Chłodny, nocny wiatr bawił się różowymi
włosami chłopaka, który siedział na pomoście wpatrując się w powoli wschodzące
słońce. Drżąc z zimna sięgnął w stronę szyi, gdzie zawsze znajdował się jego
szalik, jednak szybko uświadomił sobie, że go tam nie znajdzie. Westchnął
ciężko. Dał go Lucy dokładnie tydzień temu, jednak mimo że przychodził w to
miejsce każdego wieczoru, ona nadal się nie pojawiła. Rzucił do wody leżący
obok niego kamień, a gdy plusk wody ucichł, mógł usłyszeć dochodzące z
niedaleka ciche kroki. Stracił już całą nadzieję na kolejne spotkanie z
dziewczyną, dlatego odwracając się był przygotowany na wszystko inne: atak
wroga, zmiennika na warcie, a nawet zmutowaną kaczkę z ludzkimi stopami. Przez
myśl przebiegło mu nawet wyobrażenie, że niespodziewany gość może być również
grubym hipopotamem, który będzie chciał odgryźć mu nogi. Gdy tylko jednak
zauważył, kto znajduje się tuż za nim, miał ochotę zapaść się pod ziemię ze
wstydu. Bo to nie była ani kaczka z ludzkimi stopami, ani tym bardziej gruby
hipopotam, a uśmiechająca się nieśmiało Lucy. Dragneel nie miał pojęcia,
dlaczego sam jej widok tak na niego działa. Nie rozumiał, dlaczego chce spędzać
z nią każdą chwilę i dlaczego jego serce aż wyrywa się w jej stronę. Przyjrzał
jej się dokładnie. Znów miała na sobie letnią sukienkę, która idealnie
eksponowała jej zgrabne nogi, a we włosy wpięte miała kilka kolorowych spinek
tak, aby nie wpadały jej do oczu. W ręce trzymała jego biały szalik, który za
chwilę nieśmiało wcisnęła mu w rękę.
-Ja tylko na chwilkę – mruknęła cicho, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
-Jak to na chwilkę? – Natsu wykrzywił się zawiedziony. Nie po to czekał na nią tyle czasu…
-Och, na zamku trwają przygotowania do balu i ja… ja nie mogę być tu zbyt długo – spojrzała na niego przepraszająco. – Potrzebują mojej pomocy…
Dragneel jednak szybko pogodził się z jej decyzją, której i tak pewnie nie byłby w stanie zmienić. Nurtowała go jednak trochę inna kwestia…
-Bal? Co za bal? – Uniósł brwi w pytającym geście.
-Ach, to nic takiego – odpowiedziała, dodatkowo bagatelizując sprawę machnięciem ręki. – Po prostu Jell… król Jellal – poprawiła się szybko – obchodzi imieniny i z tego względu organizuje trochę większe przyjęcie.
Nerwowo przyjrzała się jego twarzy, próbując wyczytać z niej, czy zauważył małą pomyłkę z jej strony. Mogłoby go trochę zaskoczyć to, że zwykła chłopka, za którą się podawała mówi do swojego władcy po imieniu. Nic jednak nie wskazywało na to, że coś w jej odpowiedzi go zaniepokoiło.
-I naprawdę już musisz iść? – Lekko kiwnęła głową, lecz widząc jego zasmuconą minę, ścisnęła jego dłoń w pokrzepiającym geście.
-Ale spotkamy się jeszcze, prawda? – Rzuciła w jego stronę szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił.
-Jak najszybciej – odpowiedział i powoli sprowadził ją z pomostu. W tym miejscu ich drogi rozchodziły się – on musiał iść w lewą stronę do obozu, ona w prawą, która prowadziła do zamku.
-To… do zobaczenia – powiedziała Lucy, lecz mimo to, nadal stała w miejscu.
-„Zrób coś” – szepnął cichy głosik w głowie Natsu. Chciał coś zrobić. Naprawdę bardzo chciał, lecz jego niedoświadczony umysł nie podpowiadał mu niczego sensownego. A przecież sytuacja była wręcz idealna. Stała przed nim ta, na którą czekał tyle czasu, otoczona przez plusk jeziora, lekki wiatr i dźwięk cichego koncertu świerszczy. Natsu, zrób coś… Nieznacznie przysunął się do niej, złapał jej dłonie w swoje i spojrzał głęboko w oczy.
-„No dalej…” – cichy głos zachęcał go do kolejnego posunięcia.
Poszedł za jego radami i pochylił się nad nią z zamiarem… właśnie, co on właściwie chce zrobić? Zatrzymał się w połowie drogi do jej twarzy i zamrugał powiekami, jakby wybudzając się z długiego snu. Znów powrócił do wcześniejszego położenia i puścił jej dłonie.
-Ee.. no to cześć – odpowiedział chłopak, odwrócił się i powoli zaczął odchodzić zbijając tym z pantałyku zdziwioną dziewczynę.
-„Jest beznadziejny” – pomyślała z uśmiechem myśląc o tym, że było to stanowczo zbyt krótkie spotkanie.
-Hej! Kiedy jest ten bal? – Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Stał w odległości trzech metrów od niej machając ręką.
-Za cztery dni! – Odkrzyknęła dostając w odpowiedzi tylko szeroki uśmiech chłopaka. Nie miała pojęcia do czego jest mu potrzebna ta informacja, lecz nie oczekiwała z jego strony jakiś nieprzewidywalnych, głupich posunięć. Chociaż, kto wie…
Natsu w tym czasie już raźno kroczył w stronę obozu, a jedyną myślą, która teraz całkowicie go zajmowała była ta dotycząca bliskiego spotkania ze śniadaniem. Może Lisanna zrobi jajecznicę… Naraz zmarszczył brwi na myśl o narzeczonej. Nie był typem człowieka, który lubuje się w okłamywaniu innych, lecz tym razem chyba nie miał innego wyjścia. Bo co może jej powiedzieć? Hej, Lisanna, podoba mi się inna, wybacz? W ostatnich dniach nie mieli ze sobą dobrych kontaktów, można powiedzieć nawet, że stronił od niej jak tylko mógł. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Wiedział, że w końcu będzie z nią musiał poważnie porozmawiać. Gdy do obozu zostało mu już zaledwie kilka metrów stwierdził że może spróbuje pomyśleć o tym kiedy indziej. Jednak gdy tylko wszedł na polanę znów musiał zmusić swój umysł do pracy. Od razu zauważył, że stało się coś złego. Ludzie byli jacyś rozbiegani, niespokojni i poważni…
Za chwilę też wypatrzył w tłumie chłopaka z czarną kitką, który przeciskał się w jego stronę.
-Hej, Gajeel, co się dzieje? – Zapytał, nie dając mu dojść do głosu.
-Leć do Mistrza, szybko – rozkazał zwięźle czarnowłosy i już go nie było.
Zdziwiony obrotem spraw Natsu wykonał polecenie i już za chwilę znajdował się pod namiotem Makarova. Bez wahania wszedł do środka i aż przystanął ze zdziwienia. Oprócz Zwiadowców z jego Korpusu znajdowała się tam jeszcze jedna, której bynajmniej tu nie oczekiwał.
-Witaj braciszku – mruknął do niego jeden z przybyłych. – Kopę lat.
-Sting… - warknął Natsu, nie będąc aż w tak radosnym nastroju na to spotkanie. On i Sting byli braćmi. Dokładnie bliźniakami. Nie określałby jednak ich relacji jako godnych pochwalenia. Nim jednak doszło do poważniejszej potyczki słownej, do namiotu wparował Gajeel razem ze zdziwionym Laxusem.
