Dawno, dawno temu w niewielkim hiszpańskim królestwie żyła para
potężnych władców – król Diego i królowa Camila. Byli oni bardzo szanowani
wśród poddanych poprzez swoją mądrość w
podejmowaniu decyzji oraz dobroć jaką otaczali wszystkich wokół. Decyzje, które
podejmowali zawsze wpływały korzystnie na sprawy państwa, które w tych czasach
było nawiedzane zmorą niewyjaśnionych morderstw, porwań i gwałtów. Los obdarzył
parę piękną córeczką, o szkarłatnych włosach i brązowych poważnych oczach. Z
miłością patrzyli, jak ich pociecha jest coraz większa. Często przymykali oczy
na jej wybryki oraz to, że wolny czas woli spędzać obserwując lekcje szermierki
chłopców niż razem z innymi damami dworu. Nikt nie dałby rady przymusić jej do
haftowania, kiedy ona bawiła się w berka zakasując długie fałdy sukienek
sprowadzonych wprost z Francji. Jej dziecięcy umysł nie potrafił wyobrazić
sobie, by pewnego dnia miała opuścić ten wielki zamek, którego tajemnic jeszcze
nie zdążyła poznać oraz te piękne łąki, parki i lasy, w których nadal wszystko
tak ją zachwycało. Ten czas miał jednak szybko nadejść. Uśmiechnięta twarz ojca
zawsze poważniała, gdy tylko dziewczynki nie było w pobliżu. Zagrożenie ze
strony Francji było aż nazbyt realne. W każdej chwili mogli zaatakować stolicę,
próbować zabić całą rodzinę królewską i przejąć tron Hiszpanii. Król Diego
wiedział, że z tak małą ilością wojska nie da rady obronić się przed atakiem
wroga. Pozostawało mu tylko czekać, lecz najpierw zamierzał zapewnić
bezpieczeństwo najważniejszej osobie w swoim życiu.
- - - - - - - -
- - - - - - - - - - - -
-No, dalej
Erzo, wkładaj szybciutko buciki i idziemy – powiedziała królowa Camila
ocierając łzy wypełniające jej oczy. – Spakowałam ci już trochę luźnych ubrań,
takich jak lubisz, żadnych sukienek. Masz też wystarczająco dużo jedzenia i
reszty potrzebnych rzeczy.
Sześcioletnia
dziewczynka nic nie rozumiejąc siedziała na wielkim łóżku z baldachimem i
zakładała buty tak jak prosiła ją mama.
-Ale po co? –
Zapytała przecierając przy okazji oczy, przed chwilą została obudzona przez
zdenerwowanych rodziców. –Gdzie jedziemy?
Król Diego
stojący do tej pory przy oknie i zawzięcie wypatrujący jakiś niepokojących
znaków, teraz odwrócił się w jej stronę. Jego wzrok był przepełniony troską.
-Tym razem
tylko ty pojedziesz. Do Gildartsa. Jest on Zwiadowcą królewskim, najsilniejszym
jaki tylko może być, z nim będziesz bezpieczna – oznajmij, by po chwili wiedziony rodzicielskimi
uczuciami odszedł od okna i uklęknął przy niej. –Musisz się zachowywać
grzecznie jak przystało na księżniczkę. Pojedziesz na parę dni, a jak wrócisz
to zabiorę cię na polowanie, dobrze?
Oczy Erzy
zaświeciły się blaskiem. Polowanie było jej największym marzeniem odkąd tylko
dowiedziała się o co w nim chodzi. Przytaknęła małą główką, gdy nagle do jej
komnaty wpadł zasapany gwardzista.
-Panie, już
są! – Wykrzyknął, na co król lekko pobladł, złapał dziewczynkę za rękę i
wybiegł z nią na korytarz. Biegli nie zatrzymując się i mijając co chwilę
znajome Erzie posągi oraz obrazy, które widziała każdego dnia. Co chwilę
zakręcali w jakiś tajemniczy korytarz i przechodzili przez kolejne drzwi, tak,
że dziewczynka po chwili straciła rachubę. Po zamku rozniosło się głuche
walenie we wrota oraz przeciągły krzyk. Król dopadł starych, bocznych drzwi
prowadzących na zewnątrz i wyłamał je jednym mocnym kopnięciem. Za nimi na
wielkim, czarnym koniu siedziała zakapturzona postać z szpadą za pasem i łukiem
przewieszonym przez ramię. Królowa Camila nieszczędząca łez mocno przytuliła do
siebie księżniczkę całując ją w czoło. Również król Diego podszedł do niej z
ledwo widocznym uśmiechem i kucając tak, że ich twarze znalazły się na tym
samym poziomie, pogłaskał ją po głowie.
