zobaczę – powiedziała zakrywając twarz dłońmi. –Dla mnie byłeś zawsze taki… inny. Byłeś moim Jellalem… - lekko oparła się o jego ramię, zapominając, że znajduje się na nim otwarta rana. Mocno zacisnął zęby, by nie jęknąć z bólu. Ta chwila była dla niego zbyt cenna…
-Nauczysz mnie, prawda? – Spojrzała na niego pytająco. Ze zdziwieniem stwierdził, że jej oczy nadal są suche. Naprawdę była silna… -Nauczysz mnie żyć pełnią życia?
Przytaknęła uśmiechając się lekko i myśląc o tym, że od tej chwili pomoże mu znów nauczyć się żyć normalnie…

  Gray przyspieszył bieg myśląc o najgorszym. On, Natsu, Laxus i Lyon wyruszyli na poszukiwanie Erzy, gdy tylko zauważyli jej nieobecność. Nikt nie miał wątpliwości, gdzie teraz znajduje się dziewczyna. Zgodnie ze wskazówkami Stinga poruszali się wzdłuż rzeki, jednak nocna pora całkowicie uniemożliwiała im tropienie i wychwytywanie jakichkolwiek śladów.
-Myślę, że to tam! – Wykrzyknął w pewnym momencie Natsu, wskazując kierunek, w którym drzewa trochę się przerzedzały.
Wszyscy ruszyli za nim, gdyż mimo że przechodzili to samo szkolenie, to i tak Dragneel najlepiej z nich wszystkich potrafił tropić. Gdy jednak wybiegł na niewielką polanę i zatrzymał ich gestem dłoni, szybko zwątpili w jego umiejętności.
-Co jest? – Warknął Laxus również się zatrzymując.
Natsu nic nie mówiąc, cicho podszedł do dwóch postaci ułożonych pod drzewem. Przyjaciele zrobili to samo. Mimo ciemności doskonale można było dojrzeć, że śpią wtuleni w siebie jak pięcioletnie dzieci.
-I bardzo dobrze – mruknął w pewnym momencie Lyon, wyjmując miecz z pochwy. – Zabijemy go śpiącego i po…
Różowowłosy jednak przerwał mu rozdrażniony.
-Idioci – warknął cicho, by nie obudzić śpiącej pary. – Wy nigdy nie zrozumiecie potęgi miłości!
Spojrzeli na niego jak na największego debila, co nie było tak bardzo dalekie od prawdy.
-Chyba ma rację – poprał go Gray, sam nie wierząc, że to robi. – Erza uśmiecha się przez sen, a dodatkowo nie wygląda jakby była zmuszana do… - przez chwilę szukał odpowiedniego słowa – spania w takiej pozycji.
Laxus i Lyon jedynie przewrócili oczami.
-W takim razie dobrze – mruknął zrezygnowany blondwłosy. – Porozmawiamy z nim sobie rano – z westchnieniem opadł na wilgotną trawę i oparł się o drzewo. Już za chwilę reszta znalazła się obok niego w oczekiwaniu na świt, który przynieść miał im zaskakujące informacje…



Od autorki:
No, no, ale mam rozruch! Dwa dni i nowy rozdział…
Ale to dzięki wam, dziękuję za te wszystkie sznury, którymi przywiązałam wenę do kaloryfera ^^
Bez łańcucha oczywiście się nie obyło :D
No i macie tu tą Jerzę, ehh, sama bardzo na nią czekałam c;
Po co przedłużać zanik pamięci? Lecimy, Ran Nishi ma gdzieś zasady, które sama ustala! No nic, chyba będzie mi już łatwiej pisać…
A może nie? Jellal jest bardzo skomplikowany…
Mam nadzieję, że choć troszkę się podobało, proszę o komentarze, dziękuję za to, że jesteście, no i wiadomo… (jestem tak beznadziejna w pisaniu zakończeń wszystkiego, że musicie mi to wybaczyć).


