Kolejny dzień
w gildii Fairy Tail zapowiadał się dość spokojnie, jeśli oczywiście można tak
było określić następną pijacką zabawę. Większość magów rozbijała się po całym
budynku powodując u znudzonej Lucy wielką chęć opuszczenia tego miejsca.
Chciałaby wybrać się na jakąś misję lub po prostu na zwykły spacer, byleby po
prostu zrobić… coś.
-Powinnaś znaleźć sobie chłopaka, Lucy – głos Miry wyrwał blondwłosą z zamyślenia. Spojrzała na nią zaskoczona.
-A po co mi on? – Zapytała, przy okazji lekko marszcząc nos.
Niebieskooka odstawiła na półkę wyczyszczoną szklankę i przysiadła obok przyjaciółki z szerokim uśmiechem.
-Sama pomyśl! – Rozentuzjazmowana zaczęła rozglądać się po całej gildii w poszukiwaniu idealnego partnera dla dziewczyny. –Mogłabyś robić z nim tyle różnych rzeczy. Co powiesz na… Natsu?
-Natsu? – Lucy skrzywiła się mimowolnie. – Jest świetnym przyjacielem, ale do roli chłopaka to on chyba jeszcze nie dorósł – stwierdziła, patrząc z niesmakiem jak różowowłosy właśnie próbuje utrzymać równowagę stojąc na pięciu krzesłach ustawionych na stole.
-A Gray? – Zaproponowała Mira, lecz Lucy od razu zbyła pomysł przeczącym ruchem głowy.
-Juvia by mnie zabiła… - mruknęła z westchnieniem.
Propozycja przyjaciółki, by w końcu znaleźć sobie drugą połówkę coraz bardziej zaczynała się podobać Lucy, dlatego sama wyciągnęła szyję w poszukiwaniu odpowiedniego kandydata. Gajeel? Lekko wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że mogłaby zostać z nim gdzieś sam na sam. Loki? Poleciałby do innej gdyby tylko odwróciła wzrok. . Elfman? Za duży. Macao? Za stary… Po kolei wykluczała kolejnych mężczyzn należących do gildii, będąc w coraz bardziej podłym humorze. Czemu tutaj nie ma nikogo odpowiedniego?
-A co myślisz o Laxusie? – Lucy odwróciła się w kierunku, gdzie siedział chłopak, natrafiając na spojrzenie jego przenikliwych oczu.
-Jest przystojny – stwierdziła po namyśle dziewczyna, lecz za chwilę schowała twarz w dłoniach. –Ale zbyt nieprzystępny…
…
-Nie gap się tak na nią.
Dreyar niechętnie odwrócił wzrok w stronę Bickslowa, który wystawił język na wierzch.
-Bo? – Zapytał blondwłosy zaczepnie, lekko unosząc brew do góry.
Gromowładnemu jednak zabrakło w tej chwili argumentu, dlaczego Laxus miałby przestać przypatrywać się dziewczynie siedzącej przy Mirze, dlatego zamyślił się na dłuższą chwilę. W końcu jednak do głowy przyszła mu idealna odpowiedź.
-Bo jeszcze pomyślę… - zniżył głos do szeptu, jakby miał zamiar wyjawić teraz bardzo wstydliwą tajemnicę. – Że się w niej podkochujesz.
Laxus jednak tylko prychnął rozdrażniony.
-Jeśli uważam, że dziewczyna jest ładna i się na nią patrzę, to wcale jeszcze nie znaczy, że się w niej zakochałem – stwierdził, przy okazji się podnosząc. Miał już dość siedzenia w tej gildii pełnej idiotów, dlatego szybkim krokiem podszedł do tablicy ogłoszeń, szukając wzrokiem misji rangi S. W końcu jedna wyglądająca zachęcająco oferta zwróciła jego uwagę na tyle, by wziął ją do ręki. Z szerokim uśmiechem już miał podejść do Miry, by zatwierdzić swój wybór, jednak mały dopisek u dołu strony sprawił, że niechętnie zmarszczył brwi. Wymagany Mag Gwiezdnych Duchów.
-A po cholerę? – Mruknął sam do siebie, jednak po krótkim wahaniu stwierdził, że towarzystwo na misji raczej mu nie zaszkodzi. Podszedł do dziewczyn siedzących przy ladzie i pokazał Mirze kartkę ze zleceniem. -Biorę to – powiedział rzeczowo, po czym zwrócił się do Lucy. – I ciebie biorę.
Blondwłosa spojrzała na niego pytająco, dlatego z cichym westchnieniem wskazał jej dopisek na dole strony. Nie wahała się długo – w końcu aż błagała w myślach kogokolwiek, by mógł wybrać się z nią na misję. Szybko przeleciała wzrokiem opis zlecenia, po czym uśmiechnęła się szeroko. Wystarczyło odnaleźć obecną kryjówkę Raven Tail, która mieścić się miała w katakumbach oddalonych od gildii o niecałe dziesięć kilometrów. I to ma być misja rangi S?
-To co? – Laxus widocznie się niecierpliwił, czekając na odpowiedź dziewczyny, dlatego przytaknęła szybko, tym samym zgadzając się na współpracę. – W takim razie za piętnaście minut widzimy się na dworcu – rzucił przez ramię i odszedł w kierunku drzwi gildii.
Lucy rozparła się wygodnie na krześle mając zamiar znów zagłębić się w rozmowę z Mirą, lecz jej mina od razu zrzedła, gdy do jej głowy dotarły ostatnie słowa Laxusa. Piętnaście minut.