-Więc jeśli są już wszyscy… – zaczął Makarov, przyglądając się każdemu z osobna. – To mogę przedstawić wam moją prośbę. Bez zbędnych wstępów: nasza Erza została porwana – po namiocie rozszedł się odgłos niedowierzenia. Erza? Porwana? – Dlatego musimy działać jak najszybciej. Posłałem prośbę o pomoc do innych Korpusów, jednak odpowiedział na nią jedynie Sting, któremu serdecznie dziękuję.
-Zaraz, zaraz! – Wykrzyknął Natsu, nie potrafiąc ustać w miejscu. –Erza nie dałaby się porwać! To do niej niepodobne!
Makarov spojrzał na niego przenikliwie.
-Też jestem zaskoczony, jednak gdy już do tego doszło, musimy jej jak najszybciej pomóc. Wiemy tylko tyle, że obecnie może znajdować się na zamku wrogich wojsk francuskich, dlatego mam dla was wszystkich poszczególne misje i…
-Na tamtym zamku będzie bal – przerwał mu znów Natsu ściągając tym samym na siebie uwagę wszystkich zebranych. – Dokładnie za cztery dni.
Makarov przyjrzał mu się zaskoczony.
-W takim razie to całkowicie zmienia postać rzeczy – przymknął oczy w zamyśleniu. Chwilę przesiedział w ciszy, by za chwilę móc wydać wszystkim po kolei polecenia. – Natsu, Gray, Sting. Do was będzie należało wślizgnięcie się na bal w charakterze gości. Jeśli zauważycie coś podejrzanego, natychmiast opuszczacie przyjęcie i kierujecie się w stronę Laxusa i Lyona, którzy czekać będą blisko zamku. Z takim wsparciem znów tam wrócicie i robiąc jak najmniejsze zamieszanie odzyskacie Erzę. Gajeel, ty obserwować będziesz wszystko z daleka. Na wszelki wypadek będziesz mógł wrócić i poinformować mnie o niepowodzeniu misji lub w razie czego przystąpić do akcji. Wyruszacie dokładnie za cztery dni o świcie.
Jeszcze chwilę przyglądał się z uwagą ich twarzom, które pogrążone były w myślach.
-Wierzę w was – szepnął, gdy już wszyscy opuścili namiot i udali się każde w swoją stronę.
4 dni później…
Gildarts rozłożył się na jednej z ławek jedną rękę opierając o pokaźnych rozmiarów stół, zaś w drugiej dzierżąc kufel pełen piwa. Można było dodać iż był to kolejny kufel, który już udało mu się opróżnić. W tym położeniu uważnie obserwował dziewczynę siedzącą dokładnie na przeciwnym końcu polany. Cana robiła dokładnie to samo co on z tą jedną różnicą, że zamiast opierać się o stół i bezsensownie mu przyglądać, układała tarota, co chwilę cicho klnąc pod nosem. Obserwacje córki, przerwała mu jednak pewna różowowłosa postać przebiegająca tuż koło niego.
-Hej, Natsu! Stój! – Krzyknął w stronę chłopaka, na co ten raptownie się zatrzymał.
-Czego chcesz, Gildarts? – Zapytał tamten zdenerwowany. – Misję mam!
Rudowłosy jedynie wskazał mu miejsce obok siebie. Chłopak ostatni raz spojrzał w stronę, w którą zmierzał, lecz za chwile dość niechętnie usiadł obok niego.
-Jedziesz do zamku, tak? – Zniżył głos, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, kontynuował. –Posłuchaj mnie, Natsu. Kiedyś wspominałem Erzie, że miałem ucznia, który jednak szybko mnie opuścił. Myślę, że znajduje się on na zamku. Chciałbym żebyś na niego uważał, bo zdaję sobie sprawę z tego, że dobrym człowiekiem, to on na pewno nie jest. Nie przedłużając, miał on na imię…
-Gildarts – przerwał mu Natsu w najważniejszym momencie. –Naprawę się spieszę, pogadamy jak wrócę, dobra? – I nie czekając na odpowiedź zeskoczył z ławki i ruszył w stronę, w którą wcześniej zmierzał.
-Oby nie było za późno… - mruknął do siebie Gildarts nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie wykrakał coś, co mogłoby przynieść zgubę całemu Korpusowi…
-Ja tylko na chwilkę – mruknęła cicho, nerwowo przestępując z nogi na nogę.
-Jak to na chwilkę? – Natsu wykrzywił się zawiedziony. Nie po to czekał na nią tyle czasu…
-Och, na zamku trwają przygotowania do balu i ja… ja nie mogę być tu zbyt długo – spojrzała na niego przepraszająco. – Potrzebują mojej pomocy…
Dragneel jednak szybko pogodził się z jej decyzją, której i tak pewnie nie byłby w stanie zmienić. Nurtowała go jednak trochę inna kwestia…
-Bal? Co za bal? – Uniósł brwi w pytającym geście.
-Ach, to nic takiego – odpowiedziała, dodatkowo bagatelizując sprawę machnięciem ręki. – Po prostu Jell… król Jellal – poprawiła się szybko – obchodzi imieniny i z tego względu organizuje trochę większe przyjęcie.
Nerwowo przyjrzała się jego twarzy, próbując wyczytać z niej, czy zauważył małą pomyłkę z jej strony. Mogłoby go trochę zaskoczyć to, że zwykła chłopka, za którą się podawała mówi do swojego władcy po imieniu. Nic jednak nie wskazywało na to, że coś w jej odpowiedzi go zaniepokoiło.
-I naprawdę już musisz iść? – Lekko kiwnęła głową, lecz widząc jego zasmuconą minę, ścisnęła jego dłoń w pokrzepiającym geście.
-Ale spotkamy się jeszcze, prawda? – Rzuciła w jego stronę szeroki uśmiech, który natychmiast odwzajemnił.
-Jak najszybciej – odpowiedział i powoli sprowadził ją z pomostu. W tym miejscu ich drogi rozchodziły się – on musiał iść w lewą stronę do obozu, ona w prawą, która prowadziła do zamku.
-To… do zobaczenia – powiedziała Lucy, lecz mimo to, nadal stała w miejscu.
-„Zrób coś” – szepnął cichy głosik w głowie Natsu. Chciał coś zrobić. Naprawdę bardzo chciał, lecz jego niedoświadczony umysł nie podpowiadał mu niczego sensownego. A przecież sytuacja była wręcz idealna. Stała przed nim ta, na którą czekał tyle czasu, otoczona przez plusk jeziora, lekki wiatr i dźwięk cichego koncertu świerszczy. Natsu, zrób coś… Nieznacznie przysunął się do niej, złapał jej dłonie w swoje i spojrzał głęboko w oczy.
-„No dalej…” – cichy głos zachęcał go do kolejnego posunięcia.
Poszedł za jego radami i pochylił się nad nią z zamiarem… właśnie, co on właściwie chce zrobić? Zatrzymał się w połowie drogi do jej twarzy i zamrugał powiekami, jakby wybudzając się z długiego snu. Znów powrócił do wcześniejszego położenia i puścił jej dłonie.
-Ee.. no to cześć – odpowiedział chłopak, odwrócił się i powoli zaczął odchodzić zbijając tym z pantałyku zdziwioną dziewczynę.
-„Jest beznadziejny” – pomyślała z uśmiechem myśląc o tym, że było to stanowczo zbyt krótkie spotkanie.
-Hej! Kiedy jest ten bal? – Jego głos wyrwał ją z zamyślenia. Stał w odległości trzech metrów od niej machając ręką.