-Jestem z
ciebie dumny Erzo, zawsze wiedziałem, że… - zaczął lecz nagle przerwał na
odgłos zbliżających się coraz bardziej krzyków. Szybkim ruchem złapał ją na
ręce i wsadził na konia tuż za zakapturzonym mężczyzną.
-Szerokiej
drogi Gildartsie, i oby nic wam się nie stało – powiedział cichym szeptem po
czym dobył szpady i stanął naprzeciwko drzwi, którymi przed chwilą weszli. –
Będę cię osłaniał póki dam radę!
Gildarts
kiwnął głową, po czym popędził konia i ruszył do przodu nie oglądając się za
siebie. Już po chwili wjechali na pobliską drogę leśną. Tętent kopyt odbijał
się echem zagłuszając inne dźwięki dobiegające z zamku i całe szczęście, bo
lepiej dla Erzy, by nie musiała ich słyszeć. Jechali tak kilkanaście minut, gdy
nagle na jakiejś uroczej polance koń zwolnił, a za chwilę całkowicie się
zatrzymał. Mężczyzna żwawo zeskoczył z niego, a jego czarny płaszcz zafalował
poprzez ruch powietrza. Podprowadził kawałek konia i dzielnie siedzącą na nim
dziewczynkę i za chwilę kucnął badając ręką podłoże i przyglądając mu się z
uwagą. Widniały na nim świeże odgniecenia męskich butów. Po chwili zauważył
również strzępki tkaniny, które zaczepiły się o pobliskie krzaki. Nie musiał
długo czekać na ludzi, którzy kręcili się w pobliżu jego kryjówki. Za chwilę
wyszli uderzając długimi pałkami w pięści wielkości dużych piłek. Przy ich
posturach Gildarts wydawał się śmiesznie mały. Mimo iż tych potworów było
trzech, on uśmiechnął się kpiąco. Kiedy tylko rzucili się w jego stronę, jednym
wręcz niezauważalnym ruchem wydobył strzałę z kołczanu umieszczonego przy
siodle i już celował w najbliższego przeciwnika. Strzała świsnęła, cięciwa
zadźwięczała, a pierwszy z mężczyzn upadł ugodzony w pierś. Zachwiał się, wypuścił
pałkę z dłoni i zwalił na kolana z pustym, martwym wzrokiem. Dwóch pozostałych
jednak nie zniechęciła śmierć kompana, można powiedzieć, że jeszcze bardziej
zachęciła. Byli już zbyt blisko, by pokonać ich za pomocą łuku, więc Gildarts
odrzucił go do tyłu i wydobył szpady. W porównaniu z potężnymi pałkami, i ona
wyglądała dość marnie jednak w walce widocznie górowała o czym szybko
dowiedzieli się przeciwnicy. Ledwo co potrafili zasłaniać się przed szybkimi i
zwinnymi ruchami Gildartsa i jego broni. Mieli już kilka ran na swoim ciele,
byli zziajani, ale nadal próbowali kontratakować. Nagle jeden z nich na chwilę
stracił czujność, co Gildarts szybko wykorzystał wbijając szpadę w gardło
przeciwnika. Już za chwilę cała polana oblana została wielkim haustem
szkarłatnej krwi. Erza przyglądała się całej walce z zaciekawieniem, bez cienia
strachu. W ferworze walki, kaptur Gildartsa zsunął się, tak, że mogła teraz
dokładnie widzieć skupienie malujące się na jego twarzy. Była ona młoda, wskazywała,
że mógł mieć trochę więcej niż trzydzieści lat, lecz po jego zwinności można by
mu dać najwyżej piętnaście. Rude włosy związane miał w małą kitkę z tyłu głowy
żeby nie wchodziły mu w oczy podczas walki. Gdyby nie wzrok jakim obdarzał
przeciwnika, można by powiedzieć, że jest pełnym życia, sympatycznym