…
W biegu co chwilę zerkała na zegarek, który w tej chwili wskazywał, że do odjazdu pociągu zostały jej równe trzy minuty. Niewielka torba obijała się o jej udo przy każdym kroku, lecz ona zdawała się nie zwracać na to uwagi, całkowicie pochłonięta obdarowywaniem Laxusa najgorszymi obelgami, jakie tylko przyszły jej na myśl. Co on sobie myślał? W piętnaście minut nawet nie dałaby rady zdążyć dojść na dworzec, a przecież musiała jeszcze się spakować… Jakie więc było jej zdziwienie, gdy nagle obok niej znalazł się również biegnący Laxus, któremu widocznie także trochę pomyliły się godziny.
-Spóźnimy się – krzyknął w jej stronę, próbując przekrzyczeć szum nadjeżdżającego pociągu.
-Jakbym sama tego nie zauważyła… - Mruknęła cicho, równocześnie przyspieszając kroku.
W końcu zziajani dopadli do właściwego pociągu, który na szczęście jeszcze znajdował się przy peronie. Nie czekając na niepotrzebne zachęty wsiedli do niego i szybko znaleźli wolny przedział, w którym się ulokowali.
-Za jakieś piętnaście minut powinniśmy być na miejscu – mruknął Laxus obojętnie, gdy poczuł lekkie szarpnięcie pociągu.
-Nie wspominaj mi już nigdy o żadnych piętnastu minutach – odpowiedziała naburmuszona, odwracając głowę w kierunku okna.
Zaraz jednak coś ciężkiego przygwoździło jej nogi, sprawiając, że pisnęła przestraszona. Szybko spojrzała w dół, lecz na widok głowy chłopaka ułożonej na jej kolanach miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Wielkiego, niepokonanego Laxusa, maga rangi S, właśnie pokonała choroba lokomocyjna. Widząc na sobie jej rozbawiony wzrok, burknął coś niezrozumiale i zakrył się płaszczem. Co tu ukrywać, Lucy według niego była… naprawdę ładna, a przed naprawdę ładnymi dziewczynami nie wypada pokazywać swoich słabości. Gdy po kilkunastu minutach pociąg w końcu zatrzymał się na kolejnej stacji, chłopak odetchnął z ulgą. Podniósł się i idąc nadal na chwiejnych nogach, złapał za rękę zdziwioną Lucy, dla utrzymania równowagi. Pierwszą czynnością, którą zrobił po wyjściu z morderczego środku transportu było wciągnięcie w płuca wystarczającej ilości powietrza, które uspokoiło narządy wewnętrzne domagające się wyrzucania z siebie zjedzonej przez niego kolacji. Zaraz potem spojrzał na dziewczynę stojącą obok, która przyglądała mu się oczarowana.
-Zamykaj tą buzię – mruknął do niej z uśmiechem. Zawstydzona mruknęła coś pod nosem i nie puszczając jego ręki dała się poprowadzić do przodu. To wcale nie jej wina, że w tej chwili wyglądał tak… majestatycznie i był… Och, po prostu był naprawdę przystojny!
-Gdzie idziemy? – W końcu jednak ciekawość dała o sobie znać, gdyż chłopak wyraźnie kierował ją w stronę przeciwną do katakumb.
-Prześpimy się w hotelu – odpowiedział jej rzeczowo, patrząc na niebo powoli pokrywające się gwiazdami. – Nie chciałbym szukać ich kryjówki na oślep po ciemku, dlatego łatwiej będzie to zrobić rano.
Lucy lekko zarumieniła się po słowie „prześpimy”, dlatego resztę drogi spędziła na upominaniu się w myślach, by w końcu wyzbyć się sprośnych skojarzeń po każdym zwykłym słowie. W końcu w zasięgu ich wzroku pojawił się wielkich rozmiarów żółty hotel, który blondwłosy od razu obrał za swój cel. Już po chwili zadowolony stał przy recepcji, gotowy do zarezerwowania pokoju.
-Małżeński? – Zapytała kobieta przed nim, przyglądając się ich złączonym dłoniom.
-Dwa jednoosobowe – rzuciła szybko Lucy zanim Laxus zdążył się odezwać. Rzucił w jej stronę urażone spojrzenie, lecz bez komentarza zapłacił za jedną noc. Udało im się dostać pokoje znajdujące się obok siebie, więc żegnając się przy drzwiach zwykłym „dobranoc” weszli do swoich tymczasowych sypialni.
…
Lucy leżała w łóżku tępo patrząc w sufit. Co chwilę nerwowo zerkała na zegarek, którego wskazówki wolno okrążały całą tarczę. 1:22. Kolejny głośny grzmot burzy uderzył niespodziewanie blisko, a dziewczyna aż podskoczyła do góry przerażona. Od najmłodszych lat panicznie bała się piorunów, dlatego rozpoczynająca się właśnie noc była dla niej istną katorgą. Nie zakładając na siebie żadnych dodatkowych ubrań, z piżamą składającą się wyłącznie z czarnych koronkowych bokserek i przydużej koszuli w kratkę, na palcach opuściła pokój i wyszła na korytarz. Poprzez wyładowanie elektryczne, światła nie było tu już od dziesięciu minut, dlatego po omacku natrafiła na drzwi prowadzące do pokoju chłopaka i lekko nacisnęła klamkę. Ku jej zdziwieniu drzwi od razu się uchyliły, a ona cicho weszła do pokoju.
-Śpisz? – Szepnęła w stronę chłopaka, który jednak zaprzeczył ruchem głowy. Jego twarz była dobrze widziana w jasnych błyskach poprzedzających uderzenia piorunów. Odsunął się robiąc jej miejsce obok siebie, gdzie za chwilę bez wahania się położyła.