15 komentarzy:

  1. nie gadaj głupot :) dobry rozdział :) fakt że Jellal jest skomplikowany, ale co tam !
    dobry rozdział xD
    jak zawsze mi się podoba i czekam na dalsze xD
    teraz to dopiero się zacznie :)

    pozdrawiam i weny życzę :)

    mysza715^^

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Jellal jest osobą, którą naprawdę bardzo trudno ogarnąć, kiedy się pisze :D
      Tutaj charakter taki, za chwilę taki, mogę lepić go jak plastelinę, bo w sumie jest nieokreślony B|
      No, zaczną się miłości!
      Dziękuję ;*

      Usuń
  2. AAAAAAAAAAAA Jerza, Jerza everywhere ♥♥♥♥♥♥♥
    Szaleję, normalnie nie mogę!!! Jellal i Erza wreszcie razem!... Mary uspokój downa -.-
    Normalnie nie spodziewałam się tak szybko rozdziału :) Jestem zachwycona, a rozdział boski :*
    Natsu znalazł prawdziwą miłość (hahaha Lucy a nie Lisanne :P Jak wspominałam "nie przepadam" za Lisanną), więc może teraz walić tekstami na temat miłości ♥
    Gray i Juvia ♥ Ochy i achy normalnie i... Hayato?? Eks-narzeczony Juvii??? Tu mnie kurde zaskoczyłaś :)
    Co tu więcej gadać... cudo, cudo i jeszcze raz CUDO! ♥
    Ps. Przepraszam za nadużywanie serduszek ♥

    Pozdrawiam i życzę jeszcze więcej weny ♥ (ehh znowu...)
    Anonimka Mary

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. A gdzie! <3 Nie tak szybko z tą Jerzą ^^
      Ja też naprawdę nie spodziewałam się tak szybko następnego rozdziału ;-;
      Zabijemy Lisannę, tak!
      Jejuu, dziękuję ;*

      Usuń
  3. Baaka ! >3<
    ŻELEK I ERCIA! ŻELEK I ERCIA! KHIAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAAA!
    (Normalnie w takich momentach piszę/mówię coś, co może strasznie odstraszać ludzie, nie zastąpię jednak mego uczucia w tym momencie żadnym innym słowem jak tylko - orgazm. )
    O kutfa. I Ty sądziłaś, że jesteś psychiczna? X DDDDDDDDDDDDDDDDD
    A teraz, każdy czytelnik tego zdurnowaciałego komentarza zapomina o moich słowach z przed chwili. XDDDD
    Słoneczko, zawsze wiedziałam, że jesteś zdolna.
    Wierzę w Ciebie, masz Nas dalej w taki cudowny sposób zaskakiwać. ;-;
    Jesteś niesamowita. I taka motywacja dla mnie to przeczytanie Twojego bloga...
    To takie... Smutne było z początku, że Erza niczego nie pamiętała...
    A koniec mnie powalił.
    Przepraszam. Wybuchłam śmiechem na hasło Natsu o niezrozumianej potędze miłości. To dlatego, żę powiedział ot tak otwarcie zaraz po tym, jak chciał go zabić z zimną krwią. Tak myślę. Kotku, kochanie, pisz. ♥____________________________♥

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Czy ja już mówiłam, że nie zgadzam się na Twoje komentarze? ;-;
      Jezu, ten kop weny! Za każdym razem jak czytam coś co napiszesz, rozdział, komentarz, wiadomość, cokolwiek!
      Wydrukuję sobie to i powieszę na ścianie normalnie, będę się do tego modlić!
      Z każdego otworu mojego ciała teraz wycieka tęcza, naprawdę...
      TRAFIŁ SWÓJ NA SWEGO, ZOSTAŃ MOJĄ SIOSTRĄ <3
      Nie, ja już nie czytam tego komentarza dziesiąty raz z rzędu, bo umrę ze szczęścia...
      Przestań <3

      Usuń
  4. KYAAAA!!! To było takie KAWAI! KAWAI! KAWAI!
    Aż się wzruszyłam tą scenką i łezka w oku mi się zakręciła. Erza i Jellal w końcu razem! Po tylu latach. W końcu moga być razem, chociaż na jakiś czas.
    Już myślałam, że Erza nie będzie go pamiętać, a tutaj taki obrót spraw. Ahhh...
    Słodkie... Niesamowite. KAWAI!
    Natsu rozumie potęgę miłości ? Coś nie zrozumiałego! On rozumie! Ale numer!
    Powali mnie to!
    Życzę weny i zdrowia!
    Pisz tak dalej.
    Sayonara i zapraszam do siebie: http://milosc--bez--granic.blogspot.com/ lub tutaj:http://nie-wierz-blizniaczkom.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Na jakiś czas... No bo Ran Nishi im utrudni życie oczywiście, gdzie tam by mogli być razem tak szybko? ^^
      Powiedzmy, że rozumie!
      Dziękuję :*
      I przepraszam, że tak odwlekam to czytanie Twojego bloga, ale naprawdę już niedługo się za niego zabiorę! Obiecuję!