młodzieńcem. Szybkie ruchy zawdzięczał płynnej sylwetce, choć nie można było
powiedzieć, że nie był dobrze zbudowany. Trzymał lewą rękę za sobą, a jego
ruchy mimo że bezlitosne były także dostojne. W pewnym momencie jego przeciwnik
zachwiał się do tyłu co rudowowłosy natychmiast wykorzystał powalając go na
ziemię. Stojąc nad nim szybkim ruchem wyrył na jego piersi wielką literę „G”,
by za chwilę wbić w jej środek swoją szablę. Mężczyzna zrobił wydech, a za
chwilę zastygł z szeroko otwartymi oczami. Był martwy. Gildarts uśmiechnął się
sam do siebie. Trzeba by pomyśleć o zmianie miejsca zamieszkania, bo to nie
pierwszy raz kiedy ktoś próbował go zaatakować. Odsunął nogą drugiego z
nieżyjących mężczyzn, mruknął coś, że później trzeba będzie tu posprzątać i
odgarnął liście ukazujące dużą klapę w ziemi. Po otworzeniu jej ukazały się
schody wiodące w jej głąb. Odwrócił się, by zapytać księżniczkę, czy raczy
dzisiaj zejść z tego konia, więc prawie odskoczył widząc ją stojącą obok i
trzymającą konia za uzdę.
-Naucz mnie
tego – zażądała tonem nie znoszącym sprzeciwu patrząc na niego poważnie.
-Niby czego?
– Zapytał niewzruszony nie wiedząc czy chodzi jej o to o czym właśnie myślał.
Westchnęła
poirytowana i przewróciła oczami.
-Naucz mnie
tego, – powiedziała wskazując na leżący na trawie łuk – tego, - pokazała na
szablę – i tego – dodała ruchem głowy sygnalizując, że chodzi jej o martwych
mężczyzn.
-Tego nie da
się nauczyć, to trzeba mieć we krwi – wyjaśnił Gildarts z wyższością.
-Trudno.
Naucz mnie tego bez krwi – powiedziała krzyżując ramiona i odwracając głowę.
Gildarts
stwierdził, że właśnie uczynił najgorszy błąd w swoim życiu i wziął pod opiekę strasznie
rozpieszczone dziecko.
-W takim
razie dobrze – odpowiedział sucho zamykając z trzaskiem klapę i zagarniając na
powrót liście na swoje miejsce, tak, aby ją przykryły. –Najpierw zacznę od kształtowania
twojego charakteru, bo pewnie po tym co zobaczysz rozbeczysz się i będziesz
chciała do mamusi. –Wskoczył na konia i wyciągnął rękę w stronę zaskoczonej
dziewczynki pomagając jej na powrót wejść na wierzchowca. Drogę do zamku
przebyli w szybszym tempie niż wcześniej jednak gdy tylko to co wcześniej było
zamkiem wynurzyło się zza ostatniego drzewa, Erza aż wstrzymała oddech.
Wszystkie altanki razem z całym zamkiem płonęły, a wokół tego porozrzucane były
zmasakrowane ciała leżące w kałużach krwi. Panowała tu nieznośna cisza, którą
zakłócały tylko trzaski wszechobecnego ognia. Dziewczynka szybkim ruchem
zeskoczyła z konia i potykając się o własne nogi dobiegła do miejsca gdzie
żegnali się z nią rodzice. Głowa ojca wbita była na jego własną szpadę, lecz
reszty ciała nigdzie nie było, matka za to leżała z rozłożonymi na wszystkie
strony kończynami i niemym wyrazem przerażenia na twarzy. W miejsce gdzie
znajdowało się serce miała wbitą czarną strzałę. Erza uklęknęła przy niej ze
skupioną twarzą i zamknęła jej oczy. Siedziała w takiej pozycji kilka minut,
lecz po chwili otrząsając się wstała i odwróciła do Gildartsa, który znów
zaciągnął kaptur na twarz.