-Błyskawice są piękne – mruknął odrywając wzrok od okna i przenosząc go na jej twarz. Ona i błyskawica… piękne połączenie.
-Nie dla wszystkich – odpowiedziała cicho, lecz mimo głośnego grzmotu, doskonale usłyszał jej szept.
-Boisz się prawda? – Przysunął się do niej napierając na nią swoim ciałem. –Boisz się błyskawic?
Przytaknęła, spoglądając na niego z pożądaniem. Nachylił się nad nią szukając jej ust. Czule musnął je swoimi wargami, by po chwili zrobić to trochę namiętniej. Wplotła dłonie w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Dłonią błądził po jej ciele największą uwagę skupiając na nagich udach, zahaczał o koronkowe bokserki, delikatnie wjeżdżał pod koszulę, którą podciągał coraz wyżej. Przy okazji całował ją coraz intensywniej.
-Bój się mnie –szepnął w jej usta, a ona jęknęła z rozkoszy.
Nie czekając na jego kolejny ruch przekręciła się na bok, co on od razu wykorzystał jedną ręką lekko ściskając jej pośladki. Druga zaś zawędrowała aż w stronę lewej piersi, gładząc ją delikatnie. W końcu jego ruchy stały się zachłanniejsze. Osunął się od jej ust i powoli dobrał się do jej szyi, całując ją, przygryzając i gładząc językiem, a przy okazji rozpinając jej koszulę w kratkę. Nie pozostając mu dłużna zsunęła jego spodnie. Delikatnie pieścił jej piersi, muskając językiem stwardniałe sutki i powodując kolejne jęki dobywające się z jej ust. Drapała jego nagie plecy powodując ciche, zadowolone pomruki z jego strony. W końcu zjechał jeszcze niżej, jedną ręką gładząc wewnętrzną część uda, drugą rysował na jej podbrzuszu niewielkie kółka. W pewnym momencie ujął w zęby kawałek koronki, ściągając bokserki w dół. Znów wrócił do jej ust, lekko gładząc jej kobiecość.
-Jesteś mokra – stwierdził w pewnym momencie rozbawiony, wsadzając w nią dwa palce.
Jej głośny jęk zagłuszył kolejny grzmot pioruna, na który już nawet nie zwróciła uwagi.
-A ty twardy – wysapała ze śmiechem, zahaczając nogą o jego członka.
Przez chwilę jeszcze poruszał w niej palcami, lecz czując, że jest gotowa wyjął je z niej i uśmiechnął się kusząco.
-Na pewno tego chcesz? – Zapytał, lecz zamiast odpowiedzi otrzymał jej ręce delikatnie zsuwające jego bokserki. Przyjrzał się jej zaskoczony. Tego się po tej dziewczynie nie spodziewał… Znów dobrał się do jej warg powoli w nią wchodząc. Jęknęła w jego usta. Wszedł w nią głębiej, rytmicznie poruszając biodrami. Zgrała się z nim; ich napięcie i podniecenie z każdą chwilą rosło. W pewnym momencie Lucy mocno chwyciła za materiał prześcieradła i lekko uchyliła usta. Ich ruchy stawały się coraz szybsze, łóżko skrzypiało pod naporem ich ciał. W końcu wbiła się mocno w jego plecy oplatając go nogami w pasie, czując, że za chwilę osiągnie szczyt. Ich rozkosz znalazła koniec w tym samym momencie. Zrobił jeszcze kilka mocnych pchnięć, po czym wyszedł z niej szybko i opadł twarzą na jej brzuch. Oboje jeszcze długą chwilę próbowali uspokoić oddechy i rozgrzane ciała. W końcu wtuleni w siebie usnęli, a burza szalejąca za oknem powoli odeszła.
…
Nie wspominali o tym co wydarzyło się wczorajszej nocy. Tak naprawdę, to nie rozmawiali o niczym, jeśli nie liczyć wymiany informacji o miejscu, do którego się kierowali.
-To chyba tutaj – mruknął w pewnym momencie Laxus.
Katakumby. Kryjówka Raven Tail. Próbował otrząsnąć się z myśli, które zajmowały jego głowę od momentu, gdy obudził się trzymając w ramionach tą małą istotkę kroczącą teraz u jego boku. Pewnie schodziła po schodach prowadzących do wnętrzna podziemnego labiryntu nawet na niego nie spoglądając. Miała do niego żal? Niezauważalnie wyciągnął w jej stronę rękę chcąc złapać jej dłoń, lecz w tym samym momencie nieświadoma podniosła ją do góry, by poprawić niesforny kucyk. Prychnął cicho. Nagle w wielkim Laxusie obudziły się uczucia, których nie potrafił stłumić. Uczucia, które przeszkadzały mu w logicznym myśleniu, które rozpraszały jego…
-Uważaj! –Ostatnim co usłyszał był głośny krzyk Lucy, który powinien przywołać go do porządku. Jak w spowolnionym tempie odwrócił głowę w jej stronę widząc rosnące przerażenie na jej twarzy. Pułapka. Dźwięk uwalniającego się żelaza, widok nadlatującej gigantycznej kosy wycelowanej ostrzem w jego serce – wszystko to spowodowało, że jego myśli wróciły na właściwe miejsca. Jednak rude włosy wychodzące z niewielkich szczelin między kamiennymi płytami chodnika unieruchomiły jego nogi. Flare. W tej chwili nie miał już czasu na użycie swojej mocy, mógł jedynie przyjąć cios na siebie. Koniec godny bohatera. Przymknął powieki wyobrażając sobie twarz dziewczyny, która nagle stała się dla niego tak ważna. Tak, to Lucy chciał widzieć w tej chwili. Czekał. Lecz mimo, że szum lecącej w jego stronę kosy już dawno ustał, to on nadal nie czuł bólu. Uchylił powieki w momencie, gdy szkarłatna ciecz znalazła się na jego rękach. Krew. Lecz nie jego krew.