      Usuń
  5. Yay~! Świetny rozdział! Najlepszy! Nareszcie Jerza T^T... Juz sie doczekać nie mogłam! Jakie słodkie spotkanie... No dobra, chciała go zabic, ale cicho... I to jak pozniej zasneli... Kya... No i węszę tu Gruvie *niuch niuch* =w=...
    Cieszę sie, ze moj sznur sie przydał ^^
    Mam nadzieje, ze następny rozdzial bedzie tak samo szybko :3
    Matta ne~!

    ~ (zbyt leniwa, zeby sie logować) Foxi

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Ja też naprawdę się nie mogłam doczekać Jerzy u siebie!
      I dobrze, że czujesz Gruvię ^^
      Jeju chyba tak jednorazowo tylko mi się udało tak szybko napisać, bo sama nawet byłam zdziwiona :D
      Ran Nishi maszyna B|
      Dziękuję :*

      Usuń
  6. Ehhh, i co ja mam napisać? Może i ładnie piszę bloga, ale komentarze, to moja największa porażka. Może zacznę od tego, że ŁAŁ! Kolejny rozdział, taki dobry i wcale nie krótki, tak szybko. Tak sobie wchodzę na blogera i przecieram oczy nie mogąc uwierzyć w to co widzę. Ta notka była taka cudowna. No, w końcu się pozbył Zerefa. A potem przyszła Erza i się przytulili i było tak uroczo i wzruszająco, że ja cię nie mogę. I jabłuska też były ciekawe. A Grey taki bardzo szarmancki, ach! Wszystko genialne, a mój komentarz iście kiepski więc się zwijam, żeby nie robić wiochy. Życzę weny i pozdrawiam :)

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. Aj weź, ja to też mam problemy z pisaniem komentarzy zawsze :D
      Więc podzielamy problem!
      Co to za czary, ja to jak usiądę, to będę siedziała kilka godzin dopóki nie napiszę rozdziału i koniec :3
      Dziękuję, że się podobało :*

      Usuń
  7. ŁAŃCUCH NAJWAŻNIEJSZY! JEST MĘSKI!
    obiecuję, że jak tylko znajdę czas to przeczytam ; -;

    OdpowiedzUsuń
  8. Z góry uprzedzam, że za chwilę wstawię swój komentarz, i lepiej weź coś do jedzenia, żebyś nie zgłodniała podczas czytania :D Ihihihihihih!

    OdpowiedzUsuń
    Odpowiedzi
    1. No i znów jestem. Mój Shinigami, od mojego pierwszego wpisu sporo minęło, ależ mi wstyd, takie mam zaległości. Ale dobrze, bierzmy się do pracy!

      "Gazeta, którą Gray dzierżył w ręce mówiła, że w ruinach (...)" przecinek po "ręce"

      "W którą idziesz stronę?
      Wskazała głową stronę w którą (...)" powtórzenie "stronę".

      Piękny opis cierpienia Jellala. Po prostu się rozpływam, Ran, i chcę, żebyś o tym wiedziała. Coś niesamowitego, uważam, że przeszłaś samą siebie, choć nie był to długi fragment. Jestem pod wielkim wrażeniem, i za ten moment kłaniam Ci się w pas, jeśli to coś dla Ciebie znaczy. Naprawdę mnie uwiodłaś. Mrrr... <3

      "Wtedy, gdy odszedłem z Korpusu zostawiając cię na polanę." polanie.

      Ale już z fragmentem w którym Erza i Jellal rozmawiają, i on jej tłumaczy swoje opętanie, a ona mówi, że nie chce się zemścić... nie, to zdecydowanie nie to. Znów najniższa linia oporu, takie "-Zabiłem, bo byłem opętany.
      -Aha, spoko, dobra, to co? Idziemy spać, bo jestem zmęczona?
      -Dobra, to cho. Tylko się przytul."
      Mało wiarygodne, biorąc pod uwagę charakter Erzy, który przedstawiłaś.
      Na dodatek gdy Wspaniała Ekipa Zwiadowców ich znajduje, ot, tak porzucają pomysł, by zniszczyć Jellala, bo "śpią, to potęga miłości". W życiu! Powinni być nadal wściekli za krzywdę Erzy, Natsu pierwszy powinien przyskoczyć do Jellala i go za fraki złapać. I nie kupuję tego, że argument Graya o uczuciu dotarł do Gromowładnego. Nie ma szans. Chociaż u Ciebie Lax zatracił swój twardy charakter, nie wydaje poleceń, raczej ich słucha, co jest niesamowicie dziwne i ciężko mi w to uwierzyć.
      No i gdzie Gajeel?! Gdzie go, jasna cholera, wywiało?!
      Dobra, idę dalej, ogarnąć akcję :*

      Usuń

Obserwatorzy