-Za cztery dni! – Odkrzyknęła dostając w odpowiedzi tylko szeroki uśmiech chłopaka. Nie miała pojęcia do czego jest mu potrzebna ta informacja, lecz nie oczekiwała z jego strony jakiś nieprzewidywalnych, głupich posunięć. Chociaż, kto wie…
Natsu w tym czasie już raźno kroczył w stronę obozu, a jedyną myślą, która teraz całkowicie go zajmowała była ta dotycząca bliskiego spotkania ze śniadaniem. Może Lisanna zrobi jajecznicę… Naraz zmarszczył brwi na myśl o narzeczonej. Nie był typem człowieka, który lubuje się w okłamywaniu innych, lecz tym razem chyba nie miał innego wyjścia. Bo co może jej powiedzieć? Hej, Lisanna, podoba mi się inna, wybacz? W ostatnich dniach nie mieli ze sobą dobrych kontaktów, można powiedzieć nawet, że stronił od niej jak tylko mógł. Jednak co się odwlecze, to nie uciecze. Wiedział, że w końcu będzie z nią musiał poważnie porozmawiać. Gdy do obozu zostało mu już zaledwie kilka metrów stwierdził że może spróbuje pomyśleć o tym kiedy indziej. Jednak gdy tylko wszedł na polanę znów musiał zmusić swój umysł do pracy. Od razu zauważył, że stało się coś złego. Ludzie byli jacyś rozbiegani, niespokojni i poważni…
Za chwilę też wypatrzył w tłumie chłopaka z czarną kitką, który przeciskał się w jego stronę.
-Hej, Gajeel, co się dzieje? – Zapytał, nie dając mu dojść do głosu.
-Leć do Mistrza, szybko – rozkazał zwięźle czarnowłosy i już go nie było.
Zdziwiony obrotem spraw Natsu wykonał polecenie i już za chwilę znajdował się pod namiotem Makarova. Bez wahania wszedł do środka i aż przystanął ze zdziwienia. Oprócz Zwiadowców z jego Korpusu znajdowała się tam jeszcze jedna, której bynajmniej tu nie oczekiwał.
-Witaj braciszku – mruknął do niego jeden z przybyłych. – Kopę lat.
-Sting… - warknął Natsu, nie będąc aż w tak radosnym nastroju na to spotkanie. On i Sting byli braćmi. Dokładnie bliźniakami. Nie określałby jednak ich relacji jako godnych pochwalenia. Nim jednak doszło do poważniejszej potyczki słownej, do namiotu wparował Gajeel razem ze zdziwionym Laxusem.
-Więc jeśli są już wszyscy… – zaczął Makarov, przyglądając się każdemu z osobna. – To mogę przedstawić wam moją prośbę. Bez zbędnych wstępów: nasza Erza została porwana – po namiocie rozszedł się odgłos niedowierzenia. Erza? Porwana? – Dlatego musimy działać jak najszybciej. Posłałem prośbę o pomoc do innych Korpusów, jednak odpowiedział na nią jedynie Sting, któremu serdecznie dziękuję.
-Zaraz, zaraz! – Wykrzyknął Natsu, nie potrafiąc ustać w miejscu. –Erza nie dałaby się porwać! To do niej niepodobne!
Makarov spojrzał na niego przenikliwie.
-Też jestem zaskoczony, jednak gdy już do tego doszło, musimy jej jak najszybciej pomóc. Wiemy tylko tyle, że obecnie może znajdować się na zamku wrogich wojsk francuskich, dlatego mam dla was wszystkich poszczególne misje i…
-Na tamtym zamku będzie bal – przerwał mu znów Natsu ściągając tym samym na siebie uwagę wszystkich zebranych. – Dokładnie za cztery dni.
Makarov przyjrzał mu się zaskoczony.
-W takim razie to całkowicie zmienia postać rzeczy – przymknął oczy w zamyśleniu. Chwilę przesiedział w ciszy, by za chwilę móc wydać wszystkim po kolei polecenia. – Natsu, Gray, Sting. Do was będzie należało wślizgnięcie się na bal w charakterze gości. Jeśli zauważycie coś podejrzanego, natychmiast opuszczacie przyjęcie i kierujecie się w stronę Laxusa i Lyona, którzy czekać będą blisko zamku. Z takim wsparciem znów tam wrócicie i robiąc jak najmniejsze zamieszanie odzyskacie Erzę. Gajeel, ty obserwować będziesz wszystko z daleka. Na wszelki wypadek będziesz mógł wrócić i poinformować mnie o niepowodzeniu misji lub w razie czego przystąpić do akcji. Wyruszacie dokładnie za cztery dni o świcie.
Jeszcze chwilę przyglądał się z uwagą ich twarzom, które pogrążone były w myślach.
-Wierzę w was – szepnął, gdy już wszyscy opuścili namiot i udali się każde w swoją stronę.
4 dni później…
Gildarts rozłożył się na jednej z ławek jedną rękę opierając o pokaźnych rozmiarów stół, zaś w drugiej dzierżąc kufel pełen piwa. Można było dodać iż był to kolejny kufel, który już udało mu się opróżnić. W tym położeniu uważnie obserwował dziewczynę siedzącą dokładnie na przeciwnym końcu polany. Cana robiła dokładnie to samo co on z tą jedną różnicą, że zamiast opierać się o stół i bezsensownie mu przyglądać, układała tarota, co chwilę cicho klnąc pod nosem. Obserwacje córki, przerwała mu jednak pewna różowowłosa postać przebiegająca tuż koło niego.
-Hej, Natsu! Stój! – Krzyknął w stronę chłopaka, na co ten raptownie się zatrzymał.
-Czego chcesz, Gildarts? – Zapytał tamten zdenerwowany. – Misję mam!
Rudowłosy jedynie wskazał mu miejsce obok siebie. Chłopak ostatni raz spojrzał w stronę, w którą zmierzał, lecz za chwile dość niechętnie usiadł obok niego.
-Jedziesz do zamku, tak? – Zniżył głos, a gdy otrzymał odpowiedź twierdzącą, kontynuował. –Posłuchaj mnie, Natsu. Kiedyś wspominałem Erzie, że miałem ucznia, który jednak szybko mnie opuścił. Myślę, że znajduje się on na zamku. Chciałbym żebyś na niego uważał, bo zdaję sobie sprawę z tego, że dobrym człowiekiem, to on na pewno nie jest. Nie przedłużając, miał on na imię…
-Gildarts – przerwał mu Natsu w najważniejszym momencie. –Naprawę się spieszę, pogadamy jak wrócę, dobra? – I nie czekając na odpowiedź zeskoczył z ławki i ruszył w stronę, w którą wcześniej zmierzał.
-Oby nie było za późno… - mruknął do siebie Gildarts nie zdając sobie sprawy z tego, że właśnie wykrakał coś, co mogłoby przynieść zgubę całemu Korpusowi…
***
Erza krzątała się po kuchni robiąc obiad. Była w mieszkaniu Hayato już kolejny dzień i zdążyła się już tu porządnie zadomowić. Blondwłosy wracał do domu zazwyczaj dość późnym popołudniem, dlatego dziewczyna z ciekawością przeszukała każdy kąt jego miejsca zamieszkania, aby sprawdzić, czy nie trzyma on gdzieś zakrwawionych narzędzi zbrodni lub ciał swoich ofiar. Nic takiego jednak nie wpadło jej w ręce, dlatego spokojnie mogła odetchnąć z ulgą.
Właśnie kroiła owoce na sałatkę, gdy do jej uszu dobył się cichy trzask drzwi.