Lucy w ostatnim momencie rzuciła się, by osłonić go przed śmiercionośną bronią, chroniąc go swym niewielkim ciałkiem. Widział wystające z jej pleców ostrze kosy. Wiedział, że uniknięcie śmierci przy takich obrażeniach graniczy z cudem. Wtedy upadła na kolana plując krwią na kamienną posadzkę. Złapał ją w ostatnim momencie, nim jej twarz uderzyła o ziemię. Delikatnie ułożył ją na swoich ramionach z przerażeniem przyglądając się jej gasnącej twarzy. Jej oczy z każdą chwilą coraz bardziej brakły. Próbowała podnieść dłoń, by dotknąć jego twarzy, lecz zabrakło jej na to sił. Czuł, że powoli ją traci. Czuł, że rana na jej brzuchu jest zbyt rozległa, by móc ją uratować.
Dwa słowa.
-Kocham cię – jęknął nachylając się nad jej twarzą. Jej oczy zaszły dziwną mgłą, oddech był urywany, charczący. –Kocham, więc nie umieraj, rozumiesz? – Z każdą chwilą jego głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu przeszedł do szeptu. –Nie zostawiaj mnie…
…
Nerwowo chodził w po korytarzu od jednej ściany do drugiej, czekając na Wendy i ocenę sytuacji. W końcu niebieskowłosa dziewczynka wyszła z pokoju, w którym zajmowała się ranną Lucy. Jej mina nie wróżyła jednak niczego dobrego.
-Co z nią? – Laxus od razu znalazł się przy niej, nerwowo zaciskając pięści. Była z nią kilka godzin, przecież musi być już dobrze, do cholery.
-Z panienką Lucy już dobrze, teraz musi tylko od… - lecz Laxus nie czekając na kazanie dotyczące tego, że dziewczyna musi teraz odpocząć i odzyskać siły, po prostu wparował do pokoju szczelnie zamykając za sobą drzwi. Była przytomna, lecz nawet nie zwróciła uwagi na to, że wszedł do pokoju. Cicho podszedł do jej łóżka i przyjrzał się jej zmęczonej twarzy. Chyba rzeczywiście potrzebowała teraz snu, lecz on nie zamierzał zajmować jej wiele czasu.
-Chciałem tylko zapytać –powiedział po chwili, nawet nie siląc się na uprzejmy ton. – czy pamiętasz, co powiedziałem ci, gdy już… kiedy już stanęłaś w mojej obronie.
W końcu zwróciła na niego nieprzytomny wzrok.
-Nie pamiętam – skłamała bez mruknięcia okiem. Chciała sprawdzić, czy jego słowa były prawdą. Chciała, by powtórzył jej to tu i teraz, by miała pewność, że nie powiedział tego tylko przez przypływ emocji spowodowanych jej krytycznym stanem. Jego odpowiedź sprawiła jednak, że jej serce miało ochotę rozpaść się na tysiąc kawałków i rozlecieć się po całej ziemi.
-To dobrze – rzucił przez ramię i wyszedł trzaskając drzwiami. Gdy tylko upewniła się, że jest już wystarczająco daleko, by nie mógł jej usłyszeć, złapała za poduszkę leżącą obok niej i przysunęła ją do twarzy tłumiąc tym samym głośny płacz.
…
Powoli schodził po schodach wpatrując się tępo przed siebie. Nie pamiętała, ale przecież nie ma co się dziwić… W tej chwili była ledwo żywa. Może kiedyś powie jej o swoich uczuciach, zabierze ją w ładne miejsce… I powtórzy to, co powiedział w tamtym przeklętym miejscu. Kiedyś, kiedy już…
-Pieprzyć to – warknął do siebie zdenerwowany i zaciskając zęby zawrócił, pokonując szybko drogę, którą wcześniej przeszedł. Nie przejmując się pukaniem, po prostu nacisnął klamkę i wszedł. Nie zniechęcił go widok łez w oczach dziewczyny, a raczej poszerzył wściekłość na samego siebie. Powoli podszedł do jej łóżka, uważnie obserwując jej zdziwioną twarz. Nachylił się nad nią i łapiąc jej dłoń w delikatny uścisk, spojrzał głęboko w jej oczy. Teraz albo nigdy.
-Kocham cię – powiedział szczerze to, co podpowiadało mu serce.
And nothing else matters…
Od autorki:
Otóż tym wstępem Ran Nishi zabiera się za realizowanie one-shotów!
Ze specjalną dedykacją dla zamawiającej Yue Namida Hoshi – Negai. Mam nadzieję, że spodobało Ci się to co „bazgrałam” przez kilka godzin ^^
Dość późno zabieram się za pisanie tego wszystkiego i musicie mi to wybaczyć. Chciałam jednak troszkę bardziej skupić się na kolejnych rozdziałach. Teraz jednak miałam trochę czasu, pomysł w głowie, więc zamówienie zostało zrealizowane pomyślnie :3
Moi czytelnicy są dla mnie najważniejsi, dlatego chcę, by każdy one-shot dla każdej osoby był naprawdę wyjątkowy.