-Jestem
gotowa – powiedziała, a jej oczy przepełnione były dziwnym blaskiem.
Piekło
otaczało ją z każdej strony.
Od autorki:
Mam nadzieję, że przebrnęliście przez pierwszy rozdział, który mógł być dla niektórych trochę nietypowy :D
Klimat Zorro i Zwiadowców i bez magii (chociaż kto wie ^^) może nie wszystkim się spodobał, ale mam nadzieję, że zostaniecie ze mną jeszcze trochę i zobaczycie co się stanie dalej z Erzą ;D
Od autorki:
Mam nadzieję, że przebrnęliście przez pierwszy rozdział, który mógł być dla niektórych trochę nietypowy :D
Klimat Zorro i Zwiadowców i bez magii (chociaż kto wie ^^) może nie wszystkim się spodobał, ale mam nadzieję, że zostaniecie ze mną jeszcze trochę i zobaczycie co się stanie dalej z Erzą ;D
Erza ♥♥♥♥ Ona jest zawsze wspaniała ^^ czego by nie robiła :)
OdpowiedzUsuńA już niedługo nauczy sie walczyć ohohoho
Mam nadzieję ze sprawnie będzie jeździła po wrogach (oby Jellal) ekhem... znaczy się sprawnie będzie ich biła. O to mi chodziło ;) Żebyś tylko nie myślała czegoś zboczonego hehe
Mam nadzieje, że rozdział będzie szybciutko, bo bardzo się niecierpliwię ^^
Ciekawe jak tam będzie jej trening wyglądał, a może później Erza będzie rycerzem na koniu ratującym damy z opresji np. Jellala hohoohoho
Trening będzie dość nietypowy, o to się nie martw ^^
UsuńA następny rozdział ukaże się jak tylko zgarnę tutaj więcej osób ;D
Jellal nie będzie damą, którą trzeba ratować z opresji, przepraszam <3
Proszę o przeczytanie regulaminu i dostosowanie się do zasad, w innym przypadku zgłoszenie zostanie zignorowane.
OdpowiedzUsuńRamen!
Katalog Fairy Tail
Już dodałam ;)
Usuń"Masz tydzień na wklejenie u siebie buttonu naszej szabloniarnii - w innym wypadku twoje zamówienie zostanie zignorowane i usunięte." (Regulamin dla zamawiających, podpunkt 11). Proszę dostosować się do regulaminu i dać mi o tym znać w komentarzu pod zamówieniem w szabloniarni ;)
OdpowiedzUsuńPozdrawiam, Yasha z TzS.
Niezły blog. Super opowiadanie. Erza jest zawsze wspaniała. Piekło-dużo piekła
OdpowiedzUsuńDo napisania
Zostawilaś linka, weszłam i przeczytałam.
OdpowiedzUsuńHistoria jest nietypowa - Erza jako księżniczka. Pomysł świetny.
Jako, że historia (tak jak u mnie XD) powoli się rozkręca, będę tu wpadać, heh ;)
Pozdrawiam, no i życzę weny :*
Suu.
Dziękuję ;*
UsuńNo, ja to już czekam na twój następny rozdział ;D
Wow! ;D
OdpowiedzUsuńJestem w szoku!
Pozytywnym rzecz jasna...
Erza jako księżniczka?
Genialne ;)
Nigdy wcześniej nie czytałam bloga o przygodach Erzy dlatego czuję ,że będę tu stosunkowo często
Rozdział fajny, historia powoli się rozkręca , ale wciąga
I jeszcze zdobyłaś ode mnie ogromny plus ;D
Ja tu wchodzę i kto mnie wita?
MIYAVI!!!
Itoshii Hito... aww... kocham *o*
Wracając świetny rozdział ,lecę dalej!
Ściskam mocno ,pozdrawiam
dość nietypowe :) ale.. zapowiada się bardzo obiecująco :)
OdpowiedzUsuńjak na razie po 1 rozdziale tyle się wypowiem :)
pozdrawiam mysza715
Owszem, Fairy Tail bez magii może wydawać się nietypowe, ale całkiem możliwe. To tylko sprawia, ze ta historia będzie wyjątkowa, przynajmniej taką żywię nadzieję. Erza, to jedna z moich ulubionych postaci. Przed nią jest tylko ten masochista Jellal, którego wielbię. Ciekawi mnie co wyniknie z połączenia sił Gildartsa i Erzy. Makarov pewnie powiedziałby, że koniec świata, a nawet coś więcej. Ja twierdzę, że niezapomniana przygoda. Pozdrawiam.