-Wróciłem! – Krzyknął Hayato zawieszając płaszcz na haku przy wejściu. Od czasu, gdy tu przebywała (czyli dokładnie cztery dni) zachowywał się jakby znali się od urodzenia, a mieszkali ze sobą co najmniej kilka lat. Z ciężkim sercem Erza musiała stwierdzić, że dobrze jest jej tutaj. Mimo że każda myśl o przyjaciołach napawała ją tęsknotą, nie chciała stąd odchodzić. Zwłaszcza teraz, gdy tej nocy na zamku odbyć się miał wielki bal… Chłopak wszedł do kuchni i uśmiechnął się ciepło na powitanie. Z domu wychodził, podczas gdy ona jeszcze spała.
-Mam coś dla ciebie.
Z zaciekawieniem spojrzała na paczkę, którą jej podał, by za chwilę rozedrzeć papier, pod którym znajdowała się kupka kolorowych materiałów.
-Co to? – Zapytała zdziwiona Erza, lecz dostała odpowiedź w chwili, gdy rozprostowała prezent, który okazał się nie być kupką materiałów, a… jedną z najpiękniejszych sukni jaką w życiu widziała. Westchnęła oczarowana, delikatnie przejeżdżając ręką po czerwonych falbanach, jedwabnej czarnej kokardzie, którą była przewiązana w pasie i koronkowych plecach.
-Podoba się? – Zapytał blondyn, lecz odpowiedź dziewczyna miała wypisaną na twarzy.
-Mogę przymierzyć? – Spojrzała na niego błagalnie, a kiedy przytaknął ze śmiechem, od razu skoczyła w stronę łazienki. Czekając na nią, przyszło mu na myśl, że trochę się pożywi, dlatego widząc miskę z sałatką stojącą na stole, od razu zabrał się za jedzenie. Dane mu było jedynie jej spróbować, gdyż nagle został uderzony w tył głowy z taką siłą, że aż poleciał do przodu. Tuż za nim stała Erza przypatrując mu się z grobową miną.
-Ta sałatka jest na obiad. Jeszcze raz ją ruszyć, a już jutro na twoim grobie zawidnieje napis: „zginął śmiercią tragiczną” – rzuciła groźnie i z wysoko podniesioną głową udała się znów w stronę łazienki.
-Co to miało być… - mruknął sam do siebie Hayato, lekko masując uderzoną głowę. Takiej Erzy to on jeszcze nie widział i nie wiedział, czy podoba mu się ta jej inna osobowość. Przestał czuć się bezpiecznie w swoim własnym domu. – Straszna…
Za chwilę jednak musiał zmienić zdanie, gdyż Erza, która pojawiła się w progu kuchni natychmiast zmieniła się ze strasznej w piękną.
-I jak wyglądam? – Zapytała, zakręcając się z uśmiechem.
-Idealnie… - szepnął oczarowany chłopak. Za chwilę jednak odchrząknął zmieszany. – Bal zaczyna się dopiero o północy, ale będziemy musieli być tam dużo wcześniej. Przed wejściem sprawdzają każdego po kolei, a czasem naprawdę długo im to schodzi…
Nie tracąc więcej czasu na rozmowy zaczęli szykować się na nadchodzące przyjęcie.
A czas uciekał nieubłagalnie szybko…
***
Natsu stał w kolejce, powoli zbliżając się do mężczyzny, który sprawdzał wszystkich gości zmierzających do zamku. Co chwilę nerwowo poprawiał marynarkę, której kołnierz straszliwie go gryzł.
-Zostaw to pieprzone ubranie – warknął w końcu Gray patrząc na niego z naganą. – Tylko wstyd przynosisz.
-A chcesz w ryj? – Odpowiedział różowowłosy ściągając na sobie zdegustowane spojrzenia starszej pary stojącej za nimi.
-Prędzej ty dostaniesz, niedorobiona…
-Gray! – Upomniał go Sting w ostatniej chwili. Nie miał zamiaru rozdzielać ich, gdy już zaczną się naparzać, dlatego wolał powstrzymać ich w odpowiednim momencie. Chociaż on sam z chęcią przywaliłby bratu. –Natsu, zdejmij ten szalik.
-W życiu – Natsu uciął rozmowę, gdyż obaj jego towarzysze wiedzieli, że szalika po Igneelu nie ściągną mu nawet siłą. W końcu doszli do mężczyzny, który sprawdzał zaproszenia na bal. Przyjrzał im się podejrzanie, gdy podali mu podrobione dokumenty, jednak bez zbędnych pytań wpuścił ich do środka. Na dzisiejszą uroczystość zamek był ozdobiony nadzwyczaj uroczyście. Na kamiennych, zimnych ścianach porozwieszane były kolorowe wstążki i kwiaty. Po prawej stronie tronu znajdowała się mała scena, na której do występu przygotowywała się już grupa muzyków, zaś środek miał służyć za parkiet dla tancerzy, z tego względu też został oczyszczony ze wszelkich niepotrzebnych sprzętów. Pod ścianami ustawione były stoły z najróżniejszymi potrawami, przysmakami i deserami, co zmusiło Natsu do natychmiastowego rzucenia się w ich stronę.
-Ile żarcia! – Wykrzyknął, lecz za chwilę został złapany przez Gray’a w mocnym uścisku. Gwałtownie odwrócił go w swoją stronę.
-Słuchaj, jełopie – warknął do niego cicho. – Jesteśmy na tajnej misji, naszym zadaniem jest znalezienie Erzy i zdobycie przydatnych informacji, a nie obżeranie się. Więc pohamuj się trochę, dobra?
Dragneel wyrwał się i niechętnie skinął głową. Później udali się w stronę miejsc siedzących, gdzie zasiedli cierpliwie czekając na rozpoczęcie balu. W skupieniu przypatrywali się każdej wchodzącej parze, a było ich naprawdę dużo. Po upływie godziny sala była prawie pełna, a mężczyzna sprawdzający zaproszenia gości zamknął wroga tak, aby nikt niepostrzeżenie nie mógł wejść na przyjęcie. Lista została zamknięta. Wszyscy goście znajdowali się na sali.
-Tamta dziewczyna wygląda jak Erza – mruknął w pewnym momencie znudzony Natsu w stronę czarnowłosego. –Te włosy i w ogóle…
-Ale co ona niby miałaby tu robić w towarzystwie jakiegoś blondyna? – Gray natychmiast rozwiał wszelkie nadzieje chłopaka. –Patrz jak się do niej klei, pewnie jej mąż albo coś…
Różowowłosy westchnął przeciągle i oparł głowę o kamienną ścianę. Nienawidził nic nie robić i siedzieć w miejscu, w którym nic się nie działo. Chwilowo ludzie czekali na króla, który po swojej długiej przemowie rozkaże muzykom rozpocząć grę. Wtedy też wszyscy zaczną tańczyć i tak naprawdę to nic ciekawego nie zacznie się dziać… W końcu Gray popchnął go w ramię.
-Chyba się zaczyna – powiedział i w tej samej chwili tłum gości zaczął klaskać. Zwiadowcy powoli podnieśli się z miejsc i ujrzeli króla, który stojąc na podeście witał wszystkich uniesioną w górę ręką i uśmiechem, który jednak nie dosięgał oczu.