I błagam, wybaczcie to, że jeszcze nie jestem wprawiona w pisaniu tych waszych +18, wy niewyżyte seksualnie zboczuszki ;-; To tyle ^^
-Powinnaś znaleźć sobie chłopaka, Lucy – głos Miry wyrwał blondwłosą z zamyślenia. Spojrzała na nią zaskoczona.
-A po co mi on? – Zapytała, przy okazji lekko marszcząc nos.
Niebieskooka odstawiła na półkę wyczyszczoną szklankę i przysiadła obok przyjaciółki z szerokim uśmiechem.
-Sama pomyśl! – Rozentuzjazmowana zaczęła rozglądać się po całej gildii w poszukiwaniu idealnego partnera dla dziewczyny. –Mogłabyś robić z nim tyle różnych rzeczy. Co powiesz na… Natsu?
-Natsu? – Lucy skrzywiła się mimowolnie. – Jest świetnym przyjacielem, ale do roli chłopaka to on chyba jeszcze nie dorósł – stwierdziła, patrząc z niesmakiem jak różowowłosy właśnie próbuje utrzymać równowagę stojąc na pięciu krzesłach ustawionych na stole.
-A Gray? – Zaproponowała Mira, lecz Lucy od razu zbyła pomysł przeczącym ruchem głowy.
-Juvia by mnie zabiła… - mruknęła z westchnieniem.
Propozycja przyjaciółki, by w końcu znaleźć sobie drugą połówkę coraz bardziej zaczynała się podobać Lucy, dlatego sama wyciągnęła szyję w poszukiwaniu odpowiedniego kandydata. Gajeel? Lekko wzdrygnęła się na samą myśl o tym, że mogłaby zostać z nim gdzieś sam na sam. Loki? Poleciałby do innej gdyby tylko odwróciła wzrok. . Elfman? Za duży. Macao? Za stary… Po kolei wykluczała kolejnych mężczyzn należących do gildii, będąc w coraz bardziej podłym humorze. Czemu tutaj nie ma nikogo odpowiedniego?
-A co myślisz o Laxusie? – Lucy odwróciła się w kierunku, gdzie siedział chłopak, natrafiając na spojrzenie jego przenikliwych oczu.
-Jest przystojny – stwierdziła po namyśle dziewczyna, lecz za chwilę schowała twarz w dłoniach. –Ale zbyt nieprzystępny…
…
-Nie gap się tak na nią.
Dreyar niechętnie odwrócił wzrok w stronę Bickslowa, który wystawił język na wierzch.
-Bo? – Zapytał blondwłosy zaczepnie, lekko unosząc brew do góry.
Gromowładnemu jednak zabrakło w tej chwili argumentu, dlaczego Laxus miałby przestać przypatrywać się dziewczynie siedzącej przy Mirze, dlatego zamyślił się na dłuższą chwilę. W końcu jednak do głowy przyszła mu idealna odpowiedź.
-Bo jeszcze pomyślę… - zniżył głos do szeptu, jakby miał zamiar wyjawić teraz bardzo wstydliwą tajemnicę. – Że się w niej podkochujesz.
Laxus jednak tylko prychnął rozdrażniony.
-Jeśli uważam, że dziewczyna jest ładna i się na nią patrzę, to wcale jeszcze nie znaczy, że się w niej zakochałem – stwierdził, przy okazji się podnosząc. Miał już dość siedzenia w tej gildii pełnej idiotów, dlatego szybkim krokiem podszedł do tablicy ogłoszeń, szukając wzrokiem misji rangi S. W końcu jedna wyglądająca zachęcająco oferta zwróciła jego uwagę na tyle, by wziął ją do ręki. Z szerokim uśmiechem już miał podejść do Miry, by zatwierdzić swój wybór, jednak mały dopisek u dołu strony sprawił, że niechętnie zmarszczył brwi. Wymagany Mag Gwiezdnych Duchów.
-A po cholerę? – Mruknął sam do siebie, jednak po krótkim wahaniu stwierdził, że towarzystwo na misji raczej mu nie zaszkodzi. Podszedł do dziewczyn siedzących przy ladzie i pokazał Mirze kartkę ze zleceniem. -Biorę to – powiedział rzeczowo, po czym zwrócił się do Lucy. – I ciebie biorę.
Blondwłosa spojrzała na niego pytająco, dlatego z cichym westchnieniem wskazał jej dopisek na dole strony. Nie wahała się długo – w końcu aż błagała w myślach kogokolwiek, by mógł wybrać się z nią na misję. Szybko przeleciała wzrokiem opis zlecenia, po czym uśmiechnęła się szeroko. Wystarczyło odnaleźć obecną kryjówkę Raven Tail, która mieścić się miała w katakumbach oddalonych od gildii o niecałe dziesięć kilometrów. I to ma być misja rangi S?
-To co? – Laxus widocznie się niecierpliwił, czekając na odpowiedź dziewczyny, dlatego przytaknęła szybko, tym samym zgadzając się na współpracę. – W takim razie za piętnaście minut widzimy się na dworcu – rzucił przez ramię i odszedł w kierunku drzwi gildii.
Lucy rozparła się wygodnie na krześle mając zamiar znów zagłębić się w rozmowę z Mirą, lecz jej mina od razu zrzedła, gdy do jej głowy dotarły ostatnie słowa Laxusa. Piętnaście minut.