OdpowiedzUsuńO ranyści!!! A tak w ogóle - witaj :D. W końcu dotarłam do Ciebie ;). Ktoś lub coś, co chwilę mi w tym przeszkadzało, ale oto jestem!!! Nie, nie musisz bić braw, chociaż, nie ukrywam, byłoby miło ;). Ale to Tobie się należą :).
OdpowiedzUsuńPowiem tak - Twoja historia jest unikatowa i totalnie inna od wszystkiego, co czytałam. Najlepsze jest to, że główną bohaterką jest Erza, co rzadko zdarza się we FF o FT :D. Zaczęłaś bardzo nietypowo. Chodzi mu tu nie tylko o odniesienie się do historii i konfliktu między Francją, a Hiszpanią, ale również o sam pomysł. Młodziutka Erza jest hiszpańską księżniczką. Rodzice chcąc, by ocalała, oddają za jej bezpieczeństwo własne życie. Mają zaufanego człowieka, który spełni ich życzenie i zajmie się sierotą, którą mu powierzyli. Bardzo dobrze wyszło Ci opisanie ataku na zamek i rzezi, jakiej dokonali najeźdźcy. Podobała mi się także walka Gildartsa z osiłkami. Opisałaś ją po mistrzowsku, dzięki czemu mogłam bez problemu wyobrazić sobie mężczyznę zabijającego przeciwników, jak i niewzruszoną tym wszystkim Erzę. Każda dziewczynka na jej miejscu, darłaby się wniebogłosy i jeszcze ściągnęła nieszczęście, w postaci dodatkowych przeciwników. Myślę, że powrót na zamek i zobaczenie śmierci i dokonanych zniszczeń, byłby nawet dla dorosłej osoby szokiem. A co dopiero dla małej dziewczynki. Ale tutaj nasza Erza od początku jest twarda i niewzruszona. Myślę, że w swojej małej główce układa plan zemsty i jest gotowa wziąć odwet za zburzenie jej szczęśliwego jestestwa. Czekam na to z niecierpliwością. Jestem pozytywnie zaskoczona tym blogiem i na pewno wsiąknę tutaj na stałe ;). A i jeszcze jedno :D. Masz naprawdę świetny styl pisania - oby tak dalej :). Pozdrawiam serdecznie i przepraszam za "malutki" SPAM :D.
O.O Wow!!! Dosłownie połknęła ten rozdział. Świetny klimat i oryginalny pomysł. Uwielbiam Zwiadowców (Will <3) i Zorro.
OdpowiedzUsuń,,Stojąc nad nim szybkim ruchem wyrył na jego piersi wielką literę „G”, by za chwilę wbić w jej środek swoją szablę". - spadłam z krzesła XD. Pomimo tak poważnej tematyki udało ci wpleść nutkę humoru! Szacun! W najbliższym czasie zamierzam nadrobić zaległości, w czytaniu Twojego bloga :D.
Pozdrawiam ;)
Super blog xD Zapowiada się wspaniała i nietypowa historia, którą z pewnością przeczytam ;3
OdpowiedzUsuńZwiadowcy! ♡♡♡
OdpowiedzUsuńWidzę; "Królewski Zwiadowca"
Myślę; Zwiadowcy i Fairy Tail?-Odważne
Widzę; Gildats
Kojarze; Gilan!
Widzę; Łuk i szpady
Ciąg dalszy kojarze; no to to już na pewno Gilan!
Widzę; "Można by było wsiąść go za pełnego energii, sympatycznego młodzieńca"
E, pewnie wcieliła go w Willa lub Halta w wczesnym stadium siwienia....
Ogólnie 1 rozdział świetny, (one-shorty też >\\\<) pierwszy raz się spotykam z tak długimi rozdzialami i one-shortami. Akcja wciąga i kocham to mówić: Tytania nadciąga!
Zboczuszek ♡