-Chciałem bardzo serdecznie powitać wszystkich zebranych – zaczął władca, a Natsu mimowolnie zacisnął powieki. Nudów ciąg dalszy. – Jest to dla mnie bardzo ważne, że jesteście tu dziś ze mną. Mam nadzieję, że ten skromny bal będzie podziękowaniem dla was wszystkich za to, co robicie dla królestwa. To dla mnie naprawdę ważne. Zanim jednak zaczniemy, chciałbym wam kogoś przedstawić… - ludzie niecierpliwie zaczęli wyciągać szyje, by dojrzeć osobę stojącą tuż za królem. – Mam zaszczyt przedstawić wam moją żonę Lucy, która dzisiejszy bal zaszczyciła swoją obecnością. A teraz bawcie się, tańczcie i jedzcie, miłego wieczoru! – Król zakończył swoją przemowę i lekko skinął na muzyków, którzy od razu zaczęli grać pierwszą, skoczną piosenkę. Natsu jednak mimowolnie próbował zmusić swój mózg do myślenia. Co powiedział król? „Moją żonę Lucy”… Żonę Lucy… Lucy… Otworzył powieki zaskoczony, by zobaczyć schodzącą na parkiet blondwłosą dziewczynę. Jak na siebie pojął zaistniałą sytuację dość szybko i nie czekając na swoich towarzyszy, zaczął przedzierać się przez tłum. Czyli Lucy to jednak nie zwykła dziewczyna ze wsi, a prawdziwa królowa? W głowie nie mieściło mu się takie rozwiązanie, ale jego oczy go nie myliły. Słuch tym bardziej. W końcu znalazł się przy mężczyźnie, którzy wpatrzony w blondwłosą prowadził ją po parkiecie w szybkim tańcu. Dragneel bez wahania wskoczył między nich i odepchnął mężczyznę w stronę tłumu wyrywając mu z rąk Lucy.
-Odbijany! – Krzyknął do rozwścieczonego poszkodowanego i z uśmiechem spojrzał na zdziwioną dziewczynę.
-Natsu… - szepnęła do niego wystraszona. –Przecież nie możesz tu być, jeśli cię zobaczą…
-Ale jestem, widzieli mnie i nadal żyję – odpowiedział trzymając ją w ramionach. –Ale mogłaś mi powiedzieć – stwierdził nagle udając obrażonego.
Dziewczyna lekko się speszyła.
-Wiesz, wolę poznawać ludzi, którzy nie wiedzą kim naprawdę jestem. Taki rodzaj… sprawdzianu.
-I zdałem? – Zapytał Natsu, zauważając, że stoją tylko bujając się w rytm muzyki. Tak naprawdę, to całkowicie nie potrafił tańczyć…
Lucy z uśmiechem skinęła głową i powoli zaczęła pokazywać mu jak powinien się poruszać ignorując to, że co chwilę staje jej na stopy.
***
-Ej, Gray, ta dziewczyna wygląda jak Erza! – Wykrzyknął w pewnym momencie Sting, uderzając czarnowłosego w plecy z taką siłą, że prawie upadł.
Chłopak spojrzał na dziewczynę, którą wskazywał blondwłosy i westchnął zawiedziony.
-Już mówiłem to Natsu, może i jest podobna, ale… ej, to przecież Erza!
Obaj wpatrywali się w nią stojąc na środku parkietu wmurowani w posadzkę. Bo co tu niby robiła Erza? W końcu pierwszy oprzytomniał Gray.
-Idziemy do niej!
Powoli zaczęli przedzierać się w stronę stołu, przy którym stała ich przyjaciółka w towarzystwie nieznajomego blondyna. W końcu Fullbuster znalazł się tak blisko niej, że mógłby z powodzeniem złapać ją i „porwać”, jednak zamiast to zrobić, po prostu kulturalnie stanął obok niej.
-Witaj, Erzo, piękną noc mamy tego dnia – mruknął nachylając się nad nią, przez co zaraz dostał w twarz.
-Nie strasz mnie tak, Gray! – Wykrzyknęła z groźną miną, lecz za chwilę spoważniała. – Co ty tu robisz?
-Znasz ich? – Hayato spojrzał na nieznajomych z nieufnością, lecz został całkowicie zignorowany.
-Jak to co? Zabieramy cię do domu – odpowiedział Gray, jakby była to największa oczywistość z oczywistości. –Tylko znajdziemy najpierw Natsu…
-Kim jest Natsu? – Blondwłosy towarzysz Erzy znów nie dał za wygraną i tym razem ktoś zwrócił na niego uwagę.
-Taki różowowłosy idiota – stwierdził Sting wzruszając ramionami.
Hayato rozejrzał się uważnie po zebranych gościach.
-Jedyny różowowłosy idiota tańczy teraz z królową – poinformował ich obojętnie i upił trochę wina z kieliszka, który trzymał w ręce.
-Gdzie? – Gray i Sting zaczęli nerwowo rozglądać się po zebranych gościach, lecz nigdzie nie mogli dostrzec swojego przyjaciela.
-No tam – Hayato wskazał im ruchem głowy, gdzie powinni zwrócić swój wzrok. – Teraz na przykład król ciągnie go w stronę jakiejś bocznej komnaty. I królową też.
Jak na zawołanie obaj rzucili się w tamtą stronę, a ku zdziwieniu blondwłosego Erza pobiegła zaraz za nimi. Nie przejmując się kulturą rozpychali się łokciami i przepychali tańczących, by móc dobiec na czas do swojego przyjaciela. Teraz nic innego się dla nich nie liczyło.
***
Natsu stał naprzeciwko samego władcy w ciemnym korytarzy, który oświetlany był jedynie przez kilka pochodni. Obok króla stała wystraszona Lucy.
-Fairy Tail, jak mniemam – wycedził Jellal przyciągając do siebie blondwłosą, która skuliła się pod jego dotykiem. –Wydaje mi się, że przez ciebie, ona – wskazał na dziewczynę stojącą u jego boku – zostanie srogo ukarana… Na przykład chłostą...
W Natsu aż się zagotowało.
-Tylko spróbujesz jej coś zrobić – warknął, oskarżycielsko wyciągając w jego stronę wskazujący palec.
Fernandes zaśmiał się kpiąco.
-To co mi zrobisz? Zabijesz?
W tym samym momencie do ich uszu dobiegły kroki kilku stóp. Za chwilę też z cienia wychynęła Erza, która rzuciła się w stronę Dragneela.
-Natsu, daj spokój! – Krzyknęła. – On jest nieobliczalny!
-Widzisz? – Jellal znów zwrócił się do różowłosego. – Ja jestem nieobliczalny…
I korzystając z okazji, że nikt nie zwracał uwagi na jego ruchy, doskoczył do Erzy, przy okazji popychając Lucy wprost w ramiona zaskoczonego Natsu. Złapał szkarłatnowłosa w pasie i przyłożył jej do szyi zimną stal sztyletu.
-Zrobimy wymianę – zaproponował z nieprzyjemnym błyskiem w oku. –Ja wezmę sobie Erzę, ty bierz sobie Lucy…
Gray stojący kilka metrów od Natsu spojrzał na niego stanowczo.
-Nie rób tego, idioto! – Krzyknął, widząc dziwne wahanie w oczach przyjaciela.
Erza jednak skinęła nieznacznie głową.
-Zgadzam się – odpowiedział różowowłosy i tyłem powoli zaczął odchodzić w stronę wyjścia. –Wrócę po ciebie – szepnął jeszcze w stronę Erzy i ciągnąc za sobą bliską płaczu Lucy, pobiegł w stronę wyjścia. Za nim ruszyli zdenerwowani Gray i Sting. Wiedzieli, że nie mogli nic zrobić. Król obstawiony był tak wielką ochroną, że za żadne skarby nie udałoby im się do niego dojść.
-Natsu, wracaj tu! – Krzyczał za nim czarnowłosy próbując go dogonić. Wybiegli z zamku wprost w ramiona nocy. –Natsu, do cholery, co ty robisz?! Erza to twoja przyjaciółka, przyjaciół się nie zostawia, rozumiesz?!
Widział przed sobą tylko plecy oddalającego się Dragneela, który niewzruszony biegł do przodu. Lecz po jego policzkach płynęły szczere łzy…
***
Dwie zakapturzone postacie siedzące na koniach obserwowały całą sytuację ukrywając się w cieniu drzew.