…
W biegu co chwilę zerkała na zegarek, który w tej chwili wskazywał, że do odjazdu pociągu zostały jej równe trzy minuty. Niewielka torba obijała się o jej udo przy każdym kroku, lecz ona zdawała się nie zwracać na to uwagi, całkowicie pochłonięta obdarowywaniem Laxusa najgorszymi obelgami, jakie tylko przyszły jej na myśl. Co on sobie myślał? W piętnaście minut nawet nie dałaby rady zdążyć dojść na dworzec, a przecież musiała jeszcze się spakować… Jakie więc było jej zdziwienie, gdy nagle obok niej znalazł się również biegnący Laxus, któremu widocznie także trochę pomyliły się godziny.
-Spóźnimy się – krzyknął w jej stronę, próbując przekrzyczeć szum nadjeżdżającego pociągu.
-Jakbym sama tego nie zauważyła… - Mruknęła cicho, równocześnie przyspieszając kroku.
W końcu zziajani dopadli do właściwego pociągu, który na szczęście jeszcze znajdował się przy peronie. Nie czekając na niepotrzebne zachęty wsiedli do niego i szybko znaleźli wolny przedział, w którym się ulokowali.
-Za jakieś piętnaście minut powinniśmy być na miejscu – mruknął Laxus obojętnie, gdy poczuł lekkie szarpnięcie pociągu.
-Nie wspominaj mi już nigdy o żadnych piętnastu minutach – odpowiedziała naburmuszona, odwracając głowę w kierunku okna.
Zaraz jednak coś ciężkiego przygwoździło jej nogi, sprawiając, że pisnęła przestraszona. Szybko spojrzała w dół, lecz na widok głowy chłopaka ułożonej na jej kolanach miała ochotę wybuchnąć głośnym śmiechem. Wielkiego, niepokonanego Laxusa, maga rangi S, właśnie pokonała choroba lokomocyjna. Widząc na sobie jej rozbawiony wzrok, burknął coś niezrozumiale i zakrył się płaszczem. Co tu ukrywać, Lucy według niego była… naprawdę ładna, a przed naprawdę ładnymi dziewczynami nie wypada pokazywać swoich słabości. Gdy po kilkunastu minutach pociąg w końcu zatrzymał się na kolejnej stacji, chłopak odetchnął z ulgą. Podniósł się i idąc nadal na chwiejnych nogach, złapał za rękę zdziwioną Lucy, dla utrzymania równowagi. Pierwszą czynnością, którą zrobił po wyjściu z morderczego środku transportu było wciągnięcie w płuca wystarczającej ilości powietrza, które uspokoiło narządy wewnętrzne domagające się wyrzucania z siebie zjedzonej przez niego kolacji. Zaraz potem spojrzał na dziewczynę stojącą obok, która przyglądała mu się oczarowana.
-Zamykaj tą buzię – mruknął do niej z uśmiechem. Zawstydzona mruknęła coś pod nosem i nie puszczając jego ręki dała się poprowadzić do przodu. To wcale nie jej wina, że w tej chwili wyglądał tak… majestatycznie i był… Och, po prostu był naprawdę przystojny!
-Gdzie idziemy? – W końcu jednak ciekawość dała o sobie znać, gdyż chłopak wyraźnie kierował ją w stronę przeciwną do katakumb.
-Prześpimy się w hotelu – odpowiedział jej rzeczowo, patrząc na niebo powoli pokrywające się gwiazdami. – Nie chciałbym szukać ich kryjówki na oślep po ciemku, dlatego łatwiej będzie to zrobić rano.
Lucy lekko zarumieniła się po słowie „prześpimy”, dlatego resztę drogi spędziła na upominaniu się w myślach, by w końcu wyzbyć się sprośnych skojarzeń po każdym zwykłym słowie. W końcu w zasięgu ich wzroku pojawił się wielkich rozmiarów żółty hotel, który blondwłosy od razu obrał za swój cel. Już po chwili zadowolony stał przy recepcji, gotowy do zarezerwowania pokoju.
-Małżeński? – Zapytała kobieta przed nim, przyglądając się ich złączonym dłoniom.
-Dwa jednoosobowe – rzuciła szybko Lucy zanim Laxus zdążył się odezwać. Rzucił w jej stronę urażone spojrzenie, lecz bez komentarza zapłacił za jedną noc. Udało im się dostać pokoje znajdujące się obok siebie, więc żegnając się przy drzwiach zwykłym „dobranoc” weszli do swoich tymczasowych sypialni.
…
Lucy leżała w łóżku tępo patrząc w sufit. Co chwilę nerwowo zerkała na zegarek, którego wskazówki wolno okrążały całą tarczę. 1:22. Kolejny głośny grzmot burzy uderzył niespodziewanie blisko, a dziewczyna aż podskoczyła do góry przerażona. Od najmłodszych lat panicznie bała się piorunów, dlatego rozpoczynająca się właśnie noc była dla niej istną katorgą. Nie zakładając na siebie żadnych dodatkowych ubrań, z piżamą składającą się wyłącznie z czarnych koronkowych bokserek i przydużej koszuli w kratkę, na palcach opuściła pokój i wyszła na korytarz. Poprzez wyładowanie elektryczne, światła nie było tu już od dziesięciu minut, dlatego po omacku natrafiła na drzwi prowadzące do pokoju chłopaka i lekko nacisnęła klamkę. Ku jej zdziwieniu drzwi od razu się uchyliły, a ona cicho weszła do pokoju.
-Śpisz? – Szepnęła w stronę chłopaka, który jednak zaprzeczył ruchem głowy. Jego twarz była dobrze widziana w jasnych błyskach poprzedzających uderzenia piorunów. Odsunął się robiąc jej miejsce obok siebie, gdzie za chwilę bez wahania się położyła.
-Błyskawice są piękne – mruknął odrywając wzrok od okna i przenosząc go na jej twarz. Ona i błyskawica… piękne połączenie.
-Nie dla wszystkich – odpowiedziała cicho, lecz mimo głośnego grzmotu, doskonale usłyszał jej szept.
-Boisz się prawda? – Przysunął się do niej napierając na nią swoim ciałem. –Boisz się błyskawic?
Przytaknęła, spoglądając na niego z pożądaniem. Nachylił się nad nią szukając jej ust. Czule musnął je swoimi wargami, by po chwili zrobić to trochę namiętniej. Wplotła dłonie w jego włosy przyciągając go do siebie jeszcze bliżej. Dłonią błądził po jej ciele największą uwagę skupiając na nagich udach, zahaczał o koronkowe bokserki, delikatnie wjeżdżał pod koszulę, którą podciągał coraz wyżej. Przy okazji całował ją coraz intensywniej.
-Bój się mnie –szepnął w jej usta, a ona jęknęła z rozkoszy.
Nie czekając na jego kolejny ruch przekręciła się na bok, co on od razu wykorzystał jedną ręką lekko ściskając jej pośladki. Druga zaś zawędrowała aż w stronę lewej piersi, gładząc ją delikatnie. W końcu jego ruchy stały się zachłanniejsze. Osunął się od jej ust i powoli dobrał się do jej szyi, całując ją, przygryzając i gładząc językiem, a przy okazji rozpinając jej koszulę w kratkę. Nie pozostając mu dłużna zsunęła jego spodnie. Delikatnie pieścił jej piersi, muskając językiem stwardniałe sutki i powodując kolejne jęki dobywające się z jej ust. Drapała jego nagie plecy powodując ciche, zadowolone pomruki z jego strony. W końcu zjechał jeszcze niżej, jedną ręką gładząc wewnętrzną część uda, drugą rysował na jej podbrzuszu niewielkie kółka. W pewnym momencie ujął w zęby kawałek koronki, ściągając bokserki w dół. Znów wrócił do jej ust, lekko gładząc jej kobiecość.
-Jesteś mokra – stwierdził w pewnym momencie rozbawiony, wsadzając w nią dwa palce.
Jej głośny jęk zagłuszył kolejny grzmot pioruna, na który już nawet nie zwróciła uwagi.
-A ty twardy – wysapała ze śmiechem, zahaczając nogą o jego członka.
Przez chwilę jeszcze poruszał w niej palcami, lecz czując, że jest gotowa wyjął je z niej i uśmiechnął się kusząco.
-Na pewno tego chcesz? – Zapytał, lecz zamiast odpowiedzi otrzymał jej ręce delikatnie zsuwające jego bokserki. Przyjrzał się jej zaskoczony. Tego się po tej dziewczynie nie spodziewał… Znów dobrał się do jej warg powoli w nią wchodząc. Jęknęła w jego usta. Wszedł w nią głębiej, rytmicznie poruszając biodrami. Zgrała się z nim; ich napięcie i podniecenie z każdą chwilą rosło. W pewnym momencie Lucy mocno chwyciła za materiał prześcieradła i lekko uchyliła usta. Ich ruchy stawały się coraz szybsze, łóżko skrzypiało pod naporem ich ciał. W końcu wbiła się mocno w jego plecy oplatając go nogami w pasie, czując, że za chwilę osiągnie szczyt. Ich rozkosz znalazła koniec w tym samym momencie. Zrobił jeszcze kilka mocnych pchnięć, po czym wyszedł z niej szybko i opadł twarzą na jej brzuch. Oboje jeszcze długą chwilę próbowali uspokoić oddechy i rozgrzane ciała. W końcu wtuleni w siebie usnęli, a burza szalejąca za oknem powoli odeszła.
…
Nie wspominali o tym co wydarzyło się wczorajszej nocy. Tak naprawdę, to nie rozmawiali o niczym, jeśli nie liczyć wymiany informacji o miejscu, do którego się kierowali.
-To chyba tutaj – mruknął w pewnym momencie Laxus.
Katakumby. Kryjówka Raven Tail. Próbował otrząsnąć się z myśli, które zajmowały jego głowę od momentu, gdy obudził się trzymając w ramionach tą małą istotkę kroczącą teraz u jego boku. Pewnie schodziła po schodach prowadzących do wnętrzna podziemnego labiryntu nawet na niego nie spoglądając. Miała do niego żal? Niezauważalnie wyciągnął w jej stronę rękę chcąc złapać jej dłoń, lecz w tym samym momencie nieświadoma podniosła ją do góry, by poprawić niesforny kucyk. Prychnął cicho. Nagle w wielkim Laxusie obudziły się uczucia, których nie potrafił stłumić. Uczucia, które przeszkadzały mu w logicznym myśleniu, które rozpraszały jego…
-Uważaj! –Ostatnim co usłyszał był głośny krzyk Lucy, który powinien przywołać go do porządku. Jak w spowolnionym tempie odwrócił głowę w jej stronę widząc rosnące przerażenie na jej twarzy. Pułapka. Dźwięk uwalniającego się żelaza, widok nadlatującej gigantycznej kosy wycelowanej ostrzem w jego serce – wszystko to spowodowało, że jego myśli wróciły na właściwe miejsca. Jednak rude włosy wychodzące z niewielkich szczelin między kamiennymi płytami chodnika unieruchomiły jego nogi. Flare. W tej chwili nie miał już czasu na użycie swojej mocy, mógł jedynie przyjąć cios na siebie. Koniec godny bohatera. Przymknął powieki wyobrażając sobie twarz dziewczyny, która nagle stała się dla niego tak ważna. Tak, to Lucy chciał widzieć w tej chwili. Czekał. Lecz mimo, że szum lecącej w jego stronę kosy już dawno ustał, to on nadal nie czuł bólu. Uchylił powieki w momencie, gdy szkarłatna ciecz znalazła się na jego rękach. Krew. Lecz nie jego krew.