-Jedź za nimi – rozkazał jeden z mężczyzn, na co drugi jedynie poprawił się w siodle.
-Jednego uprowadzić, resztę zabić – powtórzył polecenie, które dostał przed wyjazdem i ruszył w pogoń za biegnącymi Zwiadowcami…
Od autorki:
No więc, w lutym jednak troszkę mniej weny jest…
Ech, niestety brak czasu daje się we znaki, więc przepraszam, że musiałyście czekać te kilka dni więcej. Nie próżnowałam jednak i pisałam nawet w szkole na zwykłych kartkach :3
Jestem naprawdę zadowolona z tego rozdziału i mam nadzieję, że wam też się spodoba. O, i jeszcze mam nadzieję, że mimo iż jest to rozdział trzynasty, to nie przyniesie mi pecha ^^ Dedykuję go wam wszystkim. Dziękuję wam bardzo za wsparcie i piękne komentarze, które dają mi naprawdę wielki chęci do pisania. I do zobaczenia! ;*
Erza krzątała się po kuchni robiąc obiad. Była w mieszkaniu Hayato już kolejny dzień i zdążyła się już tu porządnie zadomowić. Blondwłosy wracał do domu zazwyczaj dość późnym popołudniem, dlatego dziewczyna z ciekawością przeszukała każdy kąt jego miejsca zamieszkania, aby sprawdzić, czy nie trzyma on gdzieś zakrwawionych narzędzi zbrodni lub ciał swoich ofiar. Nic takiego jednak nie wpadło jej w ręce, dlatego spokojnie mogła odetchnąć z ulgą.
Właśnie kroiła owoce na sałatkę, gdy do jej uszu dobył się cichy trzask drzwi.
-Wróciłem! – Krzyknął Hayato zawieszając płaszcz na haku przy wejściu. Od czasu, gdy tu przebywała (czyli dokładnie cztery dni) zachowywał się jakby znali się od urodzenia, a mieszkali ze sobą co najmniej kilka lat. Z ciężkim sercem Erza musiała stwierdzić, że dobrze jest jej tutaj. Mimo że każda myśl o przyjaciołach napawała ją tęsknotą, nie chciała stąd odchodzić. Zwłaszcza teraz, gdy tej nocy na zamku odbyć się miał wielki bal… Chłopak wszedł do kuchni i uśmiechnął się ciepło na powitanie. Z domu wychodził, podczas gdy ona jeszcze spała.
-Mam coś dla ciebie.
Z zaciekawieniem spojrzała na paczkę, którą jej podał, by za chwilę rozedrzeć papier, pod którym znajdowała się kupka kolorowych materiałów.
-Co to? – Zapytała zdziwiona Erza, lecz dostała odpowiedź w chwili, gdy rozprostowała prezent, który okazał się nie być kupką materiałów, a… jedną z najpiękniejszych sukni jaką w życiu widziała. Westchnęła oczarowana, delikatnie przejeżdżając ręką po czerwonych falbanach, jedwabnej czarnej kokardzie, którą była przewiązana w pasie i koronkowych plecach.
-Podoba się? – Zapytał blondyn, lecz odpowiedź dziewczyna miała wypisaną na twarzy.
-Mogę przymierzyć? – Spojrzała na niego błagalnie, a kiedy przytaknął ze śmiechem, od razu skoczyła w stronę łazienki. Czekając na nią, przyszło mu na myśl, że trochę się pożywi, dlatego widząc miskę z sałatką stojącą na stole, od razu zabrał się za jedzenie. Dane mu było jedynie jej spróbować, gdyż nagle został uderzony w tył głowy z taką siłą, że aż poleciał do przodu. Tuż za nim stała Erza przypatrując mu się z grobową miną.
-Ta sałatka jest na obiad. Jeszcze raz ją ruszyć, a już jutro na twoim grobie zawidnieje napis: „zginął śmiercią tragiczną” – rzuciła groźnie i z wysoko podniesioną głową udała się znów w stronę łazienki.
-Co to miało być… - mruknął sam do siebie Hayato, lekko masując uderzoną głowę. Takiej Erzy to on jeszcze nie widział i nie wiedział, czy podoba mu się ta jej inna osobowość. Przestał czuć się bezpiecznie w swoim własnym domu. – Straszna…
Za chwilę jednak musiał zmienić zdanie, gdyż Erza, która pojawiła się w progu kuchni natychmiast zmieniła się ze strasznej w piękną.
-I jak wyglądam? – Zapytała, zakręcając się z uśmiechem.
-Idealnie… - szepnął oczarowany chłopak. Za chwilę jednak odchrząknął zmieszany. – Bal zaczyna się dopiero o północy, ale będziemy musieli być tam dużo wcześniej. Przed wejściem sprawdzają każdego po kolei, a czasem naprawdę długo im to schodzi…
Nie tracąc więcej czasu na rozmowy zaczęli szykować się na nadchodzące przyjęcie.
A czas uciekał nieubłagalnie szybko…
***
Natsu stał w kolejce, powoli zbliżając się do mężczyzny, który sprawdzał wszystkich gości zmierzających do zamku. Co chwilę nerwowo poprawiał marynarkę, której kołnierz straszliwie go gryzł.
-Zostaw to pieprzone ubranie – warknął w końcu Gray patrząc na niego z naganą. – Tylko wstyd przynosisz.
-A chcesz w ryj? – Odpowiedział różowowłosy ściągając na sobie zdegustowane spojrzenia starszej pary stojącej za nimi.
-Prędzej ty dostaniesz, niedorobiona…
-Gray! – Upomniał go Sting w ostatniej chwili. Nie miał zamiaru rozdzielać ich, gdy już zaczną się naparzać, dlatego wolał powstrzymać ich w odpowiednim momencie. Chociaż on sam z chęcią przywaliłby bratu. –Natsu, zdejmij ten szalik.
-W życiu – Natsu uciął rozmowę, gdyż obaj jego towarzysze wiedzieli, że szalika po Igneelu nie ściągną mu nawet siłą. W końcu doszli do mężczyzny, który sprawdzał zaproszenia na bal. Przyjrzał im się podejrzanie, gdy podali mu podrobione dokumenty, jednak bez zbędnych pytań wpuścił ich do środka. Na dzisiejszą uroczystość zamek był ozdobiony nadzwyczaj uroczyście. Na kamiennych, zimnych ścianach porozwieszane były kolorowe wstążki i kwiaty. Po prawej stronie tronu znajdowała się mała scena, na której do występu przygotowywała się już grupa muzyków, zaś środek miał służyć za parkiet dla tancerzy, z tego względu też został oczyszczony ze wszelkich niepotrzebnych sprzętów. Pod ścianami ustawione były stoły z najróżniejszymi potrawami, przysmakami i deserami, co zmusiło Natsu do natychmiastowego rzucenia się w ich stronę.
-Ile żarcia! – Wykrzyknął, lecz za chwilę został złapany przez Gray’a w mocnym uścisku. Gwałtownie odwrócił go w swoją stronę.
-Słuchaj, jełopie – warknął do niego cicho. – Jesteśmy na tajnej misji, naszym zadaniem jest znalezienie Erzy i zdobycie przydatnych informacji, a nie obżeranie się. Więc pohamuj się trochę, dobra?
Dragneel wyrwał się i niechętnie skinął głową. Później udali się w stronę miejsc siedzących, gdzie zasiedli cierpliwie czekając na rozpoczęcie balu. W skupieniu przypatrywali się każdej wchodzącej parze, a było ich naprawdę dużo. Po upływie godziny sala była prawie pełna, a mężczyzna sprawdzający zaproszenia gości zamknął wroga tak, aby nikt niepostrzeżenie nie mógł wejść na przyjęcie. Lista została zamknięta. Wszyscy goście znajdowali się na sali.
-Tamta dziewczyna wygląda jak Erza – mruknął w pewnym momencie znudzony Natsu w stronę czarnowłosego. –Te włosy i w ogóle…
-Ale co ona niby miałaby tu robić w towarzystwie jakiegoś blondyna? – Gray natychmiast rozwiał wszelkie nadzieje chłopaka. –Patrz jak się do niej klei, pewnie jej mąż albo coś…
Różowowłosy westchnął przeciągle i oparł głowę o kamienną ścianę. Nienawidził nic nie robić i siedzieć w miejscu, w którym nic się nie działo. Chwilowo ludzie czekali na króla, który po swojej długiej przemowie rozkaże muzykom rozpocząć grę. Wtedy też wszyscy zaczną tańczyć i tak naprawdę to nic ciekawego nie zacznie się dziać… W końcu Gray popchnął go w ramię.
-Chyba się zaczyna – powiedział i w tej samej chwili tłum gości zaczął klaskać. Zwiadowcy powoli podnieśli się z miejsc i ujrzeli króla, który stojąc na podeście witał wszystkich uniesioną w górę ręką i uśmiechem, który jednak nie dosięgał oczu.
-Chciałem bardzo serdecznie powitać wszystkich zebranych – zaczął władca, a Natsu mimowolnie zacisnął powieki. Nudów ciąg dalszy. – Jest to dla mnie bardzo ważne, że jesteście tu dziś ze mną. Mam nadzieję, że ten skromny bal będzie podziękowaniem dla was wszystkich za to, co robicie dla królestwa. To dla mnie naprawdę ważne. Zanim jednak zaczniemy, chciałbym wam kogoś przedstawić… - ludzie niecierpliwie zaczęli wyciągać szyje, by dojrzeć osobę stojącą tuż za królem. – Mam zaszczyt przedstawić wam moją żonę Lucy, która dzisiejszy bal zaszczyciła swoją obecnością. A teraz bawcie się, tańczcie i jedzcie, miłego wieczoru! – Król zakończył swoją przemowę i lekko skinął na muzyków, którzy od razu zaczęli grać pierwszą, skoczną piosenkę. Natsu jednak mimowolnie próbował zmusić swój mózg do myślenia. Co powiedział król? „Moją żonę Lucy”… Żonę Lucy… Lucy… Otworzył powieki zaskoczony, by zobaczyć schodzącą na parkiet blondwłosą dziewczynę. Jak na siebie pojął zaistniałą sytuację dość szybko i nie czekając na swoich towarzyszy, zaczął przedzierać się przez tłum. Czyli Lucy to jednak nie zwykła dziewczyna ze wsi, a prawdziwa królowa? W głowie nie mieściło mu się takie rozwiązanie, ale jego oczy go nie myliły. Słuch tym bardziej. W końcu znalazł się przy mężczyźnie, którzy wpatrzony w blondwłosą prowadził ją po parkiecie w szybkim tańcu. Dragneel bez wahania wskoczył między nich i odepchnął mężczyznę w stronę tłumu wyrywając mu z rąk Lucy.
-Odbijany! – Krzyknął do rozwścieczonego poszkodowanego i z uśmiechem spojrzał na zdziwioną dziewczynę.
-Natsu… - szepnęła do niego wystraszona. –Przecież nie możesz tu być, jeśli cię zobaczą…
-Ale jestem, widzieli mnie i nadal żyję – odpowiedział trzymając ją w ramionach. –Ale mogłaś mi powiedzieć – stwierdził nagle udając obrażonego.
Dziewczyna lekko się speszyła.
-Wiesz, wolę poznawać ludzi, którzy nie wiedzą kim naprawdę jestem. Taki rodzaj… sprawdzianu.
-I zdałem? – Zapytał Natsu, zauważając, że stoją tylko bujając się w rytm muzyki. Tak naprawdę, to całkowicie nie potrafił tańczyć…
Lucy z uśmiechem skinęła głową i powoli zaczęła pokazywać mu jak powinien się poruszać ignorując to, że co chwilę staje jej na stopy.
***
-Ej, Gray, ta dziewczyna wygląda jak Erza! – Wykrzyknął w pewnym momencie Sting, uderzając czarnowłosego w plecy z taką siłą, że prawie upadł.
Chłopak spojrzał na dziewczynę, którą wskazywał blondwłosy i westchnął zawiedziony.
-Już mówiłem to Natsu, może i jest podobna, ale… ej, to przecież Erza!
Obaj wpatrywali się w nią stojąc na środku parkietu wmurowani w posadzkę. Bo co tu niby robiła Erza? W końcu pierwszy oprzytomniał Gray.
-Idziemy do niej!
Powoli zaczęli przedzierać się w stronę stołu, przy którym stała ich przyjaciółka w towarzystwie nieznajomego blondyna. W końcu Fullbuster znalazł się tak blisko niej, że mógłby z powodzeniem złapać ją i „porwać”, jednak zamiast to zrobić, po prostu kulturalnie stanął obok niej.
-Witaj, Erzo, piękną noc mamy tego dnia – mruknął nachylając się nad nią, przez co zaraz dostał w twarz.
-Nie strasz mnie tak, Gray! – Wykrzyknęła z groźną miną, lecz za chwilę spoważniała. – Co ty tu robisz?
-Znasz ich? – Hayato spojrzał na nieznajomych z nieufnością, lecz został całkowicie zignorowany.
-Jak to co? Zabieramy cię do domu – odpowiedział Gray, jakby była to największa oczywistość z oczywistości. –Tylko znajdziemy najpierw Natsu…
-Kim jest Natsu? – Blondwłosy towarzysz Erzy znów nie dał za wygraną i tym razem ktoś zwrócił na niego uwagę.
-Taki różowowłosy idiota – stwierdził Sting wzruszając ramionami.
Hayato rozejrzał się uważnie po zebranych gościach.
-Jedyny różowowłosy idiota tańczy teraz z królową – poinformował ich obojętnie i upił trochę wina z kieliszka, który trzymał w ręce.
-Gdzie? – Gray i Sting zaczęli nerwowo rozglądać się po zebranych gościach, lecz nigdzie nie mogli dostrzec swojego przyjaciela.
-No tam – Hayato wskazał im ruchem głowy, gdzie powinni zwrócić swój wzrok. – Teraz na przykład król ciągnie go w stronę jakiejś bocznej komnaty. I królową też.
Jak na zawołanie obaj rzucili się w tamtą stronę, a ku zdziwieniu blondwłosego Erza pobiegła zaraz za nimi. Nie przejmując się kulturą rozpychali się łokciami i przepychali tańczących, by móc dobiec na czas do swojego przyjaciela. Teraz nic innego się dla nich nie liczyło.
***
Natsu stał naprzeciwko samego władcy w ciemnym korytarzy, który oświetlany był jedynie przez kilka pochodni. Obok króla stała wystraszona Lucy.
-Fairy Tail, jak mniemam – wycedził Jellal przyciągając do siebie blondwłosą, która skuliła się pod jego dotykiem. –Wydaje mi się, że przez ciebie, ona – wskazał na dziewczynę stojącą u jego boku – zostanie srogo ukarana… Na przykład chłostą...
W Natsu aż się zagotowało.
-Tylko spróbujesz jej coś zrobić – warknął, oskarżycielsko wyciągając w jego stronę wskazujący palec.
Fernandes zaśmiał się kpiąco.
-To co mi zrobisz? Zabijesz?
W tym samym momencie do ich uszu dobiegły kroki kilku stóp. Za chwilę też z cienia wychynęła Erza, która rzuciła się w stronę Dragneela.
-Natsu, daj spokój! – Krzyknęła. – On jest nieobliczalny!
-Widzisz? – Jellal znów zwrócił się do różowłosego. – Ja jestem nieobliczalny…
I korzystając z okazji, że nikt nie zwracał uwagi na jego ruchy, doskoczył do Erzy, przy okazji popychając Lucy wprost w ramiona zaskoczonego Natsu. Złapał szkarłatnowłosa w pasie i przyłożył jej do szyi zimną stal sztyletu.
-Zrobimy wymianę – zaproponował z nieprzyjemnym błyskiem w oku. –Ja wezmę sobie Erzę, ty bierz sobie Lucy…
Gray stojący kilka metrów od Natsu spojrzał na niego stanowczo.
-Nie rób tego, idioto! – Krzyknął, widząc dziwne wahanie w oczach przyjaciela.
Erza jednak skinęła nieznacznie głową.
-Zgadzam się – odpowiedział różowowłosy i tyłem powoli zaczął odchodzić w stronę wyjścia. –Wrócę po ciebie – szepnął jeszcze w stronę Erzy i ciągnąc za sobą bliską płaczu Lucy, pobiegł w stronę wyjścia. Za nim ruszyli zdenerwowani Gray i Sting. Wiedzieli, że nie mogli nic zrobić. Król obstawiony był tak wielką ochroną, że za żadne skarby nie udałoby im się do niego dojść.
-Natsu, wracaj tu! – Krzyczał za nim czarnowłosy próbując go dogonić. Wybiegli z zamku wprost w ramiona nocy. –Natsu, do cholery, co ty robisz?! Erza to twoja przyjaciółka, przyjaciół się nie zostawia, rozumiesz?!
Widział przed sobą tylko plecy oddalającego się Dragneela, który niewzruszony biegł do przodu. Lecz po jego policzkach płynęły szczere łzy…
***
Dwie zakapturzone postacie siedzące na koniach obserwowały całą sytuację ukrywając się w cieniu drzew.
-Jedź za nimi – rozkazał jeden z mężczyzn, na co drugi jedynie poprawił się w siodle.
-Jednego uprowadzić, resztę zabić – powtórzył polecenie, które dostał przed wyjazdem i ruszył w pogoń za biegnącymi Zwiadowcami…
Od autorki:
No więc, w lutym jednak troszkę mniej weny jest…
Ech, niestety brak czasu daje się we znaki, więc przepraszam, że musiałyście czekać te kilka dni więcej. Nie próżnowałam jednak i pisałam nawet w szkole na zwykłych kartkach :3
Jestem naprawdę zadowolona z tego rozdziału i mam nadzieję, że wam też się spodoba. O, i jeszcze mam nadzieję, że mimo iż jest to rozdział trzynasty, to nie przyniesie mi pecha ^^ Dedykuję go wam wszystkim. Dziękuję wam bardzo za wsparcie i piękne komentarze, które dają mi naprawdę wielki chęci do pisania. I do zobaczenia! ;*
Kocham Cię dziewczyno.... KOCHAM KU**A! <3333 X DDDD
OdpowiedzUsuńTen rozdział jest cudny, booooosh... Matulu, nie mogę się doczekać kolejnego!
Teraz będę się jarać i opowiadać wszystkim przyjaciołom o Twoim blogu, bo tym rozdziałem wzbudziłaś we mnie taką ekscytację, że zaraz oszaleję! <3 X D
Matko, konkretnie wzbudził we mnie taki zaciesz moment "wymiany", konkretnie tego jak Jellal sobie Erzę przywłaszczył... Chyba nie mogę się doczekać co dalej, jaj.
Yup ~ Tzn. że teraz przez to ty masz przewalone. Będę Cię dalej katować.
PISZZZZZ kochana; ***
Wiem. Głupia Happy ~ Chan...
Z tego wszystkiego chciałam napisać "Chappy", muszę ochłonąć po tym rozdziale...
Ale to jak go jeszcze raz przeczytam. <3 XD
Weny słoneczko ;*
Jak ja się za Tobą stęskniłam!!! ♥
OdpowiedzUsuńA co do rozdziału, to może to jest taka szczęśliwa 13??
Jestem zachwycona! Była kontynuacja NaLu ♥
I ta wymiana... nie mogę się doczekać następnego rozdziału :)
Ciekawe co się będzie działo u Jellala i Erzy ♥ (ej dlaczego myślę tylko o zboczonych rzeczach? PRZEPRASZAM)
Po prostu jestem taka zachwycona, że aż nie wiem o czym mam myśleć :*
Czekam na następny rozdział i ślę duuużooo weny ♥
Anonimka Mary
Oj kochanie...kurde. Szkoda mi tego pisać, bo piszesz, że jesteś z niego zadowolona. Ale musze to z siebie wyrzucić. Po prostu, to nie w stylu Erzy, siedzieć grzecznie w domu jakiegoś przystojniaka, podczas kiedy miała tysiąc możliwości ucieczki. No ale dobra, koniec, to twoja wizja itp. :D Jeśli chodzi o łzy Natsu to sama płakałam ;-; 2 chusteczki poszły xDD Lucynka będzie z Naaaaaaaastu ! ♥.♥ Tyle na to czekałam *.* Więc, teraz mówimy PA PA Lisanno :3Ach...kocham cię :D Ale jeśli ten bydlak (kochany bydlak <3) coś zrobi naszej Tytani, to chyba rozwalę kompa ;-;
OdpowiedzUsuńPozdrawiam ;3
Ja pier*olę! Takie akcji się nie spodziewałam! Czytałam z zapartym tchem!
OdpowiedzUsuńCiekawe co dalej ? Co z Erzą ? Odbiją ją ? A może jednak nie i zostanie z Jellalem.
No i co to za dwie postacie ?
Co dalej z Lucy, Natsu I Lissaną, bo jak mniemam wszystkiego się dowie i będzie jatka.
Czekam na kolejny rozdział i pozdrawiam.
Dużo weny życzę! Sayonara!
Aw, ten rozdział był wspaniały. Teraz tylko mi się marzy, żeby Jellal nagle odzyskał siebie i powiedział Erzie o wszystkim, a ona go znowu pokochała i swoją miłością usunęła mrok... I tak dalej, że rzygnę tęczą. Ciekawi mnie jak Natsu wytłumaczy się Lisanie. Ten trójkąt jest dla mnie zawsze taki kłopotliwy. Z jeden strony Lisanna była pierwsza i znają się od zawsze, mają takie miłe wspólne wspomnienia, a z drugiej strony, Natsu i Lucy też wyglądają razem uroczo i chyba nigdy się nie zdecyduję. W każdym razie, jedno jest pewne: Jellal ma być z Erzą i koniec kropka. Zastanawia mnie kim był uczeń Gildartsa. Coś mi się kojarzy, że chyba popadnie na Hayato. A może w końcu będziemy mieli do czynienia z pełną mocą Zerefa? Uuuu, to by było mocne, na takim przyjęciu zrobić potężne kabum i zabić tak, prawie wszystkich obecnych. Tyle zagadek i tajemnic krąży teraz po mojej głowie, że naprawdę nie mogę się doczekać następnego rozdziału. Życzę więc weny i pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńBoskie ^^ naprawdę możesz być z siebie dumna ;) rozdział wspaniały :)
OdpowiedzUsuńczytałam go wręcz z zapartym tchem :)
nie mogę się doczekać co będzie się działo dalej !
Rozpiera mnie olbrzymia ciekawość xD
Weny życzę ii pozdrawiam ^^
mysza715