Lucy w ostatnim momencie rzuciła się, by osłonić go przed śmiercionośną bronią, chroniąc go swym niewielkim ciałkiem. Widział wystające z jej pleców ostrze kosy. Wiedział, że uniknięcie śmierci przy takich obrażeniach graniczy z cudem. Wtedy upadła na kolana plując krwią na kamienną posadzkę. Złapał ją w ostatnim momencie, nim jej twarz uderzyła o ziemię. Delikatnie ułożył ją na swoich ramionach z przerażeniem przyglądając się jej gasnącej twarzy. Jej oczy z każdą chwilą coraz bardziej brakły. Próbowała podnieść dłoń, by dotknąć jego twarzy, lecz zabrakło jej na to sił. Czuł, że powoli ją traci. Czuł, że rana na jej brzuchu jest zbyt rozległa, by móc ją uratować.
Dwa słowa.
-Kocham cię – jęknął nachylając się nad jej twarzą. Jej oczy zaszły dziwną mgłą, oddech był urywany, charczący. –Kocham, więc nie umieraj, rozumiesz? – Z każdą chwilą jego głos stawał się coraz cichszy, aż w końcu przeszedł do szeptu. –Nie zostawiaj mnie…
…
Nerwowo chodził w po korytarzu od jednej ściany do drugiej, czekając na Wendy i ocenę sytuacji. W końcu niebieskowłosa dziewczynka wyszła z pokoju, w którym zajmowała się ranną Lucy. Jej mina nie wróżyła jednak niczego dobrego.
-Co z nią? – Laxus od razu znalazł się przy niej, nerwowo zaciskając pięści. Była z nią kilka godzin, przecież musi być już dobrze, do cholery.
-Z panienką Lucy już dobrze, teraz musi tylko od… - lecz Laxus nie czekając na kazanie dotyczące tego, że dziewczyna musi teraz odpocząć i odzyskać siły, po prostu wparował do pokoju szczelnie zamykając za sobą drzwi. Była przytomna, lecz nawet nie zwróciła uwagi na to, że wszedł do pokoju. Cicho podszedł do jej łóżka i przyjrzał się jej zmęczonej twarzy. Chyba rzeczywiście potrzebowała teraz snu, lecz on nie zamierzał zajmować jej wiele czasu.
-Chciałem tylko zapytać –powiedział po chwili, nawet nie siląc się na uprzejmy ton. – czy pamiętasz, co powiedziałem ci, gdy już… kiedy już stanęłaś w mojej obronie.
W końcu zwróciła na niego nieprzytomny wzrok.
-Nie pamiętam – skłamała bez mruknięcia okiem. Chciała sprawdzić, czy jego słowa były prawdą. Chciała, by powtórzył jej to tu i teraz, by miała pewność, że nie powiedział tego tylko przez przypływ emocji spowodowanych jej krytycznym stanem. Jego odpowiedź sprawiła jednak, że jej serce miało ochotę rozpaść się na tysiąc kawałków i rozlecieć się po całej ziemi.
-To dobrze – rzucił przez ramię i wyszedł trzaskając drzwiami. Gdy tylko upewniła się, że jest już wystarczająco daleko, by nie mógł jej usłyszeć, złapała za poduszkę leżącą obok niej i przysunęła ją do twarzy tłumiąc tym samym głośny płacz.
…
Powoli schodził po schodach wpatrując się tępo przed siebie. Nie pamiętała, ale przecież nie ma co się dziwić… W tej chwili była ledwo żywa. Może kiedyś powie jej o swoich uczuciach, zabierze ją w ładne miejsce… I powtórzy to, co powiedział w tamtym przeklętym miejscu. Kiedyś, kiedy już…
-Pieprzyć to – warknął do siebie zdenerwowany i zaciskając zęby zawrócił, pokonując szybko drogę, którą wcześniej przeszedł. Nie przejmując się pukaniem, po prostu nacisnął klamkę i wszedł. Nie zniechęcił go widok łez w oczach dziewczyny, a raczej poszerzył wściekłość na samego siebie. Powoli podszedł do jej łóżka, uważnie obserwując jej zdziwioną twarz. Nachylił się nad nią i łapiąc jej dłoń w delikatny uścisk, spojrzał głęboko w jej oczy. Teraz albo nigdy.
-Kocham cię – powiedział szczerze to, co podpowiadało mu serce.
And nothing else matters…
Od autorki:
Otóż tym wstępem Ran Nishi zabiera się za realizowanie one-shotów!
Ze specjalną dedykacją dla zamawiającej Yue Namida Hoshi – Negai. Mam nadzieję, że spodobało Ci się to co „bazgrałam” przez kilka godzin ^^
Dość późno zabieram się za pisanie tego wszystkiego i musicie mi to wybaczyć. Chciałam jednak troszkę bardziej skupić się na kolejnych rozdziałach. Teraz jednak miałam trochę czasu, pomysł w głowie, więc zamówienie zostało zrealizowane pomyślnie :3
Moi czytelnicy są dla mnie najważniejsi, dlatego chcę, by każdy one-shot dla każdej osoby był naprawdę wyjątkowy.
I błagam, wybaczcie to, że jeszcze nie jestem wprawiona w pisaniu tych waszych +18, wy niewyżyte seksualnie zboczuszki ;-; To tyle